Miałem przyjemność łowienia na SŁoku i Wawrzkowiznie w Bełchatowie przez prawie cały rok w latach 1989 1990. Mieszkałem w hotelu na Słoku. Dla mnie tu było Eldorado. Okonie to były garbusy nieprzeciętne i było ich tam gęsto zwłaszcza na Słoku kiedy wychodziły na kanał wlotowy rzeczki Widawki, to było nie łowienie lecz wyciąganie. Na lodzie brały mniejsze ale też zabawa była przednia. Płocie i krasnopióry w maju wspaniała zabawa. Wszystkie płotki i wzdręgi wypuszczałem, na co miejscowi wędkarze reagowali różnie. Kiedyś stojący we dwójkę rozmawiali o mnie. Patrz mówi jeden ten idiota łowi i wypuszcza, a cały czas mu biorą. Ten drugi wyjaśnił mu to w ten sposób: biorą mu , bo wiedzą, że je wypuści a nas się boją, bo wiedzą co im grozi. Kiedyś w jeden dzień złowiłem tam 17 amurów wszystkie miarowe ale wszystkie wróciły do wody, ponieważ zbiornik był specjalnie nimi zarybiany aby nie zarastał. Tam złowiłem na wiosnę karpia 16,5 kilo na przypon 0,15. na 2 białe robaczki kiedy nęciłem i łowiłem płotki. Walka trwała 39 minut. Jeden z wędkarzy przyleciał ze swoim podbierakiemi kiedy chciał podnieść karpia z podbierakiem złamał sobie podbierak. Z trzech budynków hotelowych ludzie przyszli karpia podziwiać. wyglądał nie specjalnie był bardzo spasiony i pękaty [2009-03-08 20:28]