Zaloguj się do konta

Kamień Pomorski - dawniej i dziś.


Kamień Pomorski – dobre łowisko , ale bez uroku.

Pierwszy raz na „Kmieniu” byłem chyba mając z 10 lat. Czyli około roku 1977. Pamiętam ten październikowy dzień kiedy Ojciec wrócił z pracy i oznajmił, że w sobotę jedziemy na „Kamień”. Jaki znów Kamień pomyślałem. Myślałem, że chodzi o jakieś miejsce na którymś z polodowcowych jezior Pomorza, gdzie faktycznie kamieni nie brakuje. Zacząłem się dopytywać gdzie to jest. Okazało się, że wędkarze z Pomorza kiedy ryby przestają brać w jeziorach i rzekach organizują wyprawy na kanały wokół miejscowości Kamień Pomorski. Wówczas do tych kanałów wchodzą nieprzebrane ilości okoni, płoci, leszczy i mniejsze stadka ( sumów, linów, sandaczy czy leszczy). Jako przyłów łowiło się tam i łowi ogromne ilości małych jazgarzy. Choć kiedyś notowano rekordy jazgarzy (jazgarów) w Wiadomościach Wędkarskich i właśnie z okolic Kamienia były zgłoszenia dochodzące do 25-30 cm co przy jazgarzu jest już kolosalnym osiągnięciem. Niestety ryba ta nie cieszy się poważaniem. A przecież jest powszechnie uważana za chwast wyżerający ikrę. Zapomina się jednak, że ma doskonałe delikatne mięso ( dietetyczne i nie nazwą nas mięsiarzem). W Rosji jest nieodzownym składnikiem uchy czyli zupy rybnej. Można ją dodawać do galaret ponieważ sama wytwarza taką jakby żelatynę. Myślę , że wędkarze nie cenią jazgarzy ze względu na „upierdliwość” w braniach zawsze i na wszystko oraz za bardzo ciężkie obieranie. Pamiętam jak jeden starszy Pan łowił niestety niezgodnie z przepisami jazgary w latach 70 tych na dwa haczyki. Często wyciągał po dwie duże jazgarowe kluski i mówił, że nic lepszego nie ma do łowienia. Wiem , że dla prawniczych purystów to skandal, ale …Chyba taki „ kłusownik” wielkich szkód nie narobił.
  Wracając do wyjazdów na Kamień.  W owych latach były to prawdziwe wyprawy z wielu czasem odległych regionów Polski. W stronę Kamienia jechały samochody prywatne, autokary zakładowe a nawet PGR-ROWSKIE „bonanzy”. Taki wędkarski piknik. Odbywały się zawody kół wędkarskich i biesiady wielu zakładów pracy socjalistycznej. Widziało się rejestracje z Gorzowa WLK., Szczecina , a nawet Poznania. Często spotykaną „bonanzą” był pojazd z Kombinatu Rolniczego  Redło.
  Na Kamień wyjeżdżało się wcześnie rano, najczęściej około 5.00. Chociaż pamiętam wyjazd z kolegą Ojca Kasprzakiem o 1.00. Bo trzeba było zebrać po drodze ludzi z Karlina, Białogardu i Słowoborza. Po przyjeździe nad wodę trzeba było zająć miejsca. Bo mimo wielu ryb były miejsca lepsze i gorsze. Inne na płocie , na okonie itd. Często pierwsze zarzucenie następowało jeszcze kiedy było ciemno i ciągnęło się na czuja. Najczęściej po przepłynięciu spławika od lewej do prawej już było branie. Na koniec lud chwalił się co złowił, oczywiście tylko największymi sztukami. A były to często kilowe płocie lub okonie. Zdarzały się sandacze niestety dość małe (wędkarze kłusownicy mówili że to okonie tylko im paski zeszły!!!!). Ryb była nieprzebrana ilość. Większość wracała do wody. Niestety później czasy się zmieniły. Zaczęli przyjeżdżać Niemcy i skupować każdej wielkości okonie na „frytki”. Ludzie bezrobotni i alkoholicy w latach 90 zaczęli łowić dla zysku i wprowadzono limity lub zakazy połowu w czasie największego ciągu tych ryb. Najciekawsze były zawody. Tu nikt nie zerował. Wiem że dziś też jeszcze są wyjazdy na Kmień np. koło z Drzonowa w marcu połowiło tam na zawodach i złowiono nawet dość pokaźnego lina. W dawnych czasach specjaliści łowili też dość duże klenie i jazie. Wraz z nadejściem kwietnia łowiska TE pustoszeją , aż do października. W latach 2000 zaczął się nowy ciekawy trend. Pojawili się na kamieńskich łowiskach spinningiści. Na małe gumki z trokiem lub bez zaczęli poławiać okonie i o dziwo dość duże płocie. Wierzcie mi , że taka płoć na wklejankę od 1g do 5g to wspaniała zabawa. Potrafili wydłubać różne ciekawe ryby. Zaczęli się zapuszczać w górę kanałów i okazało się, że są tam nawet pstrągi.
Warto próbować różnych metod i nigdy się nie poddawać.Bywały też zdarzenia śmieszne i ciekawe na Kamieniu. A to ktoś się uchlał i przespał w rowie cały pobyt, a to ktoś wpadł do wody i siedział cały czas przy ognisku bo do domu daleko i nie będzie psuł innym wędkowania. A to komuś wziął na ciągniętego leszcza sum i porwał zestaw. A to moja mama zapomniała wędki i łowiła na pożyczoną od przygodnego wędkarza który przezornie miał dwie. A to był facet w czapce jak spławik i wkoło mówił że właśnie mu bierze. A to było kontrola idąca po obu stronach tyralierą i tylko uciekających widać było na rozległych łąkach przez następne minuty. Ciekawie też było trafić na lód na kanałach . Przy dużych mrozach to się zdarza i wtedy dopiero można połowić na mormyszkę. Co zarzucenie to branie. Dziś wędkarzy nad Kamieniem trochę mniej. My z Koszalina musimy dodatkowo zapłacić bo umowy ze Szczecinem brak mimo że to te same województwo. Kiedyś umowa była, ale się zmyła. Zresztą w dość trudnych okolicznościach. Jednak jeśli ktoś chce połowić, choć bez pięknych widoków i w tłumie to cały czas warto jechać na Kamień.

