Klimat nocnego wędkowania.
Marcin Leszczewicz (Marcinpila)
2010-04-06
Pozwolę sobie opisać jak wygląda Mój wypad na przykładową nockę. Jest godzina 15:00 jestem już spakowany na ryby niestety a może i stety jestem tak zapalonym wędkarzem ze juz o godzinie 16:00 albo jestem nad wodą albo już w drodze .Jesteśmy na miejscu. Idziemy na zaplanowana już dzień wcześniej miejscówkę. Po drodze jeden temat...że ciekawe jak będzie. Dochodzimy na stanowisko, odkładamy tobołki. Jak zawsze planujemy że odrazu po przyjściu na łowisko idziemy zbierać chrust i drewno aby przetrwać nieraz bardzo zimna noc a przy okazji zjeść nie jedna kiełbaskę.
Niestety zapał wędkarstwa jest silniejszy wędki lądują w wodzie. Brania często natychmiastowe. Zmierzch coraz bliżej więc idziemy po drewno. Mija 30 minut drewna mamy dosyć aby do rana ognisko ładnie się tliło. Zasiadamy do Wędek. Co jakiś czas brania głównie leszczyki lub krąpie co jest najczęstsza zdobyczą na Zalewie Koszyce gdzie najczęściej jeździmy. Zbliża się godzina 21 słonce zaczyna zachodzić,szykujemy się do nastania ciemności. Jak zawsze godzina 22-23 brania ucichły można powiedzieć zerowe,tak jest zawsze aż się śmiejemy oby do rana...Godzina 24...1...2... kiełbaski zjedzone drewno się kończy trzeba iść w las jeden za drugim lecimy zawsze w głowie mając jedno zdarzenie o którym opowiedział nam dobry kolega o kiju jakie miało miejsce na tym stanowisku na jakim najczęściej łowimy a więc pewnego dnia wybrał się samemu na nockę nad Zalew Koszyce 2.
Ryby słabo brały wiec usiadł sobie wygodnie w swoje profesjonalne siedzisko i tak sobie siedział patrząc na wędki co jakiś czas przymykając oczy aby zaraz znowu popatrzeć na wędki do czasu. Było po północy,siedząc sobie w swoim fotelu bez ogniska żadnego źródła światła nagle poczuł od tyłu jakiś podmuch żeby jeszcze po chwili usłyszeć wyraźny dźwięk. Okazało się ze za jego plecami stoi wielki Dzik. Zdążył tylko lekko się obrócić jak spojrzał co to zamarł w bezruchu aby uniknąć ataku jak się potem okazało był to najlepszy sposób ponieważ dzik nie czół zagrożenia i odszedł sobie w spokoju. Potem kumpel nadal nie zważając na to jaka miał przygodę jeździł od czasu do czasu sam na nocki a my do teraz mamy to w pamięci śmiejąc się uważaj 'LOCHA'.
Jest godzina 3:00 zaczyna robić się jasno my zadowoleni bo mamy już dość ciemności i liczymy na jakieś lepsze brania z rana. Niestety rano jest najbardziej zimno i dopóki nie ma 1 brania nie ruszamy się z miejsca. Zaczyna pojawiać się słonce i coraz czesterze brania, siatki zaczynają się napełniać. Dochodzi południe czas aby się zwijać do domu. Spojrzenie na siatki i decyzja. Ja swoje ryby najczęściej wypuszczam albo daje koledze nie powiem ze jak jest udana nocka i uda złowić się węgorza oczywiście wymiarowego to z miła chęcią po odpowiednim przyrządzeniu się go zje. Spakowani wsiadamy na nasze jednoślady i wracamy spory kawałek do domu zadowoleni i zrelaksowani a zarazem lekko śpiący.
Podsumowując temat nocek najczęściej jest tak ze porównując dzień do nocy w dzień są lepsze efekty ale nie o nie chodzi. Chodzi o ten klimat, cisze...spokój...to coś czego do końca nie ma dzienne łowienie które także lubię. O tą niewiadomą bo każda nocka przynosi coś nowego jest tajemnicza pełna niespodzianek. Zachęcam wszystkich kolegów o kiju o zaopatrzenie się w świetliki, latarki, ciepłe ciuchy jakaś gorąca kawkę lub herbatkę i wyruszenie na nockę dla niektórych pierwsza ale zapewniam ze nie ostatnia.
Pozdrawiam i czekam na Wasze zdanie na temat nocek.