Zaloguj się do konta

Kto rano wstaje...

Dzisiaj znów utwierdziłam się w przekonaniu, że kto rano wstaje, ten się nie wysypia!

Przez takie dni jak ten, nabieram "złych" nawyków. Dałam cudzysłów, żeby przyjrzeć się chwilę temu słowu. Bowiem może nie 
tylko ja doszłam do podobnych spostrzeżeń.Otóż...

Wstaliśmy nad ranem, przygotowaliśmy furę gratów i postanowiliśmy wybrać się nad jezioro, gdzie jeszcze do niedawna 
można było połowić sporo pięknych linów, krasnopiórek, a dla amatorów spinningu znalazłby się niejeden szczupak czy okoń. 
Wyruszyliśmy, a w pokrowcach oprócz feederków zawitały również spławikówka, jak i właśnie spin. Majdanu mieliśmy co nie miara.
Postanowiliśmy się nie zrażać, choć oczywiście bez narzekań i tak się nie obyło. 

Gdyby nie właśnie owe spinningówki jezioro skazałabym na stracenie. No może przesadzam, bo ja nie, ale Bodzio na pewno. 

Zupełnie nic się nie działo na zestawach położonych z gruntu. Na spławik czasami raczył się zameldować jakiś krąpik wielkości palca. Ogólnie rzecz biorąc - nędza. Żadnej płotki, ani jednej krasnopiórki, o linie nie wspominając. 

Dobrze, że gdzieś wśród tych wszystkich cudeniek znalazło się - okrojone zresztą do minimum, pudełko z przynętami. 

Mieliśmy po kilka brań, udało mi się wyjąć jednego krótkiego kaczaka, a drugi poszedł w trzciny i tyle go widziałam. Dobrze, że przynętę oddał. 

Zrezygnowani wróciliśmy do auta uginając się pod ciężarem sprzętu. Kilka kilometrów z rana, obładowani jak woły... odechciało się nam wszystkiego. Ale zatrzymując się, najpierw w jednym sklepie na loda, później w drugim, też na loda, nabraliśmy chęci na dalsze wędkowanie. Była w końcu "dopiero" 10. Wybraliśmy jezioro, ale w drodze zmieniliśmy zdanie i wpadliśmy z partyzanta nad jeziorko, na którym jakimś dziwnym trafem, udaje nam się połowić co dwa lata.

Dosłownie minęliśmy się z innymi wędkarzami, którzy z wody zeszli z nietęgimi minami. Siedzieli od rana, ale "ileż można 
siedzieć i tylko podziwiać przyrodę"... Skoro już byliśmy nad wodą nie było sensu jechać dalej i szukać szczęścia. Tu przynajmniej do wody mieliśmy tylko kilkaset metrów.

Szybko się rozstawiliśmy. Zarzuciłam feeder i wyjęłam spławikówkę... brań było tyle, że ręka mnie już boli. Dzień minął jak 
z bata strzelił. Kilka, a w sumie nawet kilkanaście kg. ryb przeszło przez nasze ręce. Bodzio dał popis. Dopalił tak kukurydzę, że co rusz na Jego zestawie pojawiała się złocista łopata. U mnie dziś tylko płotki, a raczej płocie, piękne i silne.

I tutaj pojawia się moje zwątienie.

Czy jest sens wstawać tak wcześnie, gdy brania zaczynają się dopiero koło południa? 

No ale, kto rano wstaje, ten ma miejscówkę "prawie" pewną :D Może czasem warto pospać dłużej, żeby później posiedzieć nad wodą do nocy? Każdy ma na pewno swoją odpowiedź na to pytanie ale i swe przyzwyczajenia. Ja mogę stwierdzić, że przez takie sytuacje jak dziś zaczynam się rozleniwiać tłumacząc sobie, że później będą lepiej brały... Ile pięknych ryb przechodzi mi koło nosa? Wolę nie wiedzieć :D

I wszystko fajnie, ale na twarzy zostały mi po słonecznym dniu białe okulary :D

Opinie (11)

ryukon1975

\"Czy jest sens wstawać tak wcześnie, gdy brania zaczynają się dopiero koło południa? \". Pytanie bez odpowiedzi. Gdybym wiedział kiedy danego dnia rozpoczynają się brania byłbym najlepszym wędkarzem. Niestety nie wiem. Jednak tegoroczne wędkowanie utwierdza mnie w przekonaniu że nic się nie zmienia, najlepsze brania to przełom dnia i nocy wieczorem oraz nocy i dna rano. Dochodzi do tego nieporównywalny klimat tych chwil, wschody i zachody słońca, poranny śpiew ptaków wiosną, bobry, bażanty itd.. [2016-05-08 09:24]

Szpulka28

@ryukon1975 :) to oczywiście tylko głośne przemyślenia wynikające z obserwacji. Zawsze jeździliśmy na ryby nad ranem, często rozstawialiśmy jeszcze po ciemku i czekaliśmy na wschód, bo na większości \"naszych\" wód nie wolno łowić w nocy i nie liczy się godzinę przed wschodem do godziny po zachodzie lecz od - do. Od 2 lat, coraz częściej jednak, rano brań praktycznie nie ma! Znajomi nie połowili siedząc od rana, a przed południem zrezygnowani wrócili do domu. Przy czym my siadając po nich przeczekawszy ok. 2h słabych brań zaczęliśmy łowić, aż do wieczora. Kolejnego dnia rano nikogo już nie było na miejscówce. Byliśmy dużo wcześniej. Powtórka - zero brań. I dopiero po południu coś zaczyna się dziać. To sytuacje, które powtarzają się nagminnie od dłuższego czasu. A wcześniej to my bywaliśmy tymi zrezygnowanymi wracającymi znad wody z nietęgimi minami, z pewnymi odstępstwami oczywiście. Teraz jednak już wiemy, że trzeba po prostu przeczekać :D Lub jak niektórzy drzemnąć w fotelu, aż Ktoś obudzi i poinformuje, że już biorą. A może zwyczajnie próbuję znaleźć pretekst by trochę dłużej pospać... ;) hihihi [2016-05-08 23:00]

ryukon1975

Szpulka28 dlatego napisałem o wartości porannego wstawania że jest to pytanie bez odpowiedzi. Łowiska różnią się nie w każdym woda osiąga takie same temperatury. Poszczególne gatunki mają inne wymagania termiczne, wiosna tego roku nie rozpieszcza temperaturami więc na wielu łowiskach ryby mogą być aktywniejsze w najcieplejszych porach doby. Dziś też już nie śpię od godziny a o tej porze miałem być nad rzeką, niestety deszcz zatrzymał mnie na schodach i wartość mojej porannej pobudki spadła do zera.:))) [2016-05-09 04:24]

krisbeer

He He, po weekendzie majowym mam podobne dylematy, tyle że moje dotyczą całych wypraw a nie tylko wczesnego wstawania. Uzyłem w tekście równiez tego samego powiedzonka (a raczej wariacji na temat). Ja najchętniej nad wodą meldowałbym się o świtaniu pomomo że czasami dzięki temu dłużej nic nie łowię :) Nie ważne jak się dzień zaczyna, wazne jak sie kończy :) gratki, pozdrawiam [2016-05-09 15:25]

luxxxis

\"Kto rano wstaje rzadko ryby dostaje\"--to powinno być mottem na moich wodach...Leszcze,liny czy karasie za nic tu mają amatorów wschodów słońca-biorą lepiej w dzień.Podobnie rzecz ma się z drapieżnikiem--tysiąc razy zrywałem się jak dziki o brzasku i pędziłem nad wodę,potem niewyspany mierne efekty tłumaczyłem w zasadzie wszystkim...Dopiero gdy zacząłem jeżdzić \"nie po bożemu\" na 9,,,10,,,rano to odkryłem swoje wody na nowo.Co jezioro to inne zwyczaje ryb a my biedni wędkarze musimy za tymi cholerami nadążyć...biedni MY... [2016-05-10 17:51]

Szpulka28

Woda wodzie nierówna to fakt. Ale na pewno podczas upalnych dni bedzie trzeba wybierać między podróżą nad wodę w upalne przedpołudnie (często mając kawałek do przejścia obładowani gratami) i męczyć się w pełnym słońcu lub w cieniu z meszkami a właśnie wyprawą przed świtem ewentualnie nocną zasiadką (tam gdzie można) ale wszystko ma swe wady i zalety, a to MY wędkarze musimy podejmować te \"trudne\" decyzje :) [2016-05-10 22:59]

luxxxis

Taaa,przerąbane mamy,biedni MY....Ja właśnie wróciłem z łowów ....wyglądam jak czerwonoskóry wódz komanczów...7 godzin pod palącym słońcem,nie czuć było jego mocy będąc na fali,na łajbie,oj skóra do kości chyba pójdzie.... [2016-05-11 17:33]

Szpulka28

hihihi godne przebranie - rak też ryba, zwykli mawiać. ;) Ale już rzyszło do nas ochłodzenie, więc pogoda na rybki wybitna :D Połamania!!!!!!!!!!!!!!!!!! [2016-05-13 19:30]

haczyk86

Witam wszystkich serdecznie, jestem nowy na forum ;) Co do sensu wstawania rano - kto lubi wstawać rano, niech wstaje. Ja wczoraj wstałem sobie o 4, nad wodą o 5, brania dosyć intensywne do ok 8 (głównie płoć na moim zbiorniku). Od 8 lipa totalna i nudy. Jeszcze w kwietniu, po ociepleniu, wędkowałem tylko wieczorami, od mniej - więcej 17/18 do zmroku i też brań było naprawdę sporo. Czy jest jakaś reguła na to wszystko? Chyba nie. Ale mimo wszystko, jeżeli miałbym wybierać porę dnia do wędkowania, wybrałbym albo wczesny ranek, albo późne popołudnie do zmroku właśnie. Środek dnia nigdy jakoś nie był dla mnie zbyt udany. Pozdrawiam! [2016-05-21 23:17]

użytkownik

cheche. ja tez tak mam.rano niebraly. a kumpel )(spioch). wsamo poludnie nalapal leszczy i karasi takich od 1kg do 2kg. i poco ja wstawalem o 3 rano. no poco. [2016-05-26 09:40]

Szpulka28

haczyk86 to wszystko było napisane z pewnym przekąsem :) hehe Oczywiście, że w zależności od pory roku, pogody, zbiornika, występujących gatunków itd. ryby będą żerowały różnie. W momencie, gdy nadchodzą upały najlepiej biorą właśnie od świtu do 7/8 i po południu do zmroku. A po zmroku wychodzą na żer te największe co też niekoniecznie jest regułą ;) Jednak to co napisałam w takim okresie wiosennym najlepiej się sprawdzało, bo rybki żerowały gdy wyszