Kłusowników nie widać - ryb też
Grzegorz Leśniak (zegar)
2009-04-23
wędki (dwie spławikówki i gruntóweczkę) i Hajda na ten zkłusowany zalew Sulejowski.
Po drodze zabrałem brata i pojechaliśmy w to samo miejsce gdzie pięć dni temu
zostali namierzeni kłusownicy. Po wybraniu miejscówki poszedłem na zwiad do obok łowiących kolegów. Sporadycznie łowili leszcze i płotki (na grunt). Wiatr zmieniał kierunek
z dokładnością dwudziestu minut, jakiem zegarmistrz.
Pogoda piękna słonecznie, bez jednej chmurki Po dwóch godzinach uwiesiła się siedemnasto centymetrowa płotka, oczywiście od razu wysłałem ją po babcię. Jaki ja naiwny- myślicie że przyprowadziła , pluskała się tylko z koleżankami koło spławika i rżała ze mnie jak stara kobyła. Brat też nic nie nadział na haka. Przypłynął łabądek i jak by się zdawał do mnie mówić koleś dziś tu rybki nie złowisz. Koledzy obok trafiali sporadycznie maliznę. Jednemu udało się zaciąć i wyholować leszczyka około kilograma. Postanowiliśmy jechać na Pilicę, skoro tu przy ujściu nie ma wyników.
Zaczęliśmy łowić tuż za miastem w kierunku Białej. Grunt około jednego metra i trafiały się duże ukleje. Większej rybki nie było. Pojechaliśmy jeszcze dalej , około trzech kilometrów w dół rzeki, bo tam ona ładnie meandruje i na przykosach są głębsze dołki. Łowiliśmy około dwóch godzin. Na
odnotowanie zasługują tylko dwie płotki , trzydzieści pięć i dwadzieścia siedem centymetrów.
Reszta drobnica, ale i tak nie żałuję , gdyż relaks na łonie przyrody dał mi wiele
pozytywnej energii. No , ale już kombinuję jak w niedzielę urwać się nad wodę. Pewnie wezmę swoją panią i wtedy można będzie pohasać z wędeczką. Wilk syty i owieczka cała.
Pozdrawiam.