Zaloguj się do konta

Koszmar zielonej wody

KOSZMAR ZIELONEJ WODY

Wyprawę na ryby zaplanowałem o godzinie drugiej w nocy jak zwykle zresztą jeśli chodziło o „zieloną wodę” (patrz „ZŁOTO W ZIELONEJ WODZIE”).
O godzinie drugiej wsiadłem na rower i udałem się w stronę ulubionego lasu aby stanąć ponownie nad brzegiem mojej ulubionej kałuży.
Do pokonania miałem parę kilometrów ulicą ponieważ zawsze staram się ułatwić sobie życie to doszedłem do wniosku ,że tak będzie prościej,zamiast po krzakach pojadę asfaltem potem pokonam kilometr polem przez ścieżkę w zbożu i dwieście metrów lasem :-)
W połowie drogi asfaltowej oglądnąłem się za siebie czy przypadkiem nie mam ogona na wędkarska przygodę,cisza spokój jadę sam.
Asfalt się kończy skręcam w polną dróżkę i jeszcze raz kontrolnie spoglądam przez ramię czy nie mam towarzystwa, żywego ducha za mną nie było.
Droga polna prowadzi ku końcowi i trzeba było wbić się w ścieżkę w zbożu prawie po pas,więc obrałem tor jazdy zredukowałem w góralu biegi i cisnę troszkę speszony bo około 30metrów od ścieżki wzdłuż zboża las a w nim na skraju słyszę watahę dzików.
Przedostałem się już w końcu ale musiałem niestety stanąć na skraju lasu bo kłosy wplątały mi się w zębatki i konik roweru ,trzeba wyplątać, spojrzałem przed siebie i zadowolony choć ciemno jak na środek nocy przystało wiem że do złota jakieś dwieście metrów.
Zacząłem kłos po kłosku wyciągać z zębatki i nagle skóra mi ścierpła ,spojrzałem tym razem za siebie w zborze z którego przed chwilą wyjechałem..............................................................
stoi nieruchomo i wiem że mnie obserwuje,przestałem myśleć, instynkt się włączył i wiedziałem że puki mogę trzeba stamtąd odjechać.
Wsiadłem na rower i jadę do celu choć wiem że to tam stoi a przynajmniej tam było,dotarłem nad brzeg kałuży i zacząłem wpatrywać się w ciemny las w tamtym kierunku,nie zauważyłem nic nadzwyczajnego więc rozkładam wędkę.
Łysy się wyłonił delikatnie oświetlając nieco taflę spokojnej wody,zarzuciłem zestaw i znów podniosłem głowę patrząc na przeciwległy brzeg, o matko pomyślałem choć wtedy moja mama świętej pamięci spała nieświadoma nawet że mnie w domu nie ma.
Stoi po drugiej stronie i wiem że patrzy w moim kierunku ,nogi mi się ugięły aż włos się jeżył na głowie,analizować zacząłem i nie wiedziałem ki diabeł tam zerka,ciemna postać ta sama co na skraju zboża pięć minut wcześniej.
Sylwetka człowieka bo wysokie i wyprostowane ale głowy od tułowia nie idzie odróżnić ,choć nie ruszyło się nawet na moment skądś się tam wzięło do licha.
Spojrzałem pod nogi co by przypadkiem się nie utopić bo miękko, ponownie podnoszę głowę powolnym ruchem i nie wiem czy śmiać się czy płakać bo postać zniknęła.
Może zwidy bo brak snu pomyślałem i nie wiem co robić,ryb się odechciało a wracać ta drogą na chwilę obecną nie ma mowy,kucnąłem sobie i siedzę , nagle słyszę z prawej flanki ciche szmery w niziutkich świerkach za plecami....,demon się we mnie obudził i wiem że skóry łatwo nie oddam.
Podchodzi mnie z prawej i nagle cisza,lewa strona zarośli zaczęła szeleścić w moim kierunku
jakieś piętnaście ludzkich kroków po czym ucichło.
Mam świadomość dwóch istot po obu moich stronach ,nie pozostało mi nic innego niż tylko zatańczyć z nimi w rosyjską ruletkę,wyjąłem z kabury co trzeba i czekam która strona pierwsza się pokarze .
Wychodzi z prawej pomiędzy świerkami z dwa metry ode mnie i wyprostowuje sylwetkę prosto pod lufę , nagle............. facet w pałatce wojskowej zaczyna wydobywać dźwięki ja..............ja......... ja.....ja....ja....ja............ja...........tylko na ryby za panem.
Och jak ja go tam zbluzgałem ,przez to jego przebranie i brak języka prawie go stuknąłem.
Tłumaczył się facet ,że nie chciał wcześniej krzyczeć bo ryby by spłoszył a pojęcia nie miał ,że razem z kolegą mnie wystraszy i natknie się dziś w nocy na gnata.
M. ROKITA

Opinie (1)

Tofik83

Hahahaha ładnie się gość naciął na wylot lufy hehe. Wędkarski thriller: 5 [2011-03-28 11:11]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…