Kilka cudownych dni na Zabobrzu

/ 8 komentarzy / 4 zdjęć


Witam!
W końcu w domu. Po obozie oraz pobycie u dziadków, gdzie nie miałem możliwości wędkować. Z tego powodu bardzo się cieszyłem. W weekend szybki telefon do kolegi Michała(na portalu fasolus) z propozycją wyjazdu na rybki. Decyzja była natychmiastowa poniedziałek 4. 30 pod biedronką. Nasz cel szczupaki. Nadszedł poniedziałek stawiłem się punktualnie na miejscu. Jednak mojego towarzysza jeszcze nie było, więc usiadłem na murku i obmyślałem technikę łowienia na krępnicy, bo dam się wybieraliśmy. Z zamyślenia wyrwał mnie dziwny odgłos dochodzący z mojej lewej strony. Obróciłem głowę i ujrzałem przesympatyczną kunę z białym futerkiem na szyi. Przez chwilę spoglądała na mnie ciekawsko, by po chwili uciec w krzaki. Nadjechał kolega i o świcie rozpoczęliśmy łowienie. Po długim szukaniu szczupaków i okoni zrezygnowany założyłem dużego, fioletowego twistera z brokatem na ciężkiej główce. Rzut i czuję opór myślę może coś większego jednak moje nadzieje zostały szybko rozwiane. Po paru ruchach korbką szczupaczek poddał się. Zmiana miejsca. Na przynętę powędrował mój killer, czyli żółty, 3cm twisterek. Prowadziłem go blisko powierzchni, bo miejsce porasta mnóstwo glonów, z lekkimi przestojami. Puknięcie, niestety nie zaciąłem. Kolejny rzut to samo. Pomyślałem do 3 razy sztuka, tym razem poprowadziłem trochę wolniej. Z glonów wyłoniła się smuga pędząca na moją przynętę, branie chwila walki i w moich rękach pojawia się waleczny, ok,25cm okonek, który odzyskał wolność.
Następnie 3 dni później pojechaliśmy na zabobrze. O godzinie 5.00 nasze zestawy już kusiły ryby. Ja z dwoma spławikami z robakami i z kukurydzą i kolega z batem. Po chwili zaczęły się brania. Jednak nie były to brania na jakie liczyliśmy brały bowiem małe leszczyki i linki. Największą rybą była płoć 28cm, która spektakularnie i desperacko walczyła do końca o wolność. Jednak uznaliśmy że za dwa dni stawimy się znowu na miejscówce. Tak też było. Na miejsce przybyłem za 10 Piąta, na żwirowni pustki. Zanosi się na deszcz. Ledwo co zarzuciłem zestaw, a usłyszałem głos zza pleców. ,,To żeś mnie kolego podsiadł", od razu przeczuwałem problemy i jak się okazało słusznie. Pan od razy zaczął się czepiać że to jest jego miejsce i nie mam prawa tu łowić. Powiedział również że mnie dopadnie oraz że jestem Cytuję pier###oną szmatą. Po chwili zdenerwowałem się ale przyjechał kolega i wszystko rozeszło się po kościach. Nic nie brało wmawialiśmy sobie że jak tylko zacznie padać zaczną się brania i się zaczęły. Wraz z pierwszymi kroplami skusił się lin potem leszcz a następnie płoteczka. Brania były tylko wtedy kiedy padało. Optymistycznie nastawieni postanowiliśmy jeszcze raz spróbować swoich sił.
Parę dni póżniej. Ten sam skład te same zestawy znów w wodzie.
Od razy na haku zameldował się leszczyk 33cm skuszony kukurydzą. Następnie małe okonki.
Po godzinie samopoczucie poprawiło nam kilka linków złowionych przez kolegę na bata. Brania po pewnym czasie jednak ustały. Kiedy miałem już w garści zanętę, zauważyłem , że mój spławik lekko się wynurza. Natychmiast zaciąłem i wyciągnąłem Leszcza 30 cm również na kukurydzę. Później następne branie jednak nie zacięte. Tak było jeszcze 2 razy W końcu zaciąłem i moim oczom ukazała się piękna płoć. Zgłodnieliśmy i zaproponowałem koledze aby poszedł po gruszki, które rosły niedaleko. Wyszliśmy na skarpę i pokazałem Fasolusowi Gruszę. Obróciłem się i zobaczyłem że spławik nk którym był założony pęczek pinek wyłożył się i zaczął płynąć. Natychmiast zbiegłem ze zbocza i zaciąłem. Poczułem ogromny opór. Po dosyć siłowym holu(na powierzchni wyłożyło się złotawe cielsko nie mogłem uwieżyć własnym oczom, to była moja ryba życia. Wkrótce nastąpiło wychaczenie i sesja 43 centymetrowego leszcza.
Reszta dnia upłynęła nam w istnie szampańskich nastrojach. Zadowoleni ze wszystkich naszych wakacyjnych połowów, udaliśmy się do domów.
Jako zanęty używaliśmy mieszanki Traper leszcz z dodatkiem kukurydzy, pinek i naszego tajnego atraktora.
pozdrawiam

 


4.8
Oceń
(23 głosów)

 

Kilka cudownych dni na Zabobrzu - opinie i komentarze

ryukon1975ryukon1975
0
Masz dziwną technikę pozowania do zdjęć,demonstrujesz rybki na całkowicie wyprostowanych wyciągniętych przed siebie rękach.Co chcesz tym osiągnąć? Ryba powinna być trzymana w miarę blisko siebie. (2012-08-14 12:26)
troctroc
0
Ano, przez prezentację złowionych ryb w ten sposób nie zostały uznane medalowe okazy przez WW (taka mała uwaga), pozostawiam *****życząc dalszych sukcesów.
(2012-08-14 14:45)
fasolusfasolus
0
To jak pozuje do zdjęcia to jego własna indywidualna sprawa równie dobrze mógłby trzymać rybę na głowie.PS zapomniałeś o parce dwóch karasi ;) (2012-08-14 17:16)
ryukon1975ryukon1975
0
Oczywiście Jego sprawa ale zdajesz sobie sprawę że takie coś wypacza całkowicie jej wielkość?Tu na forum nie ma to znaczenia ale jak kiedyś gdzieś będziecie mieli wysłać zgłoszenie np.na medal to nie przejdzie. (2012-08-14 17:28)
plotka97plotka97
0
Hefeed8 oczywiście masz racje co do tego że na medal to nie przejdzie więc jak będzie jakiś spory morze nawet medalowy okaz na pewno nie zapomnę o trzymaniu ryby blisko ciała (2012-08-14 17:31)
siwy11siwy11
0
na Zabobrzu to trzeba sobie miejsce zrobic wybronowac zanecic a nie na lewizne przyjsc i zadowoleniu łapac ta zwirownia jest porosnieta i niestety gosciu miał prawo sie wkuzyc, bo miejsce sam sobie wyczyscił gdzie to wymaga troche pracy, podnecił to koszty i nerwy, wiec jak tam sobie łapiesz to łap ale zebys nietrafił na jakiegos nerwusa co zasiadłes na jego miejscu, a zwirownia duza tylko trzeba miec checi zeby sobie miejsce zrobic i podnecic a wtedy sukcesy napewno bedziesz miał zasłuzone i nikt ci niepowie ze zasiadłes na miejscu gdzie ktos neci . (2012-08-16 21:34)
wirus7wirus7
0
Gratulacje za złowiony rekord leszcza. ***** Nie rozumiem dlaczego siwy11 tak się strasznie zdenerwował,że zająłeś komuś miejsce. Nie wiem gdzie jest ta żwirownia, to nie moje tereny, ale na pewno nie jest priv, tak że niech sie dziadek odpitoli. To ,że on tam sobie przygotował miejscówkę to już jego sprawa i nie ma prawa nikogo wyganiac.Wędkowanie to sport, a pan wkurzony przyjechał zapełnic lodówkę. Jest znane porzekadło:"kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje". I niech tak zostanie.pozdrawiam (2012-08-21 20:44)
plotka97plotka97
0
Owszem mógł się zdenerwować. Ale jakby uprzejmie wytłumaczył swoje racje to byłbym gotowy zmienić miejsce, gdyż ledwo co tego dnia zaczałem łowić. Niestety od razu ten facet zaczął mnie obrażać i przeklinać, dlatego nie zszedłem ze stanowiska. (2012-08-27 14:20)

skomentuj ten artykuł