Kaban

/ 23 komentarzy / 11 zdjęć


Kaban

12 luty 1995 niedziela, godzina coś około 10-tej (korzystałem ze starych notatek) i pomysł żeby sprawdzić co tam nad rzeką bo ostanie dwa nwyjścia w zeszły wekkend obdarzyły mnie kilkoma pstrągami i jaziami więc może warto. Temperatura na małym minusie i dopadało śniegu, ale po dobrym śniadaniu i przed niezłym obiadem wyjście jak najbardziej wskazane. Zastanawiałem się tylko jak przejść z wędką w czarnych woderach przez kilka uliczek aby nie wzbudzić zainteresowania a może raczej wybuchu śmiechu u ludzi podążających bądź wracających z Kościoła.

Cóż narzuciłem na siebie kilka warstw odzieży, wskoczyłem w moje super extra czarne buciki i ruszyłem na spotkanie przygody. Los był dla mnie łaskawy i spotkałem dosłownie może trzy lub cztery osoby po drodze (a może tak szybko się przemieszczałem czego już nie pamiętam dokładnie a było ich więcej) i wreszcie dotarłem do kolejowych torów. Jako dziecko wychowałem się przy tej stacji i pamiętam parowozy z zapasem węgla i chmury dymu i pary, które tworzyły. Ot i zostało mi tylko przejść przez łąkę i będę nad wodą. Pierwsze kroki w śniegu w pół uda mnie lekko przeraziły bo niby tylko 200m do celu, ale po pięćdziesięciu pot zaczął mi spływać po plecach a pod czapką strumień.

Stanąłem na chwilę oddechu i wyrównania tętna i spostrzegłem ślady saren w płytkim śniegu. Z czystej ciekawości zrobiłem dwa kroki w stronę pozostawionych tropów i olśnienie bo przecież tam była miedza wyniesiona jakby nie było ponad uprawnianym polem i łąką a śnieg tylko w pół łydki. Dotarłem do rzeki pełen optymizmu, ale obmarznięte brzegi trochę mnie zmartwiły. Jeden głupi krok, połamany lód i miejscówko żegnaj.

Montuję sprzęt na brzegu z dala od wody i zapinam oczywiście sprawdzoną już wielokrotnie obrotówkę. Zaczynam poniżej ujścia niewielkiej rzeczki. Woda przy brzegu około tylko około 80 cm ale to dobre miejsce. Po kilku rzutach zmieniam wirówke na małego woblerka i łowię jazia. Ryba nieduża ale nie o to tu przecież chodzi. Schodzę kilkanaście metrów niżej gdzie w zasięgu rzutu mam spory kamień nie daleko od brzegu a zanim prawie zawsze coś stoi. Kilka rzutów i zapinam pierwszego pstrąga a po nim klenika. Jest całkiem nieźle. Kilkanaście minut bez kontaktu i podejmuję decyzję o zejściu kilkadziesiąt metrów niżej. Woda przy brzegu płytka i pokryta lodem ale na środku rzeki jest kilka sporych kamieni i dołków wartych sprawdzenia.

Powolutku zszedłem na kawałek okrajki (tak to się u nas mówi na przybrzeżny rzeczny lód) i starając się zachować maksimum ciszy związanej z ewentualnym pęknięciem lodu wykonuję pierwszy rzut. Potem kilkanaście następnych i nic choć w tym miejscu kilka ryb już zaliczyłem a jako ,że poszły wolne liczyłem na kolejne spotkanie. Przesunąłem się na kolanach po lodzie kilka metrów w dół i choć obawa o zaliczenie wody była to z drugiej strony wiedziałem, że przy brzegu tam gdzie byłem ma około pół metra głębokości więc bezpiecznie. Zapinam Horneta Salmo(ciągle go mam choć już rzadko pływa ze względu na sentyment) którego udało mi się zdobyć w zestawie do testów z czasopisma Wędkarski Świat wraz kilkoma innymi. Po kilku rzutach zaliczam wreszcie pstrąga coś około trzydziestki na granicy wody i lodu. Wypinam rybę w wodzie i znowu zsuwam się kilka metrów w dół. Rzucam na granicę lodu po drugiej stronie rzeki ni staram się sprowadzić woblera po łuku nad kilkoma niewielkimi dołkami które pamiętałem z lata. Zapinam niewielkiego kropka, ale wydaje mi się jakby coś znacznie większego mignęło się w wodzie obok niego. Płytko zacięty więc npozwalam mu się wypiąć po kilku młynkach bez podbierania bo kontakt z ciepłymi rękami zimą ma zdecydowanie zły wpływ na kondycję zwłaszcza niewielkich ryb.


