Zaloguj się do konta

Krokodyl

Krokodyl

Lipcowe ciepłe popołudnie, mój nowiuśki spining gotów na swój debiut nad wodą.
Nowy Jaxson Syriusz c. w. 2-18g węglowy, mój pierwszy węglowy kij w życiu, a zapomniałem wspomnieć, że jest 2003 rok. Wybieramy się z żoną i córką nad jezioro w Lginiu, wybór padł na północną „harcerską” plażę. Wyjechaliśmy nad wodę wczesnym popołudniem żeby jeszcze zaznać, choć trochę kąpieli przy okazji tak ciepłego dnia.

Po kilkunastu minutach kluczymy leśną drogą między drzewami sosnowego boru, zapach rozgrzanej żywicy przyjemnie przeplatał się z zapachem runa, złote promienie lipcowego słońca lały się między koronami starodrzewu na żółty piach leśnego duktu. Widząc takie efekty zawsze wyobrażam sobie wyprawy konkwistadorów w dżungli ameryki południowej. Wspomnianą plażę dzieli od głównej drogi ok. 2 km, więc marzenia szybko umknęły na widok zbliżającej się srebrzystej tafli jeziora. Rodzina rozlokowała się w słonecznym zakątku niezapełnionej plaży, ja natomiast z sercem na ramieniu zabrałem swój zielono połyskujący kijek skrzynkę z przynętami i popędziłem z prędkością antylopy w kierunku chaszczy, za którymi kryły się kładki w śród trzcinowisk.

Mój pierwszy spinning w życiu! Serce waliło mi niczym młot kowalski, a wolna okazała się dopiero trzecia kładka. W myślach miałem ułożoną każdą chwilę mojego spinningowania a tu już na początku problem jak założyć twistera na ten hak z główką? Giętki delikatny i jeszcze przy pierwszym podejściu rozerwał się, drugie podejście było już o niebo lepsze od pierwszego, i fioletowo-brokatowa gumka z dziwnie trzęsącym się ogonkiem zawisła na kawałku wolframowego przyponu. Rzut i teraz prawda wyszła z worka, zaczep o trzciny ha, cha, niezły ze mnie łowca, próbowałem wiele razy (w myślach).
- te trzciny są za wysokie, drzewa mają gałęzie za nisko i stanowisko mogłoby bardziej w jezioro się wcinać!
Doszedłem do wniosku, że rozmawiam sam z sobą, a prawda była prozaiczna – złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy.
- cóż chłopie trzeba było trenować, a nie tylko wierzyć w swoje umiejętności.
Po kilku kolejnych rzutach, jakoś udaje się umieścić przynętę w wodzie w rozsądnej odległości.
- jak to prowadzić?

Próbowałem szybko, później wolno, a tu nic, następne próby wykonywałem z podniesionym i opuszczonym wędziskiem. Następną przynętą był biały twister z czerwoną główką, rzucam już dość precyzyjnie, więc staram się „obrzucać” szerokim wachlarzem całe łowisko będące w zasięgu mojego rzutu. Żyłkę skręcam raz szybko raz wolno, to naprzemiennie. Próbuje manewrować przynętą a tu jak ryby nie było tak nie ma coś jednak jest w porzekadle „ nie kij łowi, lecz wędkarz”.
Ponownie zmiana przynęty na główkę trafia mały twisterek w kolorze motor-oil z brokatem (słyszałem, że lubią go okonie), rzut, prowadzenie i tak w koło, kilka razy uczucie puknięcia na kiju i delikatne przygięcie szczytówki potraktowałem, jako zaczep o dno lub jakąś zatopioną gałąź.
Jakże jednak zdziwiłem się, kiedy dokładnie obejrzałem ogonek rzeczonej imitacji „czegoś”, był postrzępiony w różnych miejscach.

