Karpie z Bartoszowa

/ 7 komentarzy / 14 zdjęć


Pogoda jak pogoda, czy dobra czy złą? Dla mnie w sam raz, a jak dla ryb? Zobaczymy. Około 13*C na termometrze o godzinie 14. Lekki wietrzyk, godzinę temu lekko popadało. Pogoda na karpie dobra - przynajmniej dla mnie. Liczyłem po ciuchu na to, że w końcu coś uderzy bombką pod kij, a nie to co na często odwiedzanej przezemnie żwirowni. Koło 13 kurier dowiózł mi jeszcze matę karpiową Konger - ale o niej za niedługo. A więc sprzęt już zapakowany do auta. Rodzice z siostrą zamierzali jechać do ciotki, a mnie zostawić na Bartoszowem. Dla mnie propozycja nie do odrzucenia.
Po przybyciu na staw sprawdzam tablicę informacji: kilka dni temu staw był zarybiony karpiem, a 29 czerwca ma zostać wpuszczony węgorz. Na węgorka też można by się kiedyś wybrać. Ale dziś jesteśmy na karpiach. Sprzęt do rąk i idziemy. Ku mojemu zdziwieniu brzeg "koło trzcin" został całkowicie wolny. Wszyscy wędkowali na innych brzegach. Mój ulubiony i moim zdaniem najlepszy brzeg wolny?! Dziwne, ale prawdziwe. Idziemy tam gdzie zawsze. Wiedziałem już gdzie zarzucić rosówkę, żeby złapał ją ładny okoń. Pomyślałem, że jak karpie nie będą współpracować to tak zrobimy. Mój sprzęt, jakiego używałem to: przypon z włosem (przypon około 20 cm), żyłka główna 0,335mm, koszyk 60 gram na rurce antysplątaniowej, kołowrotek Konger Medalist Team Carp 340 oraz teleskopowe wędzisko długości 2,70 m. Do tego elektroniczny sygnalizator brań od Jaxona.
Nie chciało mi się bawić z kukurydzą, więc, żeby zacząć szybciej "moczyć kija" założyłem kukurydzę na haczyk (dokładnie dwa ziarenka kukurydzy) i rzuciłem w "okoniowe miejsce". Sygnalizator na żyłkę i rozpakowujemy resztę. Nie rzuciłem zestawu zbyt daleko, ponieważ wiedziałem, że nie ma to sensu. Ryby pluskały się niedaleko brzegu. Rozkładam sprzęt, a tu nagle pi-pi-pi-pi! Wolny bieg szaleje. Zanim wstałem nastała cisza. Wracam do sprzętu i znowu piszczy. Tym razem zdążyłem podnieść wędzisko i zaciąć. Na początku ryba idzie spokojnie przy dnie. Nie chciała dać się wyciągnąć do powierzchni. Przy brzegu jakby opadła z sił. Przygotowuję podbierak, luzuję odrobinkę hamulec. Gdy włożyłem podbierak do wody ryba oszalała. Na powierzchni pokazał się karp, który zaraz odjechał około pięć metrów. Jeszcze ze dwie minuty holu i ryba opadła z sił. Na nowej macie zagościł pierwszy gość - karp 43 cm. Na oko około 2 - 2,5 kg. Jak na te rozmiary karp był bardzo gruby. Szybko go odhaczyłem i znów położyłem na macie. Podeszłem po telefon i włączyłem samowyzwalacz. 10 sekund i pstryk. Zdjęcie jest. Sprawdzam szybko jak wyszło - trochę ciemne ale będzie. Karp po chwili reanimacji godnie odpłynął. Szybko zanęta do koszyczka i rzucamy teraz bardziej na lewo - niedaleko trzcin. Wędzisko chwilę poleżało i nastąpiło lekkie podciągnięcie sygnalizatora. I cisza. Zostawiłem zestaw w wodzie na pięć minut. Nic się nie działo, więc wyciągnąłem sprawdzić co się dzieje. Teraz kukurydza była założona na włosie. Po wyciągnięciu zestawu z wody, włos był cały poplątany. Czy to sprawka ryby? Nie zwijałem szybko zestawu, żeby ryby się nie wypłoszyły, więc ja go chyba nie poplątałem? Zakładam teraz na haczyk - pomyślałem i rzuciłem w to samo miejsce. Nagle na terenie stawu pojawił się kuzyn. Wziął nawet ze sobą krzesełko, więc można było spokojnie pogadać o sezonie. Jego klub zajął 9 miejsce w lidze Okręgowej, a mój 6. Trochę wymiany doświadczeń z sezonu. Potem przeszliśmy na rozmowę o wędkarstwie. Kuzyn wcześniej też łowił na tym stawie, ale teraz łowi tylko na spinning, najczęściej na Jeziorze Sieniawskim. My tu gadu gadu, a tu coś niepewnie piszczy. Sygnalizator w dół, i zaraz w górę. Uspokoiło się? Raczej nie! Nie miał już skąd wyciągać żyłki, więc postanowił wygiąć wędzisko. Ryba na początku ładnie odjechała, ale potem dała się wyciągnąć do powierzchni niedaleko brzegu. Ale gdy nas zauważyła wpadła w szał. Co się nie działo.... ryba robiła co chciała, a hamulec trzeszczał. Po pewnym czasie się zmęczyła. Kuzyn szybkim ruchem podbiera rybę. Na macie okazało się, że ten karp ma, aż 50 cm! Jak na razie jest to mój największy karp i jak się potem okazało największy złowiony w tym sezonie na tym łowisku. Krótka sesja zdjęciowa i wraca do wody. Później przez trzy godziny nic się nie działo. Kuzyn pojechał, a ja założyłem dwie dendrobeny. Rzuciłem w "okoniową miejscówkę". Tata z wujkiem przyjechał po mnie. Pakuję sprzęt, a tu nagle pipipi. Zacięcie i walczący 25 centymetrowy okoń ląduje na brzegu.
Wyprawa była udana. W końcu przełamałem złą passę znad Trzciany. Dodam, że wszystkie ryby wróciły do wody. Okoń miał z tym trochę problemów, bo połknął - jak przystało na okonia - bardzo głęboko. Postanowiłem zacząć używać haków bezzadziorowych. Postanowiłem również, że do domu będę brał karpie 35-40 cm, żeby nie było potem, że nie chcę nic brać do domu i co za tym idzie było by mniej wyjazdów. Ale wszystkie dzisiejsze ryby wróciły do stawu. Pozdrawiam Kamil Skwara.

 


4.7
Oceń
(22 głosów)

 

Karpie z Bartoszowa - opinie i komentarze

dunster35dunster35
0
Kolejny ciekawy artykuł. Gratuluję karpi i zostawiam ***** (2013-06-28 15:54)
1998ad19981998ad1998
0
super gratki rybek ***** (2013-06-29 17:49)
marzaj17marzaj17
0
Gratulacje ***** A na co łapałeś ? (2013-06-30 21:37)
karolpolawiacz karolpolawiacz
0
gratulacje, widzę ze pogoda idealna (jak dla mnie) :) (2013-06-30 22:33)
kamil11269kamil11269
0
Dla mnie też pogoda idealna :) Jest w opisie, że łowiłem na kukurydzę (ile ich to nie zdradzę, bo spisuje się to tam rewelacyjnie) oraz na dendrobenę (tego okonia) w mojej "okoniowej miejscówce". Na kulki nie ma tam wogóle efektów. (2013-07-01 10:23)
spizuspizu
0
Bardzo fajnie to opisałeś.Powodzenia w dalszych trofeach. (2013-07-01 21:27)
andrzej kolendowskiandrzej kolendowski
0
Oby wszyscy tak chcieli sie podzielić sukcesami nad wodą. Gratuluję. (2013-07-09 08:51)

skomentuj ten artykuł