Kilkanaście podobnych rzutów i nagle czuję pulsujący ciężar, zacinam i JEST !!! Ryba jak dla mnie potężna i szybkie analizowanie danych: jak holować aby się nie spięła, co zrobić gdyby wpłynęła pod lód na którym klęczę, i jak ją podebrać skoro podbieraka nie mam a z ręki może być różnie. Po kilku minutach już wiem, że to nie przypadkowy boleń co mi się już kilka razy zimą zdarzyło a ogromny pstrąg o jakim tylko śniłem. Pierwsza próba lądowania przy takiej dozie adrenaliny oczywiście chybiona. Druga to po próbie opanowania nerwów prawie zaliczenie wody z klęczka na główkę na półmetrową wodę po której ryba odpływa na kilka metrów i po raz kolejny podejmuję próbę podebrania ręką lub wyślizgu na lód. Mam kabana prawie na wyciągnięcie ręki,muskam go lekko po głowie próbując złapać za kark nagle ryba robi kolejny młynek i się spina .Jak pamiętam to prawdopodobnie był to samiec( z wygiętą kufą ) o długości około 65 cm. Kończę łowienie i po drodze do domu w ogóle już nie myślałem co ewentualnie spotkani ludzie pomyślą o gościu w dziwnie wysokich czarnych gumiakach idącym po zaśnieżonym chodniku z wędką w ręce .

Byłem w tym miejscu oczywiście nazajutrz i nie wiem czy to był ON, ale ryba była duża i oczywiście hol nerwowy nawet bez kontaktu wzrokowego spiąłem. Po dwu dniach przerwy kolejne podejście, ale tylko chyba ten sam trzydziestak co wtedy zostaje zaliczony i nic poza tym. Stwierdziłem, że wodzie trza dać chwilę spokoju i po ponad tygodniu przerwy ruszyłem znowu po śladach sarenek. Kilka dni małego ocieplenia spowodowała, że przybrzeżny lód stopniał i mogłem znacznie spokojniej wejść powoli do wody (w tych czasach skarpeta wełniana zastępowała neopren a i teraz zimą z nich korzystam) i zacząć zaplanowane polowanie. Wyselekcjonowałem kilka najlepszych przynęt (wybór wtedy miałem dość znikomy) i starałem się tego trzymać. Po kilkunastu rzutach oczywiście wróciłem do Salmiaka i prawdopodobnie znowu ON . Spiąłem rybę po około minucie i po dwu godzinach bezrybia wróciłem do domu. Byłem tam kiedy tylko udawało mi się znaleźć trochę czasu ale było to zazwyczaj w sobotę i niedzielę. Początkiem kwietnia straciłem nadzieję a po przejściu wysokiej pośniegowej wody stwierdziłem, że już nsię pewnie nie spotkamy.

Ta ryba śniła mi się później wielokrotnie i choć później zaliczyłem trzy powyżej sześćdziesiątki to żaden tak mi nie podniósł ciśnienia i poziomu adrenaliny jak tamten. Do dziś kiedy jestem zimową porą na rybach i docieram do tej miejscówki zawsze wykonując pierwszy rzut wspominam tę rybę i mimo wszystko liczę, że może jednak .

Pewnie dlatego wymyśliłem sobie taki nick.

Zdjęcia do wpisu oczywiście z lat późniejszych. Pozdrawiam.

 


5
Oceń
(42 głosów)

 

