Karasie z Pomorza Środkowego

/ 3 komentarzy / 5 zdjęć


Karasie z Pomorza Środkowego
Przepiękna pogoda w drugiej połowie września i w końcu wyjazd nad z małżonką ulubione przez nią morze. Od samego początku już na etapie planowania zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to wyprawa dorszowa, dlatego w plecaku znalazła się chociaż moja ulubiona odległościówka i mała skrzynka z akcesoriami.
Leniuchowania nie zamierzaliśmy stosować nad naszym pięknym wybrzeżem. Dlatego też każdego dnia zaraz po śniadaniu, na pierwszym planie były nadmorskie, co najmniej trzygodzinne spacery. Później mieliśmy czas na zwiedzanie różnych miejsc w nadmorskich miejscowościach od Ustki, poprzez Darłówko i Darłowo do Dąbek. Umęczeni po kilkugodzinnym intensywnym wypoczynku, wracaliśmy do Domasławic pod Darłowo aby oddawać się dalszemu relaksowi. Moje „Szczęście” dopadało książki, natomiast ja brałem swoją odległościówka i maszerowałem nad stawek na terenie posesji właścicielki. Morskie powietrze jest czarujące, ale i zapach pałki wodnej i tataraku jaki wpadał w nozdrza nad stawkiem był także upajający
i przypominał jakże mocno liczne wypady nad jeziora Wielkopolski. Niewielkie to było łowisko, może 10x15m, jednak w zupełności pozwalało mi na dalszy relaks, tym razem w obecności młodej wilczurki Rity i starego wyjadacza wilczura Maksa. Trochę mi psiaki początkowo mieszały w sprzęcie, ale szybko doszliśmy do porozumienia. Zaraz po rozstawieniu krzesełka składałem zestaw z lekkim spławikiem, do wody wędrowały dwie garści kukurydzy i rozpoczynał się test łowiska. Zdziwiony byłem, gdyż stawek nie był mocno zarośniętego dna, więc kilkunastocentymetrowy przypon był wystarczający. Założony jako pierwszy do zestawu spławik ze wstępnym obciążeniem zmuszony byłem szybko wymienić na typowego wagglera. Spowodowane ty było tym, że podczas wyrzucania zestawu spod siebie w kierunku szuwarów spławik podczas lotu wyprzedzał obciążenie, co w efekcie groziło splątaniem zestawu.

Szybko się okazało, że rybki były wielce cwane i samo ziarenko kukurydzy nie stanowiło dla nich większej atrakcji. Najprawdopodobniej to co trafiało do stawu z pobliskiej łąki i co znajdowało się na łodygach roślinności okalającej staw, było bardziej łakomymi kąskami. Drugiego dnia postanowiłem zaopatrzyć się w czerwone robaczki nr 2 i tak wyposażony zasiadłem na uprzednim miejscu. Mały czerwony na haczyku nr 10, dwie garście kukurydzy w łowisko i zaczął się swoisty karasiowy spektakl. Lekka wystawka i ukazuje się pod odblaskową, czerwoną antenką biały pasek. Za chwilkę jeszcze w górę i widać czarny korpus spławika. Następnie na lekkim wystawieniu trochę w lewo, trochę w prawo, aby za chwilę przytopić antenkę, a wszystko to na tle odbijającej się na tafli stawku zielonych pędów pałki szerokolistnej.
http://youtu.be/gyhJo5Ku1xg
Zacięcie delikatne i nie ma kontaktu z rybą. Po kolejnych braniach przypomniałem sobie co potrafi wyczyniać niewielkich rozmiarów karaś. Jak nie wstrzeliłem się w tempo, rybka częstowała się połówką czerwonego. Pragnąc wyeliminować brania żarłocznych maluchów pospolitych i srebrnych, zacząłem stosować kanapkę czerwonego i ziarenka kukurydzy. Brania były rzadsze ale i karasie solidniejsze. Taką zabawę miałem przez cztery dni. W sobotę trochę pogoda się popsuła, więc i karasiom dałem spokój zajmując się grillowaniem dorszy i śledzi zakupionych w porcie u rybaków.

 


4.8
Oceń
(18 głosów)

 

Karasie z Pomorza Środkowego - opinie i komentarze

troctroc
0
Dobrze napisane "Umęczeni po kilkugodzinnym intensywnym wypoczynku". Pozdrawiam***** pozostawiam.
(2012-10-03 17:35)
marek-debickimarek-debicki
0
"Umęczeni" długotrwałym spacerkiem po plaży, w głębokim piasku, trzymając się za ręce, upajaliśmy się lekką morską bryzą, tym samym odpoczywając umysłowo - Kolego TROCIU. (2012-10-03 21:55)
damiano88damiano88
0
Małe pomorskie stawiki mają ten swój przedziwny klimat umią wciągnąć na długie godziny :) pozdrawiam (2012-10-10 18:18)

skomentuj ten artykuł