Karp dla każdego
Piotr Berger (piotr_berger)
2015-07-05
Od kilku lat karp powraca na tron króla polskich wód (mam nadzieję, że dożyję czasów podobnych czasów dla wodnych drapieżników). Komercyjne łowiska karpiowe powstają jak grzyby po deszczu, a w sklepach krzyżują się nazwy sprzętu, że wstyd poprosić o zwykły spławik czy haczyk. I dobrze, że tak się dzieje, bo karpiarze są prekursorami powrotu wielkich ryb do naszych wód. Pewnie nie zdają sobie nawet sprawy, że prowadzą świetną akcję promocyjną szacunku do przyrody i odpowiedniego zagospodarowania wód. Głównie dzięki nim wiele urokliwych rozlewisk, jezior i stawów wyniszczonych przez kłusowników i złe zarządzanie rozkwita.
Zaczęło z powrotem żyć pięknymi rybami. Brzegi straciły „urok” śmieciowego szamba a stały się matecznikami przyrody, gdzie spadającą z liścia kropla wody urasta do cudu lśniącego diamentu. Wprawdzie nie jestem zwolennikiem długich zasiadek karpiowych, ale Panowie Karpiarze chylę przed wami czoło za zaangażowanie w realizację i propagowanie prawidłowych zachowań nad wodą!!! Nie wiem, ale pewnie z zazdrości podnoszą się głosy, że dopieszcza się gatunek inwazyjny. Chciałbym, żeby wielu ludzi mieniących się autochtonami miały taką metrykę historyczną jak karp. Pierwsi angielscy osadnicy, którzy dotarli w 1620 roku na statku „Mayflower” do ziemi obiecanej, jaką była Ameryka Północna są o pięćset lat spóźnieni w stosunku do karpia, który został sprowadzony do Polski przez Cystersów najprawdopodobniej na początku XII wieku. Pierwszy pisany dokument o karpiu na ziemiach polskich pochodzi dopiero z 1466 roku, od znanego kronikarza bitwy grunwaldzkiej Jana Długosza.
W swoich kronikach opisuje on m.in. 3 karpie w herbie śląskiego rodu Korczbok. Wynika z tego, że już w XIII-XIV wieku karp był szeroko rozsiedlony w wodach Polski. Dla fanów tej ryby polecam napisaną świetnym tekstem zabawną „Historię karpiem pisaną” Jan Motyla. Ciekawe, że wszyscy inkwizytorzy karpia tak mało energii poświęcają moim zdaniem dużo groźniejszym najeźdźcą jak; babka bycza, trawianka, czebaczek, czy choćby już wszechobecny karaś srebrzysty. Cieszę się, że administratorzy wód pomału zaczynają rozumieć wędkarzy i ich potrzeby. Może już niedługo będziemy mieli dylemat, nad którym krajowym rybnym łowiskiem spędzić czas z wędką i zostawić trochę…kasy w Polsce zamiast za granicą!!!
PS. Pozdrawiam i polecam takie łowiska jak choćby jezioro Miłoszewskie na Kaszubach, zbiornik Wzory koło Nasutowa na Podlasiu, jezioro Ostrowite Piotra i Barbary Wachowskich koło Golubia Dobrzynia, czy Batorówkę koło Jeżowa.