Kapryśne klenie
Łukasz Rdest (lukasz)
2008-02-27
Klenie są, jak zdążyłem już wiele razy zauważyć, dosyć kapryśnymi rybami, które nie pozwalają wędkarzowi na lenistwo i pozostawanie cały czas w jednym miejscu. Ulubione miejsca tych ryb, czyli płytkie, wartkie fragmenty zbiornika, kamieniste, żwirowe dna i wszelkiego rodzaju przeszkody – mosty oraz tzw. warkocze, nie są gwarancją udanego połowu.
Mam jednak na to swoje sposoby. Chodzi o to, by często zmieniać miejsce nad łowiskiem i stosowane przynęty. Ja np. łowię klenie w ten sposób, że jeśli po wykonaniu 10 rzutów na jednym stanowisku nic nie złapię, przechodzę na kolejne. Podobnie jest z przynętami, które podczas takiej wyprawy też zmieniam kilkakrotnie. Klenie łowię najczęściej na 2-3 -centymetrowe przynęty, najczęściej na wirówki, obrotówki nr 0 lub 1, rzadziej na gumki. Z woblerów wybieram te mierzące od 1,5 do 2 cm. Takie wielkości spokojnie wystarczają na łowienie nad Bzurą, gdzie najczęściej wybieram się na klenie. W Wiśle, gdzie można je spotkać przy główkach i wypłaceniach, przynęty powinny być już nieco większe, np. 4-centymetrowe.
Generalnie luty nie jest idealną porą na łowienie kleni, zwłaszcza na spinning, choć nie brakuje takich, którzy próbują swoich sił również o tej porze roku. Sam szukałem kleni w Bzurze w tym tygodniu, widziałem już też kilku wędkarzy, którzy łowili klenie na spławik przy ujściu rzeki do Wisły. Chyba więc warto poświęcić trochę czasu i spróbować szczęścia, nawet teraz.