Karpiowe ostatki
Marek Dębicki (marek-debicki)
2011-10-10
Karpiowe ostatki
Nastał październik a wraz z nim nieubłagalnie zbliża się termin 15 października, kiedy na naszym jeziorze kończy się okres połowu białej ryby, w tym karpi. Związane jest to z okresem zarybiania jeziora i każdorazowo usankcjonowane jest Uchwałą Walnego Zgromadzenia Koła. Nie pozostaje więc nić innego jak wyruszyć jeszcze w tygodniu przed pracami osobistymi nad jeziorem na „Karpiowe ostatki”. Wiele myślałem jak przygotować się do tego wyjazdu, a przede wszystkim jaką podawać zanętę i jak zmontować zestawy. Ze względu na planowane dwa dni wędkowania, czwartek i piątek wybieram nęcenie pelletem w rękawie PVA i dodatkowo kukurydzą puszkową zaprawioną dipem. Zestawy montuję jak dotychczas z wykorzystaniem gotowej linki lead core. Na jednej z wędek oprócz kukurydzy założonej na włos, na specjalną tulejkę z miękkiego tworzywa dodatkowo zakładam pellet halibut. Zmieniam też miejsce na wcześniej już wypatrzone z prawdopodobnymi oznakami żerowania karpi lub dużych leszczy. Przed południem ustawiam precyzyjnie bojkę na wysondowanym miejscu i nęcę delikatnie kukurydzą, wybieram też miejsce na katamaran w naturalnej wnęce w trzcinach, które osłoni mnie przed dość przenikliwym wiatrem. Po południu pełen optymizmu ruszam na wodę. Podczas dochodzenia do stanowiska kładę przy bojce jeden zestaw z workiem PVA wypełnionym mieszanką owocowo rybną pelletu, natomiast drugi zestaw zostanie po zakotwiczeniu wyrzucony wzdłuż trzcin na stok o 2-3m głębokości. z pelletem. Popołudnie przeleciało na różnych kombinacjach w podawaniu przynęty jak z bicza strzelił, ale brania nie odnotowałem. Trudno się mówi, jutro zapewne będzie lepiej. Za to pogoda, a przede wszystkim szybkość i różnorodność zmian sytuacji na niebie wprawiły by chyba nie jednego w osłupienie. Tak przepięknych i różnorodnych barw w jednym miejscu i niewielkim przedziale czasu już dawno nie odnotowałem. Piątek po południu ruszam ponownie. O 13.00 już jestem zakotwiczony na stanowisku. Kierunek wiatru bez zmian, jednak pomimo słonecznego nieba jest znacznie chłodniej. Pierwsza godzina mija bez żadnych rewelacji. Jednak nadzieję na jakieś branie rosną pod wpływem obserwacji wody. Najpierw na czwartej, mniej więcej na odległości prawego zestawu notuję jedno solidne spławienie, po pół godzinie na pierwszej kolejne. Pełnia szczęścia przychodzi krótko po 14.00. Odzywa się zestaw położony jak poprzedniego dnia na płytszej wodzie, na którym są dwa ziarenka zaprawionej kukurydzy puszkowej z wielkości ziarna kuleczką pop-up. Po takim okresie bez brania emocje sięgają zenitu. Serducho wkroczyło na wysokie obroty a ręce powędrowały na dolnik wędki i dźwignię wolnego biegu. Nie ma jednak tak oczekiwanego odjazdu, a tylko sygnalizator podskakuje delikatnie w górę i w dół. Ile myśli przeleciało mi w jednej chwili przez głowę, ciężko opisać. Zacinać, czy poczekać, żeby tylko nie zepsuć, za chwilę zapewne odjedzie!!! No i nie odjechał. Postanawiam podnieść zestaw i sprawdzić przynętę. Spoglądam na włos i widzę że kuleczka pozostała, dwa ziarna kukurydzy zostały ściągnięte. Co brało pozostanie słodką tajemnicą. Do 18.00 panował totalny spokój, ale emocji było co niemiara. Tak to wyglądały na naszej wodzie karpiowe ostatki.
