Jesienne rozmyślania...

/ 4 komentarzy / 3 zdjęć


Nareszcie! Taka to krótka i w swej prostocie dosadna myśl dopadła mnie wczoraj rano gdy sunąc przez zamgloną łąkę powoli docierałem do brzegu
jeziorka. Po bardzo trudnym dla łowcy drapieżników tonącym w fali upałów lecie nareszcie zbliżamy się do jesieni. Właściwie to już ostatnia prosta i czas najwyższy by wyciągnąć z szafy ciepłe ciuchy oraz odkurzyć sprzęt przeznaczony na grube jesienne drapieżniki. Stojąc na brzegu chwilę po wschodzie słońca czuje się to, że woda nie jest już podgrzanym do granic możliwości rosołem, a pchanie chłodem co dla szczupaków, okoni i sandaczy, a właściwie, dla wszystkich ryb jest jasnym sygnałem do wzmożonej aktywności w pobieraniu pokarmu. Dlatego też nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że jesień to mój ulubiony czas w wędkarskim roku.

Zaciągam suwak bluzy pod samą szyję i zaczynam obławiać pierwszą miejscówkę. W dołku pod drzewem praktycznie zawsze stały okonie lub szczupaki. Pierwsze rzuty dwucalowym Keitechem bez rezultatu. Zmieniam kolor gumy i w skupieniu prowadzę kombinowanym opadem. Puk, puk, puk … jest coś hipnotyzującego w obserwacji budzącego się powoli prawie już jesiennego dnia. Zbliżająca się jesień ma w moim przypadku stać pod znakiem polowania na dwa gatunki. Po pierwsze okonie. Po drugie sandacze. Z zadumy wyrywa mnie mocne uderzenie.

Zacinam i plecionka zwisa luźno w powietrzu. Cholera! Nie założyłem wolframu! Zbroję zestaw w cienki wolfram i posyłam gumę dokładnie w to samo miejsce. Może powtórzy atak?  Niestety następne pół godziny mija bez brania…

W drodze na kolejną miejscówkę po raz kolejny analizuję jesienne plany. Wiosną szukając starorzeczy, małych jeziorek, żwirowni z okoniami udało mi się namierzyć kilka interesujących i co ważne niezbyt popularnych wśród wędkarzy miejsc, w których liczę na dobre wyniki jesienią. Cel – okoń 40+. Ambitnie, ale przykładałem się solidnie całe lato by dobrać sprzęt i przynęty dzięki, którym i odrobinie szczęścia mam nadzieję uda się ten cel osiągnąć.

Kolejne dwie godziny i dzień wstaje już na dobre. Zimny, przenikliwy wiatr sprawia, że człowiek przypomina sobie jak ważny jest jesienią odpowiedni ubiór. No i ten brak kontaktu z rybą. Może to przez wolfram okonie nie chcą gryźć. Przezbrajam zestaw raz jeszcze i posyłam 4cm Foxa Micro Fry do
wody. Puk, puk i bah! Kijek gnie się solidnie i nagle luźna plecionka spada na wodę…. Noż ku***! Tego już za wiele druga obcinka tego samego dnia?!?

Co do sandaczy to mój plan na jesien jest dość śmiały i być może nie przyniesie wielu ryb, ale mam nadzieję, że ucząc się nowej metody będę miał zabawy ile wlezie! Tak, postanowiłem nauczyć się łowić zandery na dropshot’a.

Zestaw już czeka na pierwsze październikowe mgliste dni, pudło wypełnione wszelkiej maści robalami i innymi cudami z silikonu też nie może się doczekać pierwszych zedów. No i łowisko… tu mam najwięcej wątpliwości, ale wszystko wskazuje na to,
że wytypowałem je prawidłowo…

Około 13 siadam na brzegu i raczę się kawą z termosu. Prawdę mówiąc mam już chyba dość na dziś. Nie licząc kilku urwanych przynęt i trzech obcinek (!) nie działo się nic godnego uwagi. Okonie chyba wystraszyły się zmiany pogody i solidarnie wypięły ogony na żarło. No cóż nie zawsze się wygrywa a mimo, że to banał pamiętać trzeba, że porażki są solą naszej pasji tak samo jak sukcesy. No i te plany… kuszą, ale wrzesień to okonie i szczupaki.

Mam nadzieję, że zgłodnieją…

 


4.7
Oceń
(22 głosów)

 

Jesienne rozmyślania... - opinie i komentarze

Piotr 100574Piotr 100574
+2
:)zostawię bez oceny (2015-09-14 17:47)
rush111rush111
0
" Prawdę mówiąc mam już chyba dość na dziś. Nie licząc kilku urwanych przynęt i trzech obcinek (!) nie działo się nic godnego uwagi." Trzy obcinki to trzy ryby , które odpłynęły ze sztucznymi przynętami w pysku lub bardziej w przełyku (!) Jeśli zdarzy mi się , że na danej miejscówce mam obcinkę przynęty to od razu przechodzę na wolfram lub chociaż na fluorocarbon (!) Szkoda ryb , których nie złowił wędkarz , i nie mógł ich wypuścić bo odpłynęły z blachą lub inną przynętą i będą zdychać gdzieś w głębinach :( (2015-09-15 18:29)
rysiek38rysiek38
0
Wbrew pozorom zestaw w pysku to nie zawsze wyrok śmierci i nawet z takim "kolczykiem" nie raz skutecznie poluja zanim się go nie pozbędą,gorszy jest zbyt długi hol na przesadnie delikatny zestaw (zakwasy).a ja ocenię -) (2015-09-15 19:26)
w6i6e6w6i6e6
0
Na okonie i sandacze zazwyczaj nie stosuję stalki, niestety, raz na ruski rok zdarzy się tak, że zębaty ciachnie gumę. Czy za każdym razem kończy się to śmiercią ryby? Raczej nie. Wszystkie ryby wypuszczam więc z mojej ręki szczupak, sandacz czy okoń raczej nie zginą. (2015-09-15 20:22)

skomentuj ten artykuł