Kłusownictwo na jeziorze Cichomickim
Jerzy Suchodolski (jurek)
2008-12-13
Po wypłynięciu od strony plaży i ( węgorni ) po prawej stronie w spokojnej zatoce natrafiliśmy na coś kotwicą, aż gwałtownie cofnęło naszą łódką. Po dopłynięciu w miejsce zawadu zobaczyliśmy ogromny wór wypełniony ogromną ilością węgorzy. Wór był tak olbrzymi, że nie mogliśmy go we dwóch podciągnąć do lustra wody, więc wyjąłem nóż i po omacku zacząłem ciąć pod wodą, czułem jak węgorze oplatają mi się wokół przedramienia--było pewnie z 50 sztuk i to niektóre ponad 1 kg. W worku wyczułem ręką duże kości z resztkami surowego mięsa, ale jakoś to wszystko dziwnie cuchnęło.
Pływaliśmy 3 godziny i już na nic nie natrafiliśmy, oczywiście obserwowało nas 3 osobników(może kłusole), ale tym razem mieli pecha. Może jak będą widzieli nas częściej, to w końcu zrezygnują, choć ja jestem innego zdania. Po prawie 8 godzinach napiliśmy się herbaty i zjedliśmy gorącą kiełbaskę z komina w stanicy wędkarskiej. Z jeziora koledzy wyciągnęli platformę z zakończonymi z każdej stronie sznurami na ryby, czego to te bandziory nie wymyślą.
Kolejne sieci znaleźliśmy w porcie jachtowym w Płocku – Radziwiu- to dość duży akwen, ma połączenie z Wisłą ok. 45m no i naturalnie jest to jedno z lepszych zimowisk ryb. Po wczorajszej wyczerpującej akcji myślałem, a nawet zaplanowałem inne wykorzystanie czasu Aż tu nagle przed godz. 14.00 12 listopada dzwoni do mnie znajomy wędkarz z wiadomością że był na rybach w w/w porcie i nazrywał dużo blaszek, obrotówek w miejscu gdzie 5 dni temu łowił okonie. Szybko zebrałem 3 społeczników i z pontonem byliśmy nad wodą o 14.20. Wypłynęliśmy we dwóch pontonem z ciężkim wędziskiem i grubą żyłką z blachą KALEWA (na sumy) po drugim rzucie od razu zawadziłem o linkę od siatki kłusowniczej , a potem za 2 siatkę o wysokości 2.70m.
Razem siatki miały długość 100 metrów i przedzielały cały akwen na połowę. W sieciach o zgrozo było około 150 kg żywych ryb, okonie po 0.5kg z 10dużych szczupaków, wielkie karasie, masę jak łopata leszczy i 1 jaź ponad 1 kg. Cięliśmy sieci raz po raz, aż wypuściliśmy wszystkie ryby. W czasie tych czynności podeszło 2 typków i próbowali zastraszać kolegów, którzy zostali przy samochodach. Jak zobaczyli że ja spływam pontonem do samochodów to na mój widok szybko się oddalili( kłusole znają mnie że trenowałem prawie 25 lat kulturystykę ,boks, sztuki walki a ostatnio K1)Wiem że to siatki rybaka--który z 900m ma swoją bazę rybacką ---ale źle trafił bo na mnie.Wcześniej trochę przed Nami przejeżdżała państwówka --ale oni nic nie zauważyli lub nie chcieli zauważyć. No a jutro mieliśmy plany kontrolować w innym miejscu.CHYBA nigdy nie odpocznę –no jeśli znikną kłusownicy z Naszych Wód. Pozdrawiam etycznych wędkarzy
jurek.