Karpiowe ostatki 2017
Łukasz Dąbrosiak (vaderfishing)
2017-09-24
Jak to zwykle bywa w naszym hobby koniec wędkowania zawsze nastąpi "po tej następnej rybce". Tak miało być z moimi karpiowymi zasiadkami, poprzednia zapowiadana była jako ostatnia. Jednak ładna pogoda i ostatnie dni wolnego czasu w domu nie mogły przynieść innego rezultatu jak kolejny wyjazd nad wodę. Początkowo mieliśmy dylemat czy wybrać się nad inne łowisko czy po raz ostatni zaatakować sprawdzone miejsce nad zalewem Kieleckim. Druga opcja została jednogłośnie przegłosowana i o 16 rozkładaliśmy sprzęt. Ponieważ od tygodnia miejsce nie było nęcone mieliśmy większą dowolność w umieszczaniu zestawów. Na każdy zestaw wędrowała mała porcja kukurydzy, pelletów i kruszonych kulek, które zostały mi w zammrażarce po tegorocznej produkcji- orzech, guma balonowa, ryba, krab japoński/owoc.
Na branie nie musieliśmy długo czekać bo już po 21 zameldował się pierwszy amurek. Od tej godziny średnio co pół godziny notowaliśmy kolejne brania i w sumie 6 pięknych, złotych amurków w przedziale wagowym 2-5kg trafiło na matę żeby po szybkim zdjęciu odzyskać wolność. Prawdziwe emocje nie nadchodziły jednak bardzo długo ale w końcu lepiej późno niż wcale. Po godzinie piątej subtelne branie do kija notuje Artur (pierwsze tej nocy! Amury do jego stanowiska nie dotarły). Na wędce wyraźnie widać, że mamy w końcu dużego karpia. Długa, emocjonująca walka, dalekie odjazdy, przejście przez zaczepy i problemy z oderwaniem ryby od dna towarzyszyły do samego końca. Ciężko opisać nasze zdziwienie kiedy w podbieraku ukazał się znajomy widok! Ryba złowiona dokładnie 10 dni temu przeze mnie znów intensywnie żerowała i z jeszcze większą siłą walczyła na końcu zestawu a duży hak i książkowe zapięcie ryby w dolną wargę nie dały najmniejszych szans na spinkę. Zmęczona ryba dla formalności szybko zostaje zważona i w worku czekała do rana na sesję zdjęciową. Karp został ochrzczony jako "Dziurawiec" ze względu na charakterystyczne rany/dziury na boku i na głowie. Jesteśmy pełni nadziei, że będzie on miał okazję jeszcze bardziej przybrać na masie i w przyszłości po raz kolejny ucieszy nas emocjonującym holem. Był to ostatni wyraz zainteresowania ryb naszymi przynętami podczas tej zasiadki. Bilans wyszedł całkiem niezły, 6 amurków, karp oraz jedno pudło przy braniu, które wyglądało na karpiowe. Bardzo cieszą nawet małe amury ponieważ dają nadzieję, że za kilka lat będą całkiem pokaźnych rozmiarów. Oczywiście należy im dać na to szansę więc zachęcam do wypuszczania tych pięknych i walecznych ryb, to samo dotyczy karpi, szczególnie tych dużych. Połamania kija na tych największych miśkach i pięknych widoków przy zwracaniu im wolności! Pozdrawiam, Łukasz.