Zaloguj się do konta

Karpie z trzcinowiska

Wstęp
Miesiące wakacyjne zleciały jak z bicza strzelił i nawet się nie obejrzałem, jak mamy wrzesień za pasem. Wiele godzin spędzonych nad wodą w letnich, europejskich, a niekiedy wręcz afrykańskich warunkach, charakteryzujących się ponadnormatywnymi upałami, nie przyniosło niestety oczekiwanych efektów. Na obecną chwilę, na gorąco, jeszcze za wcześnie na głębsze analizy i refleksje, jednak jeden z ostatnich wypadów na „rodzime jeziorko” zmusił mnie do zmiany taktyki wędkowania o 180º.

Otóż w środku tygodnia miałem możliwość oddać się po raz kolejny swojej pasji i z wtorku na środę wybrałem się nad wodę. Umiarkowany wiatr z kierunku płn.zach., cieplutko, pogoda marzenie. Wczesne godziny przedpołudniowe, perspektywa wolnego czasu, jednocześnie możliwość wykorzystania sprzętu pływającego, wręcz zachęcały do przeprowadzenia wodnego zwiadu. Szykując się do wędkowania w takich warunkach i na swojej wodzie, nie było mowy o rekonesansie prowadzonym na oślep. Już pierwsze wyjście w rejon wypłycenia, położonego we wschodniej części jeziora spowodował mocniejsze bicie serca. Potwierdził on bowiem obecność wygrzewających się na słońcu, całkiem przyzwoitych, kilkukilogramowych karpi i amurów. Fakt ten został potwierdzony w godzinach popołudniowych w podobnym miejscu, w rejonie tzw. pomostu żeglarskiego.

Wybór łowiska
W tym dniu o wyborze łowiska zdecydowało nie tylko rozpoznanie wzrokowe łowiska, ale głównie prognoza pogody. Przewidywane burze w godzinach nocnych zmusiły mnie do przyjęcia koncepcji bezpiecznego wędkowania z brzegu, chociaż woda wskazywała wręcz zgoła odmienne rozwiązanie. Właściwe wędkowanie na wybranym łowisku w rejonie trzcinowiska, nastąpiło dopiero w następnym tygodniu.

O takim, a nie innym zachowaniu się karpi i amurów w trzcinowisku, wiem nie od dzisiaj. Na jeziorze są dwa niewielkie wypłycenia, porośnięte obecnie ostatkami niegdyś bujnych trzcinowisk. W rejonach tych pozostało jednak wiele ściętych, przez ustępujący lód, kikutów suchych trzcin. Dno jest pokryte niewielką warstwą jasnego mułu o głębokości od kilku do kilkunastu centymetrów. Miejsce to jest zlokalizowane we wschodniej części jeziora i graniczy z olszynowym zagajnikiem, który do przedpołudniowych godzin daje solidny cień. W południe zaś i w godzinach popołudniowych miejsce te nawiedzają nawet najskromniejsze promienie słońca i nawet w upalne dni, pośród gęstych trzcinowisk ryba znajduje tam schronienie i pożywienie. Na dodatek te dwa rejony, rozgranicza dość intensywnie eksploatowane w okresie wakacji kąpielisko, co może dla ryb być dodatkową atrakcją zwłaszcza w godzinach nocnych.

Dotychczas wędkując w tym rejonie z łodzi, zazwyczaj ustawiałem się w pobliżu kąpieliska i czekałem z rana lub pod wieczór, na migrujące ryby z głębi w trzcinowisko i odwrotnie.

Wybierając się na wędkowanie dwa dni później, korzystając ze sprzyjających warunków atmosferycznych, stabilnej pogody, postanowiłem sięgnąć do przysłowiowej paszczy lwa i zapolować na karpie i amury jeszcze przed zmrokiem pośród trzcinowiska.

Taktyka wędkowania
Podejście większych ryb, zlokalizowanych na płyciźnie i blisko brzegu, na dodatek w czystej wodzie, jest dużym wyzwaniem. Przyjąłem więc koncepcję napłynięcia katamaranem z wiatrem, z minimalnym użyciem wioseł, na bezpieczną i zarazem niewidoczną dla ryb od strony trzcinowiska odległość. Po zakotwiczeniu, położę w upatrzonym rejonie zestawy z kulkami pływającymi i lekko podnęcę pelletem za pomocą procy. Dwie wędki karpiowe zakończone zostaną linką lead core i długimi przyponami wykonanymi z fluorocarbonu. Nęcenie będzie symboliczne. Stwierdziłem, że wystarczy garść pelletu wystrzelona w upatrzony rejon i odrobina szczęścia i cierpliwości.