Opinie (7)

wyprawy brzegiem

bardzo fajny wpis dobrze sie czyta na takich kanałkach tez idzie połowić daję 5 pozdro ;) [2018-04-06 21:43]

patagonia

Dzięki za 5. Czytałem Twoje "Przechytrzyć kropka" aż się chce jechać na kropasy. [2018-04-06 21:50]

wyprawy brzegiem

spoko spoko i dzięki ja dopiero zaczynam przygode z takowym pisaniem napewno będzie tego więcej :) [2018-04-06 22:43]

janglazik1947

Bywalismy tam w latach 95-2010. Jeździlismy najczęściej w czwórkę. Wynajmowaliśmy domek w PGR i tam mieszkaliśmy przez kilka dni, a łowilismy że cho, cho. Większość tych ryb wracala do wody. Zabieraliśmy tylko te kilkana posmakowanie. TO BYŁY CZASY kiedy z Tucholi jeździliśmy, aż do Kamienia. [2018-04-08 16:32]

patagonia

No z Tucholi to moc. [2018-04-08 18:05]

delbanka-polska

Moi znajomi do dziś jeżdżą z Koszalina na Kamień. Wyjazdy z reguły 4-5 rano, żeby być nad wodą skoro świt i zająć wybraną miejscówkę. Dziś, z tego co słyszę (i widzę na fotkach) też idzie połowić całkiem ładne płocie czy okonie. [2018-04-08 18:43]

troc

Sama prawda- pamiętam przełom lat 60-70, powiedzenie spławik przy spławiku miało swój dosłowny sens. Jak opowiadam że wędkarz prawie dotykał ramieniem drugiego wędkarza na stanowisku-niektórzy słuchają tego jak bajki. Ale tak było... [2018-04-11 19:29]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej