Karpiarze gadżeciarze - wyprawa w Boże Ciało
użytkownik 38843
2010-06-09
3 czerwca razem z kolegami ruszyliśmy nad jezioro. Naszym celem jak to zwykle bywa były karpiska. U celu byliśmy koło południa. Na łowisku panowała niczym nie zakłócona cisza. Pogoda burzowa a powietrze stało. Zaczęliśmy się rozpakowywać. Zajęliśmy miejscówki, sypnęliśmy kukurydzę i kulki proteinowe. Ni stąd ni stamtąd za naszymi plecami pojawił się SUV audi Q7. 'No to pewnie jakaś bogata szycha na karpiochy jedzie' - wtrącił kolega. Samochód zatrzymał się kilkanaście metrów od nas. Wycofał w kierunku wody i wysiadło z niego dwóch gości w różnym wieku. Coś jakby ojciec z synem. Na nosach mieli okulary przeciwsłoneczne, na głowach identyczne czapeczki a poubierani byli w kolorze moro. Postali chwilę nad wodą, starszy tłumaczył coś młodszemu. Po kilku minutach zaczęli rozładowywać auto. Wyciągali jakieś podesty, stanowiska niczym zawodowi tyczkarze, rod pody tripody, wiadra zanęty wędki, sygnalizatory.
Wtedy wszyscy trzej jak na zawołanie powiedzieliśmy' Karpiarze gadżeciarze. Ich sprzętu na brzegu przybywało a my coraz bardziej zaczęliśmy komentować i wyśmiewać się z ich poczynań. Wszystkie sprzęty bardzo powoli i delikatnie poskładali w jedną całość. Na stanowisko-kombajn wszedł młodszy z nich, siadł na fotelu i wszystko w koło, jakby w jakiejś modlitwie przed łowieniem, zaczął dotykać rękami i poprawiać. Przy niewielkiej pomocy starszego mężczyzny posłał pierwszy zestaw do wody. Od razu zaczęliśmy się śmiać, że gadżeciarze nie bardzo mają pojęć zarzucić zestaw, mimo iż we dwóch to robią. Nasze zestawy również wylądowały w wodzie – zawody rozpoczęte. Po około godzinie u sąsiadów zagrał sygnalizator. Młodszy zaciął i zaczął holować pierwszą sztukę zawodów. Po kilku minutach karpik ok 3 kg był tuż przy brzegu. Starszy wziął podbierak, zanurzył w wodzie, lecz kompan sprawy mu nie ułatwiał. Mimo instrukcji prowadził rybę obok podbieraka jakby nie chciał aby do niego trafiła.
Panowie tańczyli z ty sprzętem nad biednym karpiem a my mieliśmy ubaw po pachy. W końcu karp wylądował na brzegu. Szczęśliwy pogromca ryby pierwszy raz zeszedł ze swojego stanowiska. Zaczął głaskać i macać tego karpia czego nie sposób było nie skomentować. Wymacał, wymacał nawet nie zrobili fotki tylko posłali do wody. Sytuacja po jakiejś godzinie powtórzyła się. W tym momencie przegrywaliśmy z naszymi sąsiadami 2 : 0. Szybko zrekompensowaliśmy to sobie podśmiewając się do siebie z karpiarzy gadżeciarzy. Jako że wleźli nam na ambicję postanowiłem zrobić mały wywiad, podejrzeć na co panowie łowią. Zacząłem dreptać w kierunku obozu przeciwnika. Niby do nich, niby obok. Burzowa pogoda robiła się coraz bardziej burzowa. Jeden mocny podmuch wiatru strącił młodemu czapkę, która wylądowała pod moimi nogami. Bo oczywiście wroga zachodziłem pod wiatr. To jest dobry moment aby podejść i zapuścić żurawia – pomyślałem. Podniosłem czapkę, otrzepałem i podałem chłopakowi.
Ja wyciągam rękę z czapką a on nic. Proszę – powtórzyłem. Wtedy zdjął okulary. To co w tamtej chwili zobaczyłem zamurowało mnie. Stałem w bezruchu chyba dobrych kilkanaście sekund. Czułem jakby coś bardzo zimnego spłynęło po mnie od głowy zaczynając aż po stopy.W tych kilkanaście sekund przypomniało mi się wszystko co ten chłopak tego dnia robił a razem z tym wszystkie nasze docinki i komentarze. Jeszcze raz spojrzałem na jego twarz bez okularów, jego oczy były szare! Uświadomiłem sobie, że chłopak jest niewidomy. Dlatego siedział ciągle na tym swoim podeście. Dlatego tak macał tego karpia i swój cały sprzęt przed łowieniem. Dlatego nie robił sobie zdjęć, których i tak pewnie nigdy by nie zobaczył. Poczułem się wtedy jak najgorsza świnia.. Wróciłem do kolegów, zaczęli się dopytywać na co gadżeciarze łowią. Wtedy opowiedziałem im co mnie spotkało na mojej misji. Do końca naszych połowów siedzieliśmy cicho jak zbite psy. Ciągle nie mogłem oderwać myśli od tego chłopaka.
Tak nie cierpię pozerstwa i obłudy a kim ja się w tym momencie okazałem? Jedno wiem na pewno: Nigdy już nie będę oceniał ludzi po wyglądzie czy po sprzęcie wędkarskim. I Wy też pamiętajcie: Nie zawsze to co widzą oczy jest prawdą. Czasem prawda jest ukryta dużo głębiej.
Nie każdy kto dźwiga w reklamówce 20 płotek czy uklejek jest mięsiarzem. Być może dostał nowy przepis od kumpla na przepyszne ryby z octu. A te jego okazy to pierwsze w życiu zabrane ryby. Nie każdy kto wypuszcza szczupaka do wody jest wspaniałym wędkarzem stosującym „filozofię” C&R. Być może dla niego szczupak to tylko łeb, ogon i masa trocin po środku. A w krzakach ma 10 sumików na które jeszcze obejmuje okres ochronny. Nie zawsze biedny starszy pan nad wodą to miły rozmowny „dziadzio” Być może właśnie pilnuje swoich sieci i sznurków. I w końcu nie każdy bogaty wędkarz to snob, gadżeciarz i pozer.
Materiał zgłoszony na konkurs wedkuje.pl