Krótki wypadzik na spinning
edyta skwierawska (edyta35)
2012-07-20
No to szybciutko przebranie się, ubranie spodnio butów i wędki do ręki, wędka to MIKADO”TWO HEARTED RIVER LIGHT SPIN 210”10-25g.Kołowrotek OKUMA TRINITY TNR-330, żyłka 0,25i na końcu oczywiście staleczka 30cm.Przynęty i nad wodę.
Przyjechaliśmy na miejsce ok. 18, 30, i okazuje się, że jeziorko piękne bez najmniejszej fali , więc doskonale widać gdzie i czy w ogóle drapieżnik żeruje. Tradycyjnie ja poszłam w jeden kierunek , oczywiście Heniek w drugi, każdy w swój ulubiony rejon jeziora. Spinningowanie zaczęłam od wahadłówki Morsa1, po kilku dziesięciu rzutach z brzegu gdzie rzucałam na sporą głębokość 6 -8m, nic nie wskazywało na jakiekolwiek żerowanie, nawet najmniejszego podbicia, bez najmniejszego kontaktu z rybą, przeniosłam się na pomost.
Wykonałam tam kilka rzutów i poczułam uderzenie, po paru ruchach kołowrotkiem ukazuje się mały szczupaczek (gwoździk) ok. 35cm. Niepotrzebnie nie męcząc ryby, szybciutko bez zdjęcia wraca do wody, upływały następne minuty i nadal nic się nie dzieje. To mnie nie usatysfakcjonowało więc zeszłam z pomostu i decyzja, skoro na głębokiej wodzie i sporym spadzie nic się nie dzieje. To idę na inne stare sprawdzone miejsce, gdzie jest sporo płyciej, a podwodna roślinność, utworzyła sporej wielkości podwodną łąkę.
Dalej przeczesując wodę z brzegu wahadłówką stojąc do pasa w wodzie, ale nadal cisza nic się nie dzieje. Postanowiłam zmienić przynętę na pływającego sliderka firmy Salmo i w pewnym momencie dostrzegłam typowe, oznaki żerowanie drapieżnika. Parokrotnie wyskakujące z wody całą ławicą ryby. Na to tylko czekałam, nic innego mi nie pozostało tylko podrzucić przynętę, w owe miejsce. Jednak spora to była odległość, nie wiem czy tak daleko dorzucę. Weszłam jeszcze głębiej, by wydłużyć rzut, króciutka mobilizacja i rzut, idealnie parę metrów za miejsce żerowania.
Dosłownie parę ruchów kołowrotkiem, parę szarpnięć szczytówką. Poczułam potężne uderzenie i zacinam i jest. Wiem, że jest szczupak tylko jeszcze nie zdaję sobie sprawy, jak duży, ale po chodzącym hamulcu i po pięknym odjeździe, oraz wygięciu wędki zdaję sobie sprawę, że maluch to, to nie jest. Kiedy już udało mi się go przyciągnąć bliżej brzegu, szczupak wykonał (jak to szczupaki mają w naturze) piękną świecę. Oczywiście fundując mi kolejną dawkę emocji. I w tym momencie już wiem, że właśnie holuję swój rekord i mam go już tylko na wyciągnięcie ręki. Jeszcze troszeczkę i będzie mój, ale resztkami sił jeszcze zdobył się na odjazd, lecz był on już krótki. Po pięknej walce, którą mi zafundował szczupak i po męczącym holu wyciągnęłam go na brzeg. Moim oczom ukazał się piękny szczupak. Jak już go odczepiłam to, z ciężkim oddechem zadzwoniłam do męża, że właśnie złowiłam mojego rekordowego szczupaka, a że był już nie daleko ok. 400 m. Więc natychmiast do mnie przyszedł, by mi pogratulować i zrobić parę fotek.
Po oględzinach, mierzeniu i ważeniu okazało się, że długość to 67 cm i 2,10kg. To coś wspaniałego pokonać tak piękną rybę, takiego drapieżnika, który tak pięknie walczy i te jego cudowne wyskoki z wody, złowić własnoręcznie na wędkę,to nie do opisania przeżycia. To po prostu trzeba samemu przeżyć. I ta adrenalina, drżenie rąk, nogi jak z waty, szybkie bicie serca. To jest to, co każdy wędkarz powinien przeżyć, a w szczególności spinningista.
Pozdrawiam i życzę wszystkim podobnych przygód i pobijania swoich, własnych rekordów wędkarskich.