Kiedy lin się budzi?
Kamil Lukasczyk (zorro)
2010-02-17
"Maj linem stoi", to powiedzonko znane od lat. Teraz gdy srogie mrozy pokrywają szyby naszych samochodów grubą ilością lodu, gdy zamiecie śnieżne skutecznie uniemożliwiają przejazd z jednej miejscowości do drugiej, a ulice mimo postawionych płotków są nieprzejezdne - pora na zastanowienie się nad tym: jak, gdzie i najważniejsze - kiedy, szukać tej wspanialej, legendarnej już rybki.
O linie napisano już chyba wszystko no - prawie wszystko. Jednak moje obserwacje, różnią się troszkę od tych które można wyczytać w kolorowej prasie wędkarskiej czy internecie. Lin jest bez wątpienia rybką ciepłolubną, która podczas najmniejszego ocieplenia się wody rusza na żer. I nie mam tutaj na myśli maja, czerwca, czy lipca...
Gdy tylko z naszego jeziorka bądź stawu zejdzie pokrywa lodowa, wyszukujemy najpłytszych miejsc w akwenie, nie przejmując się tym iż ma ono np. 50cm... Woda w tym okresie jest bardzo przejrzysta wiec bez najmniejszego problemu wytypujemy łowisko, nawet jeśli ma ono 1m czy 1.5m. Zwróćmy również uwagę na to czy po zimie, na dnie, pozostały jakieś glony, gałęzie czy cokolwiek, co mogło by w późniejszym czasie uniemożliwić lub znacznie utrudnić nam wędkowanie. Wiadomo bowiem iż przynęta pogrążona w mule lub roślinkach - to nie przynęta...;) Zatem gdy mamy już wytypowane miejsce, bacznie obserwujemy prognozę pogody. Gdy wiosna zawita do nas już w marcu (na co w tym roQ kompletnie nic nie wskazuje), a pogoda nie będzie płatała większych figli przez mniej więcej 2 tyg.( tzn. ciśnienie nie będzie gwałtownie spadać ani rosnąć, a większość dni będzie słoneczna,) już pod koniec marca można ruszać nad wodę. Tak tak, już po kilkunastu słonecznych dniach, woda w płytkich miejscach nagrzewa sie na tyle, aby wybudzić nasze wspaniałe, lśniące kolorami tęczy rybki, z zimowego letargu.
Swojego "najwcześniejszego" lina złowiłem 22 marca. Jednak mimo tego iż istnieje prawdo podobieństwo złowienia pięknej ryby, bardziej polecał bym początek kwietnia aż do jego połowy. Wtedy, jeśli pogoda dopisze, mamy okazję trafić na prawdziwe eldorado, ponieważ to w kwietniu „lin sie budzi” a nie jak to większość z was myśli - w maju... Ja miałem szczęście trafić na takowe przebudzenie 2 lata z rzędu. W tamtym roku złowiłem w ciągu 3 dni ( wędkowałem po pracy od 15 do zmroku) 34 liny oraz "x" płoci gdzie inni wędkarze siedzący na znacznie głębszych miejscach mieli skutki co najwyżej - średnie... Tylko jednego lina z całej tej paczki zaprosiłem do domu na wspólną kolacje, reszta - zaraz po złowieniu odzyskiwała wolność. Były wśród nich liny wymiarowe, które pięknie mieniły sie zielonkawo - fioletowym kolorem w promieniach słońca. Były i niewymiarowe, które nadrabiały wielkość – swą walecznością na delikatnym zestawie, oraz naprawde piękne okazy, które po sfotografowaniu wracały do wody. Istny szał. Ale zacznijmy od początku...
Po zejściu lodów udałem sie nad mój ulubiony staw w celu rozejrzenia sie i porobienia jakiś plenerowych fotografii. Natknołem sie na miejsce, w którym praktycznie nikt nie łowił. Było strasznie zarośnięte, oraz płytkie - tak około 70cm. Dokładnie widziałem dno, oraz malutkie płotki migoczące w słońcu niczym żyletki. Po pewnym czasie, w ładne, kwietniowe popołudnie postanowiłem po pracy pojechać na płotki - jako otwarcie sezonu. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Wziąłem jedną wędke – odległościówkę. dodatkowy balast nie był ciężki - paczka białych robaków i niecały kilogram zanęty z tamtego roku pod wdzięcznym tytułem LIN-KARAŚ... po przybyciu na miejsce przeraziłem sie, gdyż zielska które widziałem podczas ostatniej wycieczki, dosiegały samej powierzchni. Jednak niema rzeczy niemożliwych. Rozrobiłem zanęte, wyciągnołem wędzisko, na haczyk powędrowały 2 pinki i cały zestaw poleciał wprost w oczko między roślinnością.
Nagle branie i pierwsza ryba zesonu, śliczna ploteczka,która z wrażenia zrobila... sami wiecie co - mi na rękę. Powiem tylko, ze cala ta sytuacja była od "tyłka strony" hehe .Grunt miałem ustawiony okolo 5-7cm nad dnem. I taaak łowilem sobie te plotki, raz większe, raz mniejsze, aż nagle coś podkusilo mnie aby zwiększyć grunt. Jak pomyślał - tak zrobił. Rzut w wodę i kilkanaście minut nieruchomego splawika wystarczyły, aby zniechęcić mnie do dalszego eksperymentowania. Juz miałem wyciagać zestaw, a tu nagle spławik leciutko sie zakołysał... po chwili znowu.. po czym odjechal w prawą stronę. Skuteczne zacięcie i siedzi. Krótki - dosyć silowy hol(z racji na rośliny) i mym oczom ukazal sie w calej okazałosci jego mość Lin w wlasnej osobie. Tego sie nie spodziewalem. Zdjęcie, buźka, i do wody. Jakie było moje zdziwieniee jak po kilku minutach sytuacja sie powtórzyła!!! Rzut - ryba, Rzut - ryba, tego nie da sie opisać słowami. Pomyślałem sobie - "chyba lin sie obudził:D" - i tez tak było. Kolejne 2 popoludnia spedzilem nad wodą łowiąc te piękne rybki.
Niestety w weekend zabrakło mi czasu i musiałem im odpuścić, ale obiecuje ze w tym roku sie z nimi spotkam. Pamiętajcie moi mili, podstawą jest dyskretność zarówno nad samym stanowiskiem, jak i przed innymi wędkarzami. Nikomu ze znajomych nie pochwaliłem sie mym linowym eldorado, ponieważ wiem, że dziś, już by go nie bylo...
Z wędkarskimi pozdrowieniami
kamil
PS. Jak zawsze przepraszam wszystkich za błędy:)