Kłusownicy nie odpuszczają nawet pod lodem
Jerzy Suchodolski (jurek)
2009-01-31
Przez ponad 10 dni wszystko było w porządku. W międzyczasie wielu z nas zachorowało i kilka dni nie byliśmy nad wodą, ale ta złudna cisza ( nikt z wędkarzy nie dzwonił ) okazała się pozorna. Gdy w poniedziałek 26 stycznia pojechałem wczesnym rankiem ( jeszcze chory ) na akwen-- to o mało mnie nie zwaliło z nóg. Wykute były następne wielkie dziury w lodzie i lód pokryty był czerwoną krwią ryb. Musieli przede mną wyciągać sieci kłusownicze gdyż nie zdążyli pozabierać wszystkich ryb ( tych mniejszych ), ryby powrzucali do przerębli i do pobliskich trzcin.
Ciekawi mnie gdzie była wtedy PSR. Ale cóż człowiek uczy się na błędach dla kłusoli nie ma żadnych świąt, niedziel, nawet chorzy pojadą tylko po to żeby liczyć mamonę za sprzedane ryby. Tym razem im się udało, ale tak mnie zirytowali że tym razem zaczekamy na nich – by odpowiadali przed sądem i ja ich rozliczę osobiście.
Pozdrawiam—rozżalony Jurek
broń łowiecka