Zaloguj się do konta

Karasiowe sztuczki – kolejny sezon

[p]Karasiowe sztuczki – kolejny sezon

Mija już kolejny sezon, w którym to poświęcam się przechytrzaniu dużych karasi w moich jeziorach. Do tej pory mógłbym powiedzieć, że wiem już dużo na ich temat i że praktycznie mnie już nic nie zaskoczy. Jakże człowiek może się pomylić, jednak uczymy się całe życie. W przypadku wędkarstwa jest to piękna sprawa, że nie ma pewnych schematów, zachowania i żerowania ryb. Każde nasze nowe doświadczenie czy obserwacja uczy pokory, przemyśleń, czego ponowie doświadczyłem w tym roku.
Po zimowym wyposzczeniu, kiedy tylko puszczały ostatnie lody, a zima nie dawała za wygraną jeszcze w kwietniu już gorączkowo przygotowywałem się karasiowego sezonu. Tradycyjnie przygotowałem sobie dwa zestawy wędek, pierwsza para to 2 gruntówki z koszykami i 2 mocniejsze spławikówki. Bazując na zebranych w poprzednich latach doświadczeniach postanowiłem poszukać ryb w okolicach dobrze znanych mi trzcinowiskach. Specjalnie nie byłem precyzyjny określając, że łowiłem w „okolicach”, bo to stwierdzenie będzie w tym tekście odgrywało duże znaczenie. Czując się pewny swoich umiejętności, bo w końcu już tyle lat je tropię i zdałoby się wiem już o nich prawie wszystko zasiadałem na swoich miejscówkach to sam to z moim serdecznym towarzyszem takich wypraw. W pewnym momencie już nawet czułem na sobie presję, że jestem już zmuszony, aby łowić, a tu coś nie zatrybiło jak powinno. Kilka dni spędzonych nad wodą bez ryby czy nawet charakterystycznego brania zaczęło mnie zastanawiać. No, ale jak ja bym się nie mógł znać tak sobie myślałem i dalej w swoim utwierdzeniu siedziałem wygodnie w oczekiwaniu na brania. Przecież muszą się pokazać tam gdzie były co roku?! W końcu nastąpiła irytacja, której dopełnieniem był wędkarz na łodzi z pierwszymi tego roku karasiami w podbieraku. Właśnie tego dnia siedząc na pomoście z moim kompanem rozgrywałem w sobie prawdziwą burze mózgów. Analizowałem wszystkie możliwości błędów w sprzęcie, zanęcie itp. Była to jeszcze wczesna pora roku chyba 3 tydzień kwietnia niecałe 2 tygodnie po zejściu lodu.

I tak siedząc sobie na krzesełku obserwowałem w bezruchu wodę i okolicę suchych jeszcze trzcinowisk. Poziom wody był bardzo wysoki wręcz woda prawie wchodziła nam na pokład. Nagle dostrzegłem w przeszytej pierwszymi promieniami słońca wodzie przemykające systematycznie cienie. Było to gdzieś 30-40cm pod powierzchnią na granicy trzcin i wody. Szybko zaangażowałem do tej obserwacji mojego towarzysza, który też to zauważył. Chcą już kończyć tą kolejną nieudaną sesję wydałem pełen optymizmu okrzyk Leszczek coś tu nie gra, eksperymentujemy!!! Po szybkiej analizie sytuacji zdecydowaliśmy się na przesunięcie zestawów dosłownie na granicę trzcin i dodatkowo umieścić przynętę w połowie głębokości.
Mając w pamięci lata młodości spędzone nad stawem gdzie łowiłem te większe karasie i liny pod nawisami traw na przedwiośniu postanowiłem drugi zestaw umieścić tak żeby mały spławiczek leżał na suchej połamanej trzcinie a długi przypon z robakami zwisał pod wodą. Szybka korekta zestawów, wymiana spławików na te bardzo mocne bo wiedzieliśmy, że będzie to grozić licznymi zaczepami i zerwaniami.

Wędki poszły w wodę... I jak myślicie?? Jaki był efekt? A no był i to już po kilku minutach!

Pierwszy karaś!! Potem drugi.. trzeci... Największy miał grubo ponad 2 kg. Brały zestaw z przynętą umieszczoną w pół wody lub 15-20cm nad dnem, ale dokładnie w pasie trzcinie nie dalej niż 10 cm! W ogóle nie pobierały przynęt z dna, co było wręcz schematem w poprzednich latach. Brak precyzji w łowieniu i nie reagowanie na zmiany mnie zgubiło. Okolice trzcinowisk nie były przyjazne dla karasi i żerowały/pływały tylko w dosłownym kontakcie z trzcinami. Mogło to być spowodowane wysokim stanem wody i jej dużej przejrzystości. Ta lekcja pokory sprawiła, że znowu poczułem się jak uczeń w szeregu przed kolejnym rokiem szkolnym.

Takiego zachowania tych dużych karasi nigdy jeszcze nie zaobserwowałem. Z reguły ryby pojawiały się na żerowiskach głównie w okolicach trzcin w pasie do 5 metrów wgłąb jeziora. Oczywiście przynętę pobierały tylko z dna, a w tym roku coś im się odmieniało. Ten schemat potwierdziło kilku innych wędkarzy głownie łowiących z łodzi. Po tym wiekopomnym odkryciu zacząłem szybko udoskonalać metodę pod względem sprzętu jak i nęcenia. Metoda ta wymaga mocnego długiego wędziska minimum 3,8m oraz grubej żyłki i mocnego kołowrotka, gdyż ryba zaraz po zacięciu ucieka w trzciny i hol przybierał postać siłowego. Najlepszym wyjściem było użycie łodzi, ale ja takowej nie miałem i nadal robiłem to z pomostu. Jeżeli chodzi o nęcenie to najlepiej sprawdzało się nęcenie w słupie to jest częste rzucanie niedomoczonej zanęty żeby pracowała w toni. Ryby zdecydowanie lepiej reagowały na zanętę opadającą z góry niż na podnoszącą się od dna. Dało się zauważyć, że podczas swoich wędrówek przystawały zaciekawione i wyłapywały grubsze opadające frakcje.

Jako że też od niedawna łowię wyczynowo postanowiłem kilka trików zapożyczyć z tej dziedziny i zacząłem regularnie strzelać z procy po dosłownie kilka białych robaków, co okazało się bardzo skutecznym sposobem na przytrzymanie ryb przy trzcinie. Zmontowałem też zestaw opadowy wzorując się na tych wyczynowych, ale znacznie „grubszy” małe śrucinki były rozłożone na żyłce na całej jej długości co 5cm. Na hak zakładałem 2-3 białe robaki. Taka metoda wymaga sporej pracy. Częste przerzucanie zestawu oraz strzelanie robakami wymaga sporego zaangażowania i cierpliwości. W zamian ryby odwdzięczały się pięknymi agresywnymi braniami i widowiskowymi holami. W ten sposób potrafiłem złowić nawet kilkanaście karasi z przedziału 1,4 - 1,8 kg. Często trafiały się też duże wzdręgi i płocie, a i garbaty okoń nieraz nie odpuszczał. Chłonny jeszcze to większych doznań wypróbowałem tą metodę przy użyciu mojej ukochanej tyczki. Zabawa była nieziemska bo rzadko można tyle dużych ryb tyczką połowić. Wyczyn to już jednak inny temat lecz amatorów odsyłam na stronę doświadczonego wyczynowca Tomka Horemskiego, który napisał na temat łowienia karasi tyczką i batem dwa bardzo fajne materiały z dokładnymi instrukcjami - polecam. Jeżeli chodzi o moją historie to dodam jeszcze, że taki schemat brań utrzymywał się przez miesiąc później karasie przestały się już pojawiać i w żadnej partii jeziora już tak nie brały. Zdarzały się oczywiście pojedyncze sztuki, czasem i dwie ale to już nie to… Być może ilość złowionych ryb nie imponuje w porównaniu z innymi latami, ale za to satysfakcja nieporównywalna co oddaje zdjęcie w tym tekście.

Monotonia i schematyczność nigdy nie jest ciekawa nawet w wędkarstwie. Pewnie jest to jednym z bodźcy, który czyni wędkarstwo tak ciekawym sposobem spędzania przyjemnie czasu. Sam już jestem ciekaw, co będzie następnym razem, czym będę zaskoczony i o czym tu znowu napiszę…
[/p]

Opinie (10)

Spawciu

piekne rybki , fajnie walcza :) i ciekawe spostrzezenia :) u mnie tez w zaleznosci od wiatru i fali sie przenosza w dany kierunek brzegu , ze nie zawsze na tej samej stronie wody mozna je lapac [2013-10-03 10:34]

marek-debicki

Wczesna wiosna, krótko po zejściu lodu i trzcinowiska. Szczególnie miejsca nasłonecznione. Wędkowanie zdecydowanie nad dnem lub w połowie gruntu. Tak, to lubią karasie srebrzyste. Pozdrawiam i *****pozostawiam [2013-10-03 11:26]

kamil11269

Bardzo ładny karaś. ***** i pozdrawiam :) [2013-10-03 19:10]

lipa43

5 [2013-10-04 16:40]

baqo

Gratulacje pięknego karasia,aż jestem w szoku że takie się spotyka,pozdr. [2013-10-05 08:23]

rysiek38

Tą metoda co opisyjesz też łowię po roztopach ale najczęściej podchodzi spora krasnopiórka i okoń,karas u mnie trzyma sie przy grazelach - czasem tez trafia sie linek.P.S . Niezłe efekty miałem z lodu w lutym ale z tym ze tylko srebrzysty [2013-10-08 19:21]

rysiek38

dopiszę że na ochotkę na mormyszce około3-5cm nad dnem..dodałem spławik by dokładnie ustawić i tak średnio co minutę delikatnie poidnosiłem zestaw o ok 0,5 metra na moment by dać mu swobodnie opaść po chwili [2013-10-09 18:32]

marek200657

piękne rybki gratulacje [2013-10-10 08:21]

PanciOxD

Piękny Karaś , Gratuluje ***** [2013-10-13 22:18]

SVT

Bardzo piękny. A najbardziej zachwyca to człowieka, że jeszcze istnieją takie wody. Oczywiście można taką złowić, ale wyłącznie na prywatnym zbiorniku. Gratulacje i życzę większej sztuki. [2014-01-18 08:40]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej