Klenie na smużaki - powierzchniowa alternatywa

/ 10 komentarzy / 9 zdjęć


Piekielne słońce...Przeklęty upał! - wymamrotałem półgłosem po raz sto dwudziesty tę samą frazę owego lipcowego dnia.Tak zwane "typowe polskie lato" doprowadzało mnie już do szału.Od dwóch tygodni słupek rtęci w moim starym lecz niezawodnym termometrze bezlitośnie wskazywał wartości przekraczające 30 stopni.Słoneczko nie dawało za wygraną a ja zamiast korzystać z uroków letniego wypoczynku męczyłem się potwornie...Upał sprawił że wędki powędrowały na dłużej do szafy bo po kilku bezowocnych spinningowych eskapadach mój łowiecki animusz zdecydowanie stracił na sile.Poziom zniechęcenia do wędkarstwa w jakiejkolwiek formie rósł z każdym dniem i każdą kreską na skali termometru.Z pewnością dobrze znacie ten stan kiedy z jednej strony ręce drżą na myśl o wyprawie na ryby a z drugiej dobija świadomość bezsensowności podejmowania takiego wysiłku...Przykre...Gdy poziom frustracji osiągnął już pułap kosmiczny zdecydowany na wszystko z przekonaniem że "będzie co ma być" postanowiłem zmierzyć się z upałem i wiślanymi kleniami.

Wybrałem z pudełek woblerki najmniejszego kalibru,wszelkie żuczki,smużaki i "mikro bączki" , uzbroiłem lekki kij w kołowrotek z hamulcem walki i w ultra delikatną jak na moje standardy wiślane żyłeczkę 0.16 mm.Normalnie nie posługuję się takim zestawem - wolę nieco grubszy kaliber.Zawsze gdzieś w pamięci czai się wspomnienie niejednego przegranego pojedynku kiedy niespodziewanie na końcu zestawu zagościł konkretny przyłów i kończyło się demolką oraz lawiną przekleństw... - Co tam,i tak to tylko rekonesans... - myślałem bardziej przekonany że prędzej dostanę udaru niż doczekam się brania.No cóż,czego się można spodziewać kiedy nie chce się zrywać z łóżka o trzeciej nad ranem... 


Klnąc pod nosem na swoją głupotę zlany potem,potykając się o kamienie brnąłem niespiesznie wzdłuż opaski w poszukiwaniu jakiegoś charakterystycznego miejsca - wyrwy w równym brzegu,wstecznego prądu,rozrzuconych głazów.To w takich miejscach spodziewam się celu mojej wyprawy - klenia.Niewielka zatoczka w równej krawędzi kamienistej opaski,wrzynająca się w brzeg i oddzielona od głównego nurtu wystającymi z dna fragmentami starej faszyny miała być pierwszym tego dnia miejscem (jak sądziłem) godnym obłowienia.Choć potworny żar lejący się z nieba nie napełniał mnie optymizmem zabrałem sie do roboty.Na pierwszy ogień poszedł 2,5 centymetrowy perłowo-niebieski woblerek ale nie zdał on egzaminu gdyż łowisko miało może z 80 cm głębokości i wymagało czegoś co bezkolizyjnie przemknie tuż przy powierzchni nie płosząc przy tym diablo ostrożnych "klusek".Idealnym rozwiązaniem okazał się mały,niepozorny,imitujący nie wiadomo co zielono-żółty smużak.Delikatny rzut na szybką wodę i woblerek rozpoczyna spływ w pobliże domniemanych stanowisk moich zdobyczy...

Zaczynam powolne prowadzenie pod prąd.Smużak spływa do brzegu i wciskany siłą nurtu wbija się w spokojniejszą wodę małej zatoczki.Obserwuję leniwie jego ruchy i charakterystyczny kształt litery"V" pozostawiony na powierzchni przez moją przynętę.Chlup! - Niespodziewany odgłos wyrywa mnie z marazmu spowodowanego upałem.Odruchowo przycinam lecz niestety pudłuję - taki urok łowienia z powierzchni...Powtarzam rzut.Teraz już pełna koncentracja!Adrenalina od razu sprawia że zapominam o upale. - Kurczę, o to chodziło!
Woblerek właśnie mija jeden z dużych podtopionych kamieni gdy sytuacja się powtarza.Błyskawiczny i brutalny atak. - Aach ty!!! - wyrwało mi sie półgłosem.Dwa obroty korbką i powtórka!Lekkie podcięcie z nadgarstka i siedzi.Rybka nie jest wielka ma góra 30 cm ale sam moment brania niezwykłej wręcz urody!Teraz jestem jak w transie.Udaje mi się wyjąc z tego miejsca jeszcze dwa podobnej wielkości kleniki po czym brania ustają.Pora zejść niżej.Do wieczora jestem nałowiony do syta i chociaż ryby nie należa do okazów swojego rodu to emocje w pełni wynagradzają mi odwodnienie i wszelki dyskomfort.Nawet nie spostrzegłem jak przewędrowałem grubo ponad kilometr wzdłuż starej,rozmytej opaski.Tarcza naszej dziennej gwiazdy nieco pochyliła się nad horyzontem dając mi odrobinę wytchnienia.Postanowiłem powoli kończyć wędkowanie kiedy dotarłem do krótkiego przelewu utworzonego z rozrzuconych kamieni.Wartki nurt omywał głazy a od strony otwartej wody dostrzegłem w "polaroidach" niewielką rafkę.Posłałem tam sprawdzony w boju wobler na który wyciągnąłem dziś kilkanaście ryb i zepsułem przynajmniej drugie tyle brań.Pierwsze przeciągnięcie smużaka przez miejscówkę i przy kamieniu czuję tępe zatrzymanie przynęty.Odruchowe zacięcie i szaleńczy chlupot!Bryzgające fontanny wody i gwizd hamulca uświadamiają mi że czas na walkę wieczoru!Ryba schodzi z nurtem wyciągając kilka metrów cienkiej linki. - Cholera,mogłem nawinąć przynajmniej osiemnastkę... - cedzę sam do siebie przez zacisnięte zęby.Lekkie pompowanie i znów krótki odjazd.Schodzę niżej - tu nurt jest spokojniejszy i mała ławica piasku powinna pozwolić wyjąć rybkę wyślizgiem.Krótka szamotanina i zdobycz zmierza do ręki jak po sznurku. - Piękny jazik... - zauważam nieskromnie.Delikatnie odhaczam zdobycz i przykładam do miarki.

Ręce chodzą z emocji - całe 52 cm!Życiówka!Wiem że ludzie łowią większe ale mnie się jeszcze taki nie trafił. - No pięknie,do wody kolego! - mówię znów sam do siebie zastanawiając się czy ktoś postronny nie stoi gdzies obok myśląc że ma do czynienia z wariatem. - Bez obaw,tu diabeł mówi dobranoc i dlatego tak lubię tu łowić - znów mamroczę pod nosem.Jeszcze tylko parę fotek telefonem (niestety z kiepskim aparatem) i jaź wraca do rzeki w dobrej formie. Pora kończyć.Znowu Wisła obdarzyła mnie hojnie niespodziewaną dawką emocji.Rzeka odsłoniła swoje tajemnice mimo pozornie bardzo niesprzyjających okoliczności przyrody.Od tamtej pory upał nie jest mi już tak straszny bo jak pokazuje doświadczenie czasem warto się przełamać.Takie jest właśnie wędkarstwo - nieprzewidywalne i pełne niespodzianek.Za to chyba wszyscy tak kochamy nasze hobby.Choć opisany powyżej sposób łowienia daje nam szanse na złowienie głównie ryb małych i średnich to zapewniam,że niespodzianki tez się zdarzają!Warto zatem czasem zwlec cztery litery z leżaka i zamiast smażyć się w promieniach letniego słońca chwycić lekki spinning i zmierzyć się z rybą ,która jak mówi wędkarska legenda ma oko w każdej łusce.Zapraszam nad rzekę!

 


4.8
Oceń
(39 głosów)

 

Klenie na smużaki - powierzchniowa alternatywa - opinie i komentarze

kabankaban
0
Właśnie to "chlup" w tym sposobie łowienia lubię najbardziej i wielkość ryb ma dla mnie drugorzędne znaczenie. Pozdrawiam. (2014-07-19 12:58)
adamus1818adamus1818
0
piekne ryby, pozdrawiam, piąteczka leci (2014-07-19 13:27)
rafal-idlerrafal-idler
0
Fajna relacja i super rybki! Gratuluję! Powierzchniowe branie klenia jest bardzo emocjonujące. Sam pierwszy raz miałem okazję tego doświadczyć przeszło 10 lat wstecz kiedy jeszcze nie znałem nawet pojęcia "smużak";) Za przynętę posłużyły własnoręcznie zrobione jajokształtne woblerki z pionowym sterem. Wrażenia niezapomniane! Pozdrawiam i 5! (2014-07-19 13:33)
TomekooTomekoo
0
Zabawa jest przednia i częstość różnych przyłowów zaskakuje łowiąc myślę na wszystkie powierzchniowe wobki ;-) Fajnie się czytało ;-) 5* (2014-07-19 19:07)
grisza-78grisza-78
0
Po długim okresie "nicości" na portalu pojawił się bardzo ciekawy artykuł. Czasem myślę, że zwłaszcza latem, kleń + smużak to nierozłączna para. Sam teraz uganiam się z Salmo Lil Bugami i Żukami Taps na płyciznach w poszukiwaniu podobnych przygód. Atak na przynętę prowadzoną na powierzchni jest chyba nie do opisania. ***** i pozdro!!!!!!!!!! (2014-07-19 20:18)
marek-debickimarek-debicki
0
Po kolejnym wypadzie na spokojne wody, z niezaprzeczalnym odczuciem piękna samego wędkowania, jednak mizernymi efektami, najprawdopodobniej ten artykuł wręcz wymusi kilka wypadów nad rzekę, tym bardziej, że w zapasie tydzień wolnego. Pozdrawiam i za piękną relację *****pozostawiam. (2014-07-19 20:55)
kiko117kiko117
0
Kleń i jaź to jest to co tygryski lubią najbardziej uwielbiam łowić te rybki żaden sum, sandacz, czy szczupak nie da rady temu pięknemu białorybu (2014-07-19 20:59)
Michal8300Michal8300
0
Bardzo ciekawa opowieśc :) życzę więcej takich rybek i zachęcam do nie poddawania się :D. Powodzenia 5 (2014-07-20 12:15)
marciin 2424marciin 2424
0
Sprawdza się w Twoim opisie ,że dla wędkarza nie ma złej pogody :) gratuluję rybki i ***** :) (2014-07-21 19:52)
winddwindd
0
świetny wpis... uganianie się za kleniami to moją ulubiona spiningowa zabawa, a zwłaszzca na smużaki (2015-09-17 12:10)

skomentuj ten artykuł