Nastał październik a wraz z nim nieubłagalnie zbliża się termin 15 października, kiedy na naszym jeziorze kończy się okres połowu białej ryby, w tym karpi. Związane jest to z okresem zarybiania jeziora i każdorazowo usankcjonowane jest Uchwałą Walnego Zgromadzenia Koła. Nie pozostaje więc nić innego jak wyruszyć jeszcze w tygodniu przed pracami osobistymi nad jeziorem na „Karpiowe ostatki”. Wiele myślałem jak przygotować się do tego wyjazdu, a przede wszystkim jaką podawać zanętę i jak zmontować zestawy. Ze względu na planowane dwa dni wędkowania, czwartek i piątek wybieram nęcenie pelletem w rękawie PVA i dodatkowo kukurydzą puszkową zaprawioną dipem. Zestawy montuję jak dotychczas z wykorzystaniem gotowej linki lead core. Na jednej z wędek oprócz kukurydzy założonej na włos, na specjalną tulejkę z miękkiego tworzywa dodatkowo zakładam pellet halibut. Zmieniam też miejsce na wcześniej już wypatrzone z prawdopodobnymi oznakami żerowania karpi lub dużych leszczy. Przed południem ustawiam precyzyjnie bojkę na wysondowanym miejscu i nęcę delikatnie kukurydzą, wybieram też miejsce na katamaran w naturalnej wnęce w trzcinach, które osłoni mnie przed dość przenikliwym wiatrem. Po południu pełen optymizmu ruszam na wodę. Podczas dochodzenia do stanowiska kładę przy bojce jeden zestaw z workiem PVA wypełnionym mieszanką owocowo rybną pelletu, natomiast drugi zestaw zostanie po zakotwiczeniu wyrzucony wzdłuż trzcin na stok o 2-3m głębokości. z pelletem. Popołudnie przeleciało na różnych kombinacjach w podawaniu przynęty jak z bicza strzelił, ale brania nie odnotowałem. Trudno się mówi, jutro zapewne będzie lepiej. Za to pogoda, a przede wszystkim szybkość i różnorodność zmian sytuacji na niebie wprawiły by chyba nie jednego w osłupienie. Tak przepięknych i różnorodnych barw w jednym miejscu i niewielkim przedziale czasu już dawno nie odnotowałem. Piątek po południu ruszam ponownie. O 13.00 już jestem zakotwiczony na stanowisku. Kierunek wiatru bez zmian, jednak pomimo słonecznego nieba jest znacznie chłodniej. Pierwsza godzina mija bez żadnych rewelacji. Jednak nadzieję na jakieś branie rosną pod wpływem obserwacji wody. Najpierw na czwartej, mniej więcej na odległości prawego zestawu notuję jedno solidne spławienie, po pół godzinie na pierwszej kolejne. Pełnia szczęścia przychodzi krótko po 14.00. Odzywa się zestaw położony jak poprzedniego dnia na płytszej wodzie, na którym są dwa ziarenka zaprawionej kukurydzy puszkowej z wielkości ziarna kuleczką pop-up. Po takim okresie bez brania emocje sięgają zenitu. Serducho wkroczyło na wysokie obroty a ręce powędrowały na dolnik wędki i dźwignię wolnego biegu. Nie ma jednak tak oczekiwanego odjazdu, a tylko sygnalizator podskakuje delikatnie w górę i w dół. Ile myśli przeleciało mi w jednej chwili przez głowę, ciężko opisać. Zacinać, czy poczekać, żeby tylko nie zepsuć, za chwilę zapewne odjedzie!!! No i nie odjechał. Postanawiam podnieść zestaw i sprawdzić przynętę. Spoglądam na włos i widzę że kuleczka pozostała, dwa ziarna kukurydzy zostały ściągnięte. Co brało pozostanie słodką tajemnicą. Do 18.00 panował totalny spokój, ale emocji było co niemiara. Tak to wyglądały na naszej wodzie karpiowe ostatki.