Jak zareagować na takie podbicia? Nie wiedziałem, wszak nie miałem swoim otoczeniu żadnego mistrza spinningu, do wszystkiego musiałem dojść sam. Przy następnym pyknięciu gwałtownie przyciąłem, co spowodowało tyle, że przynęta ze świstem przeleciała mi obok prawego ucha lądując w gałęziach pobliskich olch. Niestety tak splątanej żyłki nie dało się już rozplątać.
I powiem wam, że miałem już solennie dość tego spinningowania, ręka zaczęła mnie boleć przyszła też żona z córką, by obejrzeć moje trofea, którymi były jak dotychczas kłącza moczarki kanadyjskiej wyjęte podczas „obławiania” dna. Założyłem nowy wolfram a z pudełka wziąłem żółtą gumę z kopytkiem na ogonie i czerwonym grzbietem, to przypominało, choć trochę rybę mimo koloru, który był prawie pomarańczowy, pod nosem miałem uśmiech, bo przecież takich ryb u nas nie ma, a kopyto Mannsa dostałem kiedyś w prezencie od szwagra.

Żona z córką chciały już jechać do domu, bo wieczór się zbliżał, ale chciały jeszcze zobaczyć jak wygląda prawdziwe spinningowanie. Cóż musiałem zademonstrować moim dziewczynom prawdziwego łowcę. Pierwszy rzut wykonałem na wprost demonstrując nabyte umiejętności, cięższa główka tej 8 cm przynęty pozwoliła na dużo dalszą odległość, ale efektu na haku niestety nie było. Na odchodne pozwoliłem sobie na daleki wyrzut w prawo, wzdłuż linii trzcin złoto połyskujących w blasku chylącego się do snu słoneczka. Poczekałem chwilę na opadnięcie gumy do dna i dość mocnym szarpnięciem wystartowałem korbą kołowrotka równocześnie unosząc wędzisko do góry.

Jak nie przy……. Myślałem, że wędkę z rąk mi wyrwie ten delikatny kijek wygiął się w pełną pętlę prawie szczytówkę miałem przy kołowrotku.
- O jasny gwint! Ależ to ciągnie krzyknąłem luzując hamulec, gdy poczułem skrzypienie zaciskającej się żyłki na szpuli. Ryba powoli, ale uparcie zmierzała w kierunku środka jeziora, hamulec jej na to pozwalał, bo kij raczej nie był przygotowany na takie spotkanie. I tak sobie płynęła bez większych przeszkód wysnuwając metr po metrze żyłkę z kołowrotka. Delikatnie skręciłem pokrętło na dole kołowrotka i o dziwo to coś się zatrzymało. Próba holownia z jednoczesnym podnoszeniem kija i skręcania żyłki podczas jego opuszczania powodowała wyginanie się wędziska a to coś na końcu ani drgnęło.
- przymurowało się do dna czy jak?
Po chwili opór zaczął maleć, a ryba powoli acz niechętnie poddawała się moim podciągnięciom centymetr po centymetrze metr za metrem była coraz bliżej kładki.
- Tato to KROKODYL - krzyczała córka

Widząc zielony grzbiet 72 centymetrowego szczupaka, który do podbieraka dał się wprowadzić bez najmniejszego oporu, wędkę z napiętą żyłką trzymałem opartą o biodro wtem: Pstyk i wędzisko pękło powyżej połączenia drugiego elementu. Po wyjęciu podbieraka z wody i zmierzeniu oliwkowo-zielonego zębacza ryba wraca do wody z prozaicznej przyczyny, córka boi się tego olbrzyma. Adrenalinę miałem taką, że tchu mi brakowało. Szkoda tylko takiego nowego kija wytrzymał jeden wypad na ryby. Kij oczywiście oddałem do reklamacji i została uznana. O dziwo! Ale nowy dostałem już o rząd wyższej wytrzymałości.
Po tej przygodzie nikomu już nie życzę połamania kija a krokodyle udaje mi się czasem z wody wyjąć z tym że mniejsze ten duży był zarezerwowany na ”pierwszy raz”.

Opinie (66)

Norbert Stolarczyk

Grzegorz jak mogłeś? Jeden wypad i kij połamałeś?Opowiadanko na pięć gwaiazdek *****. :)pozdrawiamNorbert [2010-01-19 19:20]

spines21

połamana wędka to jeszcze nić,ale dziecko wystraszył tym krokodylem:)ale jest co wspominać-nowa wędkę się kupi a wspomnienia takiej przygody-bezcenne:) [2010-01-19 19:29]

użytkownik

Opowiadanie na pięć *****. Bywa czasami, że kijaszek pęknie, ot wada fabryczna. Pozdrawiam. [2010-01-19 19:29]

wojtekkr

Ja jako amator nigdy nie złowiłem szczupaka pewnie też bym kszyczał że to krokodyl!!!!ha ha Pozdrawiam oczywiście 5 [2010-01-19 19:43]

wedkarz

Tak samo sie mówi połamania kija.