Przygotowania i wybór zestawów
Bezpośrednia bliskość trzcinowiska wymusiła automatycznie zastosowanie z jednej strony silnego zestawu, z drugiej zaś płycizna i przejrzystość wody jednoznacznie wskazały na potrzebę użycia materiałów zgranych kolorystycznie ze środowiskiem wodnym. Mając powyższe na uwadze do żyłki głównej podpiąłem beżowy przypon Lead Core w kolorze dna, natomiast nowością w tej sytuacji był wypatrzony na You Tube i zastosowany zestaw, stworzony na bazie silnego fluorocarbonu o średnicy 0,40mm. W moim przypadku zastosowałem fluorocarbon Trilene amerykańskiej firmy Berkley. Do zmontowania zestawu użyłem, pokrywane teflonem haczyki Raptor Stiff Rigger MKII. Ucząc się wiązania tzw. zestawu „IQ D-RIG” skorzystałem z video – Jhonny SC zamieszczonego na You Tube 

Pierwszy, dłuższy filmik pokazuje sposób wiązania zestawu, drugi natomiast jego zachowanie, w zależności od sposobów podania i rodzaju użytych kulek. Lektura świetna, jednak jak zazwyczaj w moim przypadku, aby właściwie wykonać zestaw musiałem wspomóc się sporządzonymi naprędce pomocniczymi rysunkami, które pozwoliły mi utrwalić kolejność czynności zapewniających poprawność zawiązania zestawu. O ile poradziłem sobie ze sztywnością fluorocarbonu, o tyle więcej uwagi musiałem poświęcić zabudowywaniu krętlika w kulce, mocowanego na łuku fluorocarbonu, na wysokości trzonka haczyka. Warto tu zwrócić uwagę na odpowiedni dobór wielkości kulki, krętlika i konieczności poszerzenia w kulce do odpowiedniej wielkości otworu, umożliwiającego wciśnięcie krętlika w kulkę.

Wychodzimy na łowisko.
Sprzęt pływający, wędziska, kołowrotki i przypony zostały dopracowane z wielką pieczołowitością i wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Nad jezioro dotarłem krótko po 16.00. Sprawnie uzbroiłem wędziska przed wypłynięciem. Szybko załadowałem sprzęt na katamaran i pełen optymizmu ruszyłem na wodę.

Zaopatrzony W trzydziestometrową linkę kotwiczną, zakończoną ciężką betonową kotwicą wpłynąłem na łowisko od nawietrznej. Położyłem pierwszą kotwicę w odległości umożliwiającej mi wykonanie rzutu karpiówką z niewielkim obciążeniem. Znoszony wiatrem w kierunku trzcinowiska odpuszczałem luz na linie, aż znalazłem się na wybranej odległości. Po zawiązaniu pierwszej kotwicy, wykonałem kotwiczenie blokujące drugą, równie mocną.

Bazując na sprawdzonych od dłuższego czasu i w każdych warunkach, uniwersalnych podpórkach firmy MAD, wkręciłem sztyce w gruby drewniany pokład katamaranu, umożliwiając tym samym stabilne ułożenie zestawów.

Na skraj jednej kępy położyłem pływającą kulkę o zapachu orzech tygrysi i tam rozproszyłem, na powierzchni około 4-6m2, wystrzeloną z procy garść 8mm pelletu. W podobny sposób położyłem drugi zestaw zaopatrzony w pływającą kulkę o zapachu truskawki w rejon kępy. Podczas układania zestawów i nęcenie nie zauważyłem w łowisku jakiegokolwiek poruszenia, można więc było wnioskować, że ryba nie została wypłoszona. 

Przez dobrą godzinę panował totalny spokój, dopiero przed 18.00 zanoto wałem na zestawie z orzechem tygrysim, delikatne podszarpywania. Chwilę później nastąpił pisk sygnalizatora, skwitowany zdecydowanym zacięciem. Zacięta na płytkiej wodzie ryba utworzyła potężny wir i po chwili grzbiet karpia ukazał się na powierzchni. Dokręcony dość mocno hamulec kołowrotka nie pozwolił rybie wyciągnąć łatwo zestawu i wbić się w trzcinowisko, zmuszając ją do wyjścia na otwartą wodę. Dalszy element holu był już tylko formalnością.