Kaban - opinie i komentarze

luxxxisluxxxis
+3
I przez ciebie Kaban cisnienie mi wzrosło bo jeszcze całe trzy dni zostały a ja już najchetniej w woderach bym chodził po domu:) tak mnie ciagnie do kropków:) Dzisiaj biczowałem z pontonu zębate ale myślami byłem nad rzeką.... +++++Pozdrawiam Zapaleńca (2015-12-28 17:53)
DiabloDiablo
+2
Jak Kaban został Kabanem :) ***** (2015-12-28 18:11)
Jakub WośJakub Woś
+2
Miałem podobne przygody z prawdopodobnie brzaną lub wielkim kleniem. Wlazłem na kamień i podałem kenarta dynamic przed przelew. Po kilku ruchach korbą potężne uderzenie. Nie mogłem oderwać ryby od dna a ta pływała w koło w promieniu 2-3m. Spięła się a na kotwiczce zostało trochę badylstwa z dna. Po kilku dniach byłem w tym samym miejscu. . Wlazłem na ten sam kamień jeden rzut i potężne uderzenie. Znów ryba zrobiła kilka kółek i się spięła. Tak miałem kilka razy. Teraz mam mocniejszy sprzęt i pudełko kenartów. Mam też tego jednego na którego wtedy wzięła i zakładam go tylko do łowienia wyłącznie w tym miejscu. Niestety w tym roku byłem tam kilka razy i nic... (2015-12-28 18:38)
luxxxisluxxxis
+2
Diablo-dobre:))))) usmiałem się,autobiografia:) (2015-12-28 19:03)
kostekmarkostekmar
+3
Niesamowita przygoda !!! Zostawiam piątala i czekam na dalsze wpisy. Fajnie się czyta, tak jak bym tam był zamiast Ciebie ;-) (2015-12-28 19:16)
marciin 2424marciin 2424
+2
Tak powinna wyglądać każda wyprawa wędkarska chodzi mi oczywiście o adrenalinę . Świetnie się czytało :) Pozdrawiam i ***** ! (2015-12-28 19:52)
barrakuda81barrakuda81
+1
O to chodzi by zawsze było po co wracać nad rzekę. Te największe na ogół i tak zawsze zostają w wodzie. Może o to właśnie chodzi nadzieja na kolejny kontakt napędza nas do ciągłego polowania!*****. (2015-12-28 21:09)
florek13florek13
+2
Zazdroszczę rzeczki .. u mnie niestety 40-tka to już wydarzenie.. ale podobnie jak luxxxis już wodery pastuję... (2015-12-28 22:07)
rysiek38rysiek38
+3
Ach te wspomnnienia,smutny byłby bez nich świat zwłaszcza w okresie niemożności wymarzonej,planowanej wyprawy ,super wpis (kabana nie dopadleś co prawda) ale własna ksywka została :-) 5* Pozdro ! (2015-12-28 23:50)
czaro93czaro93
+2
Fajny tekst z garstką emocji. Szkoda, że u mnie w pobliżu nie ma pstrągowych rzek. Jak na razie w zimę będę musiał dłubać okonie i zimne klenie. Pozdrawiam (2015-12-29 09:48)
zbynio 33zbynio 33
+2
Bardzo dobry wpis... trochę zabawny, trochę grozy było z tym przejściem w woderach obok ludzi.. ;))) No i chyba to jest to o co chodzi w wędkarstwie, że im trudniej tym lepiej, a ryby które nam się spinają dają kopa do dalszego działania i uczą pokory.... Oczywiście piona! Pozdrawiam :). (2015-12-29 10:16)
ryukon1975ryukon1975
+1
5 ***** (2015-12-29 12:39)
MarkHunterMarkHunter
+2
Chociaż jestem karpiarzem,to zawsze chętnie czytam Twoje wpisy.TAK TRZYMAJ GRZESIU (2015-12-29 16:01)
kabankaban
+1
Poniekąd to Diablo ma rację. A tak ogólnie to kiedyś w Wisłoku było ryb mnóstwo a teraz cieszy mnie każda ryba (jakiegokolwiek gatunku) powyżej wymiaru i nie wiem czyja to wina... ? (2015-12-29 16:43)
luxxxisluxxxis
+2
Tuska Kaban,Tuska.... (2015-12-29 17:37)
krisbeerkrisbeer
+3
Proście a będzie wam dane, wracajcie na łowisko a w końcu złapiecie ***** pozdrawiam (2015-12-29 20:22)
SithSith
+2
Świetny tekst. Oczywiście *****. Też chciałbym mieć takie wspomnienia, ale dla mnie wędkowanie kończy się ze spadkiem temperatury w trakcie dnia poniżej +5'C - jestem ciepłolubny. Mam nadzieję, że niebawem się ociepli ;-) (2015-12-31 05:39)
pstrag222pstrag222
+1
***** fajny tekst (2015-12-31 09:20)
u?ytkownik146431u?ytkownik146431
+2
Fajne wspomnienia.Dobrą masz pamięć :) (2015-12-31 13:50)
rysiek38rysiek38
+2
krisber ty jak dowalisz to aż miło czytać i to nie tylko ze względu na poczucie humoru ale głeboki sens wypowiedzi bo taka jest nasza niestety wędkarska prawda czyli wytrwale i do celu :-) (2016-01-01 18:06)
grisza-78grisza-78
+1
Bezcenne. Byłem tam z Tobą Grześ. Pozdrowionka! (2016-01-12 22:22)
kabankaban
+2
Teraz tylko w porywach okolo czterdziestki co i tak jest niezłym wynikiem jak dla mnie, ale trzeba szukać i sporo pojeździć. (2019-02-26 18:14)
Przemas83Przemas83
0
Tydzień temu miałem wymiarka ale dwa tygodnie temu miałem kolosa chyba że to była trotka. Po 20sek.walki poszło rybsko w piz...u razem z woblerem w ryju. Ciekawe jak będzie w ten weekend. Pozdro. (2019-03-01 11:21)

skomentuj ten artykuł