Kamizelka Vision Caribou
Sebastian Kowalczyk (Sebastian Kowalczyk)
2014-02-16
W zeszłym sezonie wpadła mi w oko kamizelka Vision Caribou. Gdy przesyłka tylko dotarła, ruszyłem w niej dumny jak paw nad wodę. Co ciekawe, gdy jeszcze byłem dzieckiem, pamiętam jak obserwowałem wędkarzy, którzy pojawiali się nad wodą w czapkach, na których widniało logo wędkarskiej firmy. Uważałem to wtedy za totalny obciach i objaw snobizmu. Dzisiaj takich czapek mam kilkanaście. Co gorsza właściwie nie są mi wszystkie potrzebne, a jak już, to wystarczyłaby mi jedna, ewentualnie dwie. Ja je po prostu kolekcjonuję!
Wędkarz jest zwierzęciem prostym i tak samo jak ryby na które poluje, szybko daje się złapać na rzeczy ciekawe i przyciągające wzrok. Jeśli rzeczy te są dodatkowo praktyczne, nie ma siły, która uchroniłaby go od natychmiastowego kupna. Nie straszny jest wtedy gniew żony, ani dziura w domowym budżecie, ograniczająca wydatki na drobne przyjemności. Osobnik urzeczony wyglądem przynęty, cichą pracą kołowrotka, niezwykłą akcją oglądanego wędziska lub fajną nieprzemakalną kurtką , zazwyczaj rzuca się dany egzemplarz, niczym wygłodniały szczupak na chorą płotkę. Co prawda niektóre kupowane wędkarskie gadżety nie są mu do końca potrzebne, ale z kolekcjonerską żyłką nie ma sensu walczyć. Do tego wszystkiego powoli dochodzi wędkarska moda i uzbrojeni w odpowiedni sprzęt i gadżety na łowisku zaczynamy powoli wyglądać elegancko i szykownie.
Do lamusa odchodzą zajechane gumofilce, a wraz z nim tak niemiły nam wizerunek wędkarza, który czas spędza nad wodą tylko i wyłącznie w celu załatania domowego budżetu paroma kilogramami płotek lub krąpi. Obecnie wędkarstwo to dla coraz większej grupy miłośników tego pięknego hobby sposób na życie i wyrażenia własnej osobowości. Nie ma co się o to spierać, bo tak właśnie jest. Do tego dochodzą aspekty wygody, oraz komfortu podczas łowienia. Osobiście spędzając nad wodą prawie 90% wolnego czasu, przywiązuje do tych zagadnień coraz więcej uwagi i oprócz niezbędnych przynęt, wędek i kołowrotków, staję się coraz łatwiejszym celem dla firm polujących na mnie z ofertą rzeczy praktycznych, dobrych jakościowo i miłych dla oka.
Kamizelka wędkarska - nieodzowny dla mnie element wędkarskiego stroju, w którym zazwyczaj nic nie mogę znaleźć, ponieważ za cholerę nie pamiętam co gdzie wsadziłem.
Jako zagorzały spinningista, oraz od czasu do czasu muszkarz, przemierzam z wędką brzeg rzeki, zabierając ze sobą kilka pudełek z niezbędnymi przynętami. Aby łowienie był przyjemne i komfortowe, nieodzowną częścią wędkarskiego ubioru jest w tym przypadku dobrej jakości kamizelka. Dobrze, aby przy okazji była to kamizelka do brodzenia. Koniecznie przewiewna i zrobiona z materiału, po którym woda spływa jak po kaczce. Dodatkowo musi być koniecznie wyposażona w odpowiednią ilość obszernych kieszeni, w których pomieści się tych kilka niezbędnych pudełek z przynętami. Do tego trzeba koniecznie uwzględnić miejsce, w którym schowamy odpowiednio zabezpieczoną kartę wędkarską, oraz mały wodoszczelny aparat fotograficzny, z opcją nagrywania filmów. Do tego wszystkiego dochodzą szczypce do usuwania haków z pysków okazowych drapieżników, na plecach kółeczko do podwieszenia podbieraka, kilka luźno wiszących agrafek, a w przypadku wyprawy z wędką muchową - szpulki z żyłkami przyponowymi. Wszystkie niezbędne gadżety muszą być ulokowane w sposób, pozwalający na błyskawiczne z nich skorzystanie. Dodatkowo kamizelka musi być przewiewna, a w przypadku zamoczenia natychmiast wysychała. Te wszystkie wymogi spełniła kamizelka Vision Caribou, do tego jest lekka i ładnie się prezentuje.
Przyznam się szczerze, że firmy produkujące kamizelki wędkarskie do tej pory ostro sobie na mnie używały. Działo się to głównie z jednego powodu. Chociaż większość kamizelek zaraz po kupnie wygląda bardzo fajnie, niestety część z nich już po jednym sezonie wygląda jak zużyty worek. Oczywiście nie wszystkie. Są firmy, które oferują kamizelki wykonane z bardzo porządnych materiałów, jednak cena też jest stosunkowo do tej jakości wyższa. Co sezon lub dwa kupowałem nową kamizelkę. Co dziwne wybierając się po jeansy lub koszulę do sklepu, zakupy trwają u mnie zazwyczaj 15 minut. Wchodzę przymierzam kupuję i wychodzę. W sklepach czuję się jak osaczona zwierzyna, zaczynam się pocić, a podczas trwających godzinami zakupach z moją drugą połową, złość zaczynam wyładowywać na przerażonych ekspedientkach, za co mi potem strasznie wstyd. W sklepie wędkarskim za to czuję się jak ryba w wodzie. Godzinami mogę oglądać, dotykać i przymierzać, dosłownie jak baba w butiku z bielizną. Kamizelkę Vision Caribou wybrałem w ciągu trzech minut.
Minął cały sezon podczas którego paradowałem w czymś, co jeszcze kilkanaście lat temu uważałem za objaw snobizmu i zmanierowania. Kamizelka Vision Caribou trafiła do szafy dopiero w momencie, gdy powiało ostrym chłodem i niezbędne zaczęło być używanie zimowego kombinezonu (jakbym kilkanaście lat temu wiedział że będę chodził w kombinezonie w którym wyglądam jak ludzik Michelin to bym umarł ze śmiechu). Po sezonie ciągłego używania, zalewania wodą, tytłania jej w błocie i rybim śluzie, kamizelka nie nosi prawie śladów tego co przeszła, a co najważniejsze nie rozlazła się i nie wygląda jak wór. Właściwie jej jedyną wadą, jest dość wygórowana cena, no i fakt, że nigdy nie pamiętam, w którą kieszeń co włożyłem. Ten minus jednak mogę śmiało zrzucić na karb mojego wiecznego roztrzepania.
Kamizelkę możecie sobie jeszcze zobaczyć na stronie producenta hurch.pl/caribou-vest-p41.html