Na drugie branie czekałem aż do zapadnięcia zmroku. Niebo zaciągnęło się od zachodu ciemnymi altostratusami, przykrywając lekko zachodzące słońce. Gdy słońce schowało się za koronami drzew, na prawym zestawie daje znać raz czerwona, raz zielona lampka sygnalizatora, pyk, pyk. Powoduje to wzmożoną czujność. Jedna ręka na dolniku, druga na hamulcu kołowrotka. Ciszę łowiska przerywa ciągły, przenikliwy pisk i sygnał świetlny czerwonej lampki sygnalizatora. Ryba odchodzi z trzcinowiska w prawo i wciska się w przesmyk pomiędzy dwoma platformami, wbijając się w zatopioną zawadę.

Przez krótką chwilę jeszcze walczę o jej podniesienie, jednak po chwili prawdopodobnie spina się z zestawu. Jest już całkiem ciemno. Łowisko na obecną chwilę zastało spalone. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko podnieść kotwice i zakończyć wędkowanie.

Rozemocjonowany wspaniałą zabawą i usatysfakcjonowany wędkowaniem, jeszcze podczas klarowania sprzętu obiecałem sobie, że powrócę tutaj jak najszybciej, może za dwa, trzy dni. Jednak informacja o „dzikim zarybieniu karpiem” i wyłączeniem łowiska na okres dwóch tygodni przekreśliła ewidentnie dobrze zapowiadającą się zabawę i wymusiła przeniesienie się na Błękitny Staw. Mam nadzieję, że wędkowanie na nim będzie równie owocne.

Opinie (9)

Ricox

Gratulacje rybek :) za artykuł należy się zasłużone 5 gwiazdek aż nabrałem ochoty iść na ryby :) [2015-09-15 10:26]

Makrela2011

Gratulacje 5 oby więcej takich okazów i życzę połamania kija pozdrawiam [2015-09-16 11:51]

JarekSz

Brawo brawo świetny artykuł ,ja w tym sezonie jeszcze nie złowiłem karpia ,może trzeba zmienić nawyki życzę powodzenia [2015-09-16 12:24]

w6i6e6

Zasłużona 5-ka! [2015-09-18 16:03]

szuwarowobagienny

Tu widać jazdę, trochę w prawo, trochę w lewo, taka jazda polityczna. Jeszcze jak dodamy, że pewnie było jeszcze trochę w tył, trochę w przód, no to już jazda apolityczna, bez zabarwień lewych czy prawych, czerwonych czy białych. Ale napewno z kilkoma złotymi łuskami jak przystaje na Polska, biało - czerwona, ze złotymi dodatkami (szpony i dziób w przenośni). Och te pykania i odjazdy. Oby jak najczęstsze. Super jazda była zapewne. [2015-09-18 18:51]

rysiek38

Na takich lowiskach to jak dla mnie kulka wodna i skórka z bułki i całkowicie z powierzchni na pół metrowym przyponie, czasem smaruję ją serkiem topionym lub miodem i działa - czasem trafiają się krasne 30+ [2015-09-18 22:50]

Bernard51

Staram się nikogo nie oceniać, ale nieraz z chęcią czytam ciekawe wpisy które lekko i zaciekawieniem sie czyta, i takie wpisy lubię poczytać, jest wszystko albo prawie wszystko zawarte dla tych już zaawansowanych jak i dla młodych dobre wskazówki. [2015-09-19 14:17]

szuwarowobagienny

Marku, a jaką miał wagę? pytam, bo jestem jeszcze nowicjusz i zielony, a mój rekord karpika to 3,45 kg.(od kwietnia 2014). Myślę, że sedno sukcesu zawarłeś w zdaniu: \"Stwierdziłem, że wystarczy garść pelletu wystrzelona w upatrzony rejon i odrobina szczęścia i cierpliwości.\" Cierpliwości mi brakuje, ale w życiu chyba jestem szczęśliwy. Wiesz, dzieci, małżonka, dom, praca, łąki, jeziora i lasy. Teraz rybki. Żyć, nie umierać ! Myślę, że to prawda, nawet święta prawda. Przyjemność czytania takiego bloga. Pozdrowionka. [2015-09-20 18:11]

marek-debicki

Rybka była w przedziale 3-4kg. [2015-09-23 09:33]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Hajda na wzdręgę

Niestety rok ten jest dla mnie po prostu paskudny i na prawdę nie miałem…

Oścista miłość

Wzdręga, vel krasnopióra, vel złotka, szczególnie ta powyżej 25 centym…