I fajny artykuł daje 5 * , mi też raz sie złamał kij  był zaczep ciagłem i .

[2010-01-19 19:45]

użytkownik

Ty to przynajmniej krokodyla wyholowałeś. Ja jak poszedłem z Mateuszem pierwszy raz spiningować to przy pierwszym zarzuceniu złamałem teleskopa. Szliśmy na ryby trzy kilometry piechotą tylko po to żebym za pierwszym zamachem złamał kija. No i oczywiście powrót z wielkiej wyprawy. [2010-01-19 19:47]

t12tom

Oczywiście  ***** za tego 72 cm krokodyla i minę córci... Gdy przeczytałem opis wędki, czekałem kiedy napiszesz że strzelił. Niestety sprzęt tej marki w moim przypadku miał zawsze jakieś mankamenty. A to pękł kij, a to w kołowrotku rozsypał się kabłąk. Zraziło mnie to na tyle, że od lat omijam tą markę szerokim łukiem. Od tamtej pory stwierdziłem, że nie stać mnie na (za)tani sprzęt. Pozdrawiam i życzę "połamania". [2010-01-19 19:50]

użytkownik

Panie Spokojny. Pisałeś Pan kiedyś o pewnych brakach technicznych swoich tekstów.

Otóż muszę Panu Panie Kolego zakomunikować z całą stanowczością, iż tekst powyższy jest prawidłowy, barwny, dramatycznie skonstruowany i zawiera to, co ja cenię bardzo, czyli wprowadzający w nastrój wyprawy opis słońca penetrującego gęstwinę, oraz kilka innych szczegółów opisowych w rozumieniu naszej pięknej przyrody.

Zapewniam Kolego Spokojny, że pięć gwiazdek które przed chwilą kliknąłem, jest wyrazem mojego szczerego uznania.

Fajny tekst. Pozdrawiam. A wędka - cóż, jeśli ją reklamowałeś, to spoko.

[2010-01-19 19:52]

użytkownik

Grzegorz opowiadanie super ,masz u mnie pięć gwiazdek jak nic,co do wędki to i tak dobrze ze chociaż tego krokodyla udało ci się wyholować.Zeszłego roku kupilem identyczną wędkę jak twoja ,przy pierwszym rzucie wędka się złożyła ha ha .Oczywiście reklamację uznali ,ale zanim otrzymałem ją po naprawie trwało to pół roku.Uzbroiłem ją na nowo i dalej testować kijaszka niestety miałem pecha , po trzecim rzucie a piać kijaszek pękł .Doszedłem do wniosku, aby już nie dawać do naprawy tylko kasę zabrałem w ramach reklamacji. Chyba trafiłem na bubel ,tak sobie pomyślałem ,ale widzę po twojej powieści ,ze te kije to chyba tandeta .Oczywiście życzę ci abyś nie jednego krokodyla wyholował na tego kijaszka . Pozdrawiam . [2010-01-19 19:54]

użytkownik

Super opowiadanko.5 z plusem. Ja jak pierwszy raz poszedlem pospiningowac to za któryms rzytem złapałem leszcza za bok,ale przy brzegu sam sie uwolnił. [2010-01-19 19:56]

kazik

Ciekawie to opisałeś kolego . Ja przy próbach pierwszego łowienia na spinning miałem do wyboru tylko blachy i dopiero na trzeciej wyprawie złowiłem 20 cm Szczupaka który z wiadomych powodów poszedł do wody . Początki były bardzo trudne bo miałem dwie blachy (Srebrzystą i pozłacaną) i jak poszła w krzaki , lub na drzewa to musiałem po nie wychodzić i ratować to co miałem , a ile razy wchodziło się po szyję do wody i nurkowało aby odhaczyć to już nie wspominam . Długo były te blachy w moim zestawie i z latami zrobiły się najlepsze w połowach które zakładałem jak reszta zawiodła . Za artykuł oczywiście pięć gwiazdek bo przywróciłeś wspomnienia pierwszych kroków w wędkarstwie.

[2010-01-19 19:56]

mbala84

Jedni łamia kije na konarach, inni w szprychach u rowera, a jeszcze inni na kolanie, Ty zlamałeś na rybie tak jak należy, ci wcześniej wymienieni mogą Ci tylko pozazdrościć. Fajny artykuł życze samych sukcesów no i oczywiście połamania kija !!! [2010-01-19 20:06]

użytkownik

no  patrzcie panowie albo zaraz sory panie i panowie opowiadanie mnie wciągneło a tytuł zaciekawił. 5 * .spokojnie "spokojny" jeszcze niejednego ponad 70 wyciągniesz, i patrzcie lub czytajcie przeważnie na pierwszy raz ma się w czymś farta , podobnie jak grzes miałem takie sytuacje a później przyroda(czasami jest okrutna)... raczej życzenie połamania kija w twoim przypadku nie będzie na miejscu więc taaaaakiej ryby jeszcze raz i nie tylko tobie życzę [2010-01-19 20:13]

użytkownik

Piękny artykuł  rządny chęci takiej przygody oczywiście ode mnie 5 ***** [2010-01-19 20:17]

gniewny

Treściwe i ciekawe opowiadanie,jak dla mnie na piateczkę. Pozdrawiam Kolegę "zza miedzy" :)) [2010-01-19 20:23]

slawomir66

O takie artykuły czyta się z ciekawością. Świetny i ciekawy opis wydarzeń a czytając i mnie adrenalina podskoczyła. Przypomniały się ciekawe letnie wyprawy.Ale żeby tak od razu dziecko straszyć i wędkę połamać. He, he, he. Powiem ci, że mam takiego narwanego kolegę, że gdy kiedyś na lodzie nie wyjął kilku dużych ryb jak rzucił wędką to aż iskry z kołowrotka poszły. W twoim przypadku to zmęczenie materiału chyba. Pozdrawiam i gratuluję wspaniałej przygody. [2010-01-19 20:36]

użytkownik

Witam, bardzo ciekawa przygoda:) oczywiście ***** gdzie się znajduje taki piękne jezioro?? [2010-01-19 20:38]

użytkownik

Podoba mi się Twój szczery felieton. Ja połamałem ze 3 szczytówki w swoim Jaxonie Prestige, ale skoro wyjął mi 2 metrowe szczupaki i dobrze leży w dłoni... Mimo ortograficznych lapsusów masz ode mnie 5. [2010-01-19 20:41]

loli_83

Kurde !!! Już dawno nie czytałem tak świetnego tekstu !!! Początek taki standardzik, od połowy z żartem a końcówka super emocjonująca !!! Bez najmniejszego zastanowienia daję 5 chociaż chciałbym dać więcej... Dzięki. Czekam na kolejny tak udany artykuł kolego spokojny i Pozdrawiam [2010-01-19 21:10]

użytkownik

Wcale się nie dziwię że wędka się złamała , przecież ze spiningiem nie chodzi się na krokodyle :) . Gratuluję udanego debiutu . Życzę kolejnych krokodyli i mocniejszych wędek :) . Za wpis 5* klikam . Pozdrawiam . [2010-01-19 21:17]

użytkownik

Grzegorz  jeden wypad , kij połamałeś,to się zdarza bo węgiel to węgiel.Ja w ubiegłym sezonie przy pierwszym zarzucie złamałem podstawę kołowrotka Dragona Manta fd430i.Niestety reklamacji nie uwzględniono .Dragon stracił jednego klienta .Za opis ***** [2010-01-19 21:36]

maksymilian 42

Oj ,Oj Grzesiu Ty Lobuziaku kijki sobie łamiesz a ja gorę,za artykuł piątal a za kijek też piątal,pozdrawiam TMP maksymilian 42 [2010-01-19 21:53]

wiechu1603

Mnie także się podobało opowiadanko, a co do złamanej wędki to będzie okazja wymienić ją na lepszy model... oczywiście *****. Pozdrawiam. [2010-01-19 21:53]

użytkownik

                                                                                                                       Świetny Grzesiu artykuł, wciągnął mnie aż po uszy :) Bezdyskusyjnie zapodałeś dobry tekst który czyta się z zaciekawieniem do samego końca. Za rodzinny wypad na rybki, za krokodyla i połamany patyk daje ***** [2010-01-19 21:55]

użytkownik

Grzegorz jak zwykle zrobił swoje. Powalił wszystkich na kolana. Opowiadanie czyta się jak dobrą powieść. Barwne opisy przyrody, porównania i to wszystko napisane piękną polszczyzną. Co tu się rozpisywać ! Każde napisane przeze mnie zdanie wygląda jakoś blado na tle tego artykułu. Oczywiście piąteczka *****

A jeśli chodzi o spinningi, to przetestowałem Mikado Zeusa 2,7 m i Technium Diaflesza 3 m i żaden nie wytrzymał konfrontacji ze szprychami mojego roweru. 2-0 dla roweru

Pozdrawiam

[2010-01-19 22:08]

użytkownik

Cóż ja mogę tu dodać, jedynie tyle że zielone 72 centymetry miało prawo połamać Ci patyka i dobrze że to nie był badyl. Szczęśliwie dla szczupaka że córcia wystraszyła się krokodyla, bo wrócił po uczciwej walce do wody, a Wy szczęśliwie do domku.

Bardzo ciekawie opisana przygoda. Gratuluj!

[2010-01-19 22:45]

użytkownik

Co ja mogę powiedzieć czy napisać. Moi przedmówcy powiedzieli już wszytko! mnie zostaje jedynie kliknąć pięć gwiazdek!*****! Pozdrawiam! P.S na obu Lginiach jakoś nic nigdy nie mogę złowić! [2010-01-19 22:48]

Sebastian Kowalczyk

Każdy kto złamał kij wie co to za ból. Złowiona rybka ten ból oczywiście trochę łagodzi :)

W zeszłym roku przejechałem czterysta kilometrów, wlazłem do rzeki i pierwsze co zrobiłem złamałem szczytówkę muchówki. Jestem dorosłym facetem a prawie się popłakałem…

Za opowiadanie *****

[2010-01-19 23:11]

janush1987

Oczywiscie za artykuł 5 z plusem dla Ciebie:) No i tylko pozazdrościc takiej przygody, ja jeszcze nie złowiłem nigdy szczupaka ale myśle ze kiedys i na mnie trafi taki krokodyl:) Pozdrawiam i czekam na następne pisane artykuły!!!! [2010-01-20 02:01]

użytkownik

Swietny tekst! Zamierzam w tym roku rozpoczac przygode ze spinningiem, totez czuje sie przez Autora uprzedzony - latwo i gladko nie bedzie. Ale moze jakis krokodyl zechce zlamac moj kij? [2010-01-20 07:40]

użytkownik

Swietny tekst! Zamierzam w tym roku rozpoczac przygode ze spinningiem, totez czuje sie przez Autora uprzedzony - latwo i gladko nie bedzie. Ale moze jakis krokodyl zechce zlamac moj kij? [2010-01-20 07:40]

kostekmar

Dobre, dobre. U mnie początki nie były aż takie tragiczne. Nie powiem, kilka blach na drzewach albo w trzcinach lądowało. Teraz praktycznie to sporadyczne przypadki abym nie trafił w upatrzone miejsce. Piateczka. [2010-01-20 08:06]

sacha

Przynajmniej kontakt z rybą nawiązałeś i ją widziałeś.Dostałem kiedyś na zawodach towarzyskich (w innych udziału z założenia nie biorę) "Drapieżnik" w chyba 2002 albo 2003 roku Jaxona Prestiga 2,40 z cw. do 30g.Tydzień czy dwa później pojechałem nad Narew.W 3 rzucie część szczytowa poleciała razem z 15g główką w nurt Narwi,okazało się że pękła tuż nad łączeniem z częścią dolną.Oczywiście na plecionce PP wróciła do mnie ale tak się wq....łem że po zdjęciu jej z plecionki razem z częścią dolną wróciła do wody.Na szczęście w aucie był kij który zawsze ze sobą mam i pomimo że ma już chyba 10 lat albo lepiej i cw. do 10g to żadnych awarii nie doświadczył a wbrew temu co ma na blanku zakładam mu i główki 30g.Aha, i nie jest to kij tej firmy co Prestige.

[2010-01-20 08:11]

jurek

Za całe opowiadanie z niezwykłej przygody daję 5 + . Jest to nieprawdą , jak pisze .......t12tom...... , wcale sprzęt nie musi być wypasiony i z górnej półki ----Tu , nawet przy bambusowym wędzisku wędkarze wyciągali z wody potężne ryby ...coś na ten temat wiem ........... Sprawdzają się umiejętności wędkarza oraz znajomość zwyczajów ryb i wody .................. WIĘC ŻYCZĘ CI GRZEGORZU ---TAKIEGO KIJASZKA -KTÓRY NIE BĘDZIE DROGI , A ZA TO BARDZO ŁOWNY -----------nie rozumiem , że , jak ludzie mają kasę --to kupują te najdroższe sprzęty , a przecież są jeszcze pośrednie ceny....i coś mi w jednym komentarzu przypomina ......... pyńka....... pozdrawiam  Cię Grześku i życzę udanych wypraw i kolejnych dobrych wpisów ...Jurek . [2010-01-20 09:07]

Irkoni

Wszystko co chciał bym powiedzieć zostało już powiedziane,oczywiście ***** za artykuł.Pozdrawiam [2010-01-20 10:38]

łysy wąż

Fajne opowiadanko Grzesiu. Przypomniały mi się moje pierwsze, wędkarskie " wyczyny " ;-) Co prawda kijaszka nie połamałem, ale i rybki były duuuużo mniejsze. Gratuluję zębatka.pozdr. [2010-01-20 10:40]

pisaq

Jak się miał złamać to i tak by się złamał - lepiej wcześniej niż później!A tak - połamał się regulaminowo, na rybie, zwrot "połamania kija" w pełnym znaczeniu!Chyba każdy by oddał swój kij za takiego krokodyla :D [2010-01-20 10:49]

2780plox

No popatrz chłopie. Ja bardzo podobną przygodę przeżyłem w ubiegłym roku. Z tą różnicą, że nie było to moje pierwsze spiningowanie i "krokodyl" był o 2 cm dłuższy. Nie pękł również kij. Ale branie było przy, może trzecim rzucie, nowo kupionym kijem (cw do 13g). Nawet opisałem tę historię. Ale jej nie opublikowałem. I dobrze. Bo gdzie mojemu opisowi do Twojego. Oczywiście 5.

Pozdrawiam.

[2010-01-20 10:53]

FanAtyk

Niezłe opowiadanie. Na pocieszenie dodam że też udała mi się ta nietrudna sztuka złamania spinningu jaxona - tyle że nie na rybie a na zaczepie :-] Pozdrawiam i nie ukrywam zazdroszczę takiego "krokodyla" na pierwszej wyprawie... [2010-01-20 13:09]

piotrek12

Ciekawa historia daje ***** a co do jaxona to własnie z  powodu min.takich  sytuacji zrezygnowałem z tej firmy. [2010-01-20 14:19]

misiek58

Super daje pięć***** Pozdrawiam [2010-01-20 14:29]

użytkownik

no cóż Grzesiu, straty trzeba wziąść pod uwagę za każdym razem gdy się wędkuje

ale emocji jest co niemiara, wazne że była walka,

opowiadanie super, daję piątala ....................

[2010-01-20 15:33]

elkak

wszystko juz napisali koledzy, ale artykuł super [2010-01-20 15:36]

waldek1975

Czywiście piątka z plusem.

Miałem nadzieję, że i mi się zimą uda poopisywać wspomnienia z nad wody, ale czas nie pozwala. Twoje czyta się super. Pisz więcej. Niektóre z przygód są takie znajome... Każdy w końcu wędkując przeżył wiele pięknych chwil.

Pozdrawiam

Waldek

[2010-01-20 16:45]

użytkownik

Witam. Grzegorz,Ty miałeś to szczęście złamać swój kij na rybie ( krokodylu :)). Ja kupiłem sobie we wrześniu  2007 r feeadery z Jaxona. Przy pierwszym rzucie, złamał się przy drugim segmencie. Ból i rozpacz nie do opisania. Dobrze,że wożę ze soba zapasówki więc mogłem wyprawę kontynuować (gwarancja uwzględniona). Życzę aby Twoje wyprawy wędkarskie obfitowały nie tylko w dorodne "krokodyle" a także w mętnookie "smoki". Pozdrawiam kolego:) Oczywiście piątka. [2010-01-20 16:59]

użytkownik

Na podobnej rybie nie złamałem kija ,ale kołowrotek po holu był do wyrzucenia . Okazało się że to niezła podróbka była. Artykuł na 5.Pozdro. [2010-01-20 17:24]

użytkownik

Super artykuł,super ocena ,super ryba.*****+5.Gorzej z wędką,ale cóż zdarza się i tak. [2010-01-20 18:22]

GMURO1

Słuchaj Grzegorz  kupiłem sobie kij firmy Mikado do 35g wyrzutu i pękał mi trzy razy i co ciekawe za każdym razem w tym samym miejscu w górnym składzie w przelotce,a za trzecim razem wymienili mi całą nową wędkę i co  z tego wyszło: pęk po raz czwarty wkurzyłem się na dobre i wyrzuciłem go do kosza,dodam że używałem przynęt do 15g a pękał dwa razy przy wyrzucie i dwa razy przy holu ryby mniejszej niż twoja i co ty na to ?? Oczywiście za artykuł piąteczka. [2010-01-20 18:41]

zorro

Naprawde mila w odbiorze praca:) Gratuluje!

ps.też wędkowalem kiedyś wędeczką z serii Syrius - i powiem Ci że byla niezniszczalna - teleskop 3.60m cw - 20-60. mam ją w szafie po dziś dzień;)

Pozdrawiam serdecznie

***** oczywiście

[2010-01-20 18:56]

użytkownik

...zdarza się najlepsze marki pękają pamietam jak pojechałem na pstrągi z TURNAMENTEM HDC super fine 2.70 cm. cw.4-15gr. Dragona. Spinning wygrał złotą łuskę na targach w Gdańsku 1999r.Trochę kosztował , miałem go trzy miesiące i przy wyrzucie blystką obrotową  6gr. strzeliła szczytówka w łaczeniu. Wymieniali mi trzy razy i historia powtarzała się , teraz dolnik leży za szafą na pamiątkę , moj przygoda pstrągowa w tym dniu trwała godzinę i musiałem wracać 80km. do domu , od tego czasu zabieram dwa spinningi ,a wracając do Twojego opowiadania to jest super. Barwnie napisane ,szkoda spinningu , ale " krokodyl " został wyholowany , ocena  pięć *****  ...pozdr... [2010-01-20 19:24]

t12tom

JurkuMożesz rozwinąć swoją myśl, bo jest mocno niezrozumiała. Nie za bardzo rozumiem co chciałeś powiedzieć. A swoją drogą, polecam ci odwiedziny na Skrwie. Ponoć strasznie tam kłusują. Wierzę że będzie to kolejna twoja udana akcja. Pozdrawiam Tomek. [2010-01-20 20:06]

użytkownik

Gratuluję :) Zarówno imponującej ryby, jak i umiejętności pisania porywających opowiadań. Przeczytałam Pana opowiadanie z największą przyjemnością/ Pozdrawiam i zyczę dalszych sukcesów!!! [2010-01-20 20:55]

kubam997

Kto by pomyślał żeby w Lginiu takie krokodyle mieszkały, pozdrowienia dla kolegi ze Sławy, nie wiedziałem że z Pana taki wytrawny łowca i wyśmienity pisarz. Pozdrawiam  [2010-01-21 10:05]

kapitanmajtus

Wspaniałe opisana przygoda zakończona piękną rybą!!  Życzę dalszych sukcesów oraz pięknych zdobyczy J Pozdrawiam!!!

[2010-01-21 10:05]

kapitanmajtus

Wspaniale opisana przygoda zakończona piękną rybą!!  Życzę dalszych sukcesów oraz pięknych zdobyczy J Pozdrawiam!!! Sorka za poprzedni wpis ale coś przeglądarka nawaliła :)

[2010-01-21 10:06]

spokojny

Dziękuję wszystkim Koleżankom i Kolegom za komentarze pod moją pracą, jest mi niezmiernie miło że tak mnie oceniacie i czuję się w obowiązku jeszcze bardziej przyłożyć przy następnych tekstach.

Każdemu z Was starałem się podziękować osobiście, co uważam za swój obobowiązek w zamian za Wasz wkład przy komentowaniu.(niestety do niektórych, portal nie pozwala na wysyłanie wiadomości)

Kochani takie komentarze uskrzydlają autora, i dają wenę do dalszej jeszcze bardziej wytężonej pracy, chylę przed Wami czoła.

Dziękuję

[2010-01-21 20:55]

spokojny

I jeszce jedno

cóż kij?  - Można zawsze kupić nowy

ale TA kwintesencja naszego Hobby - tego nie kupicie nigdzie :)

Pozdrawiam

[2010-01-21 21:00]

użytkownik

Bardzo fajne opowiadanie, jakbym ja cos takiego złowił to bym byl w 8 niebie ;) [2010-01-24 20:12]

soodak1995

tekst jest na 5, bardzo przyjemnie się czyta oraz te opisy... rewelacja czekam na więcej  [2010-01-24 20:25]

użytkownik

Obiecałem sobie już wcześniej, że na pewno tego tekstu nie odpuszczę. Niestety dopiero teraz znalazłem na to czas. Zatem piszę, co sadzę:Tekst świetny, widzę tutaj niezły potencjał literacki do opisywania otaczających cudów przyrody. Ale żeby móc znaleźć ujście dla swych literackich pasji trzeba mieć ku temu niezłą przygodę do opowiedzenia. Twoja jest pierwszorzędna. Domyślam się, że od tego czasu zachorowałeś na spinning. Ze mną było podobnie, tylko rybka 62cm! Długo była moim rekordem, aż do zeszłego sezonu. Podsumowując - świetny tekst i b. ciekawa przygoda. Czekam na więcej opowieści. Pozdrawiam [2010-01-25 21:10]

gruby12345

niewiem jak inni ale moim zdaniem powinienes ksiazki pisac bo masz talent ze chej czytam juz 3 opowiadanie i jestem i jestem milo zaskoczony lektory szkolne to nuda w porownaniu z tym co piszesz pozdrawiam i polamania kija rzycze:-) [2010-03-08 11:22]

kris60

Witaj Grzegorz ,opowiadanie wspaniale się czyta a  zakończenie naprawdę dramatyczne .Bo, Ty przeżyłeś horror i dziecko tylko że każdy jakby w innym wymiarze.Daje piąteczkę i pozdrawiam.

[2010-03-09 21:52]

Arci70

To kolejne Grzegorzu opowiadanie, które miałem niewątpliwą przyjemność czytać. Sposób w jaki potrafisz opisać swoją przygodę sprawia, że na chwilę przenosimy się nad wodę, i przeżywamy razem z Tobą emocje związane z połowem. Ocena oczywiście najwyższa :) [2010-04-12 10:11]

cisy10

Po prostu świetne opowiadanie jak zwykle u Ciebie Spokojny :) i rybki tez trzeba pogratulowac i to za ostatnim rzutem . czasami tak bywa ze ten ostatni rzut jest zloty hehe . pozdrawiam [2010-05-05 14:20]

Artur z Ketrzyna

Tobie to chociaż rybka kijek złamała. Ja nie używam węglówek bo są zbyt drogie, używam kompozytów. Jednego dnia wziąłem się za konserwację swego wysłużonego już teleskopowego spiningu. wkońcu musiałem skoczyć do sklepu po zakupy, córka nalegała by dał jej się pobawić, no i to uczyniłem. Po powrocie do domu okazało się iż klinowała jej się druga część, a córcia tak się zaparła iż wędka zamiast się złożyć -złamała się.Takiego kijka do tej pory szukam, o tej akcji i ciężarze wyrzutu, no i przyzwoitej cenie. [2011-01-18 20:01]

użytkownik

5 [2013-05-20 17:17]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Lin z przerębla

Dziś trafił mi się wyjazd do lekarza z teściem .Musimy być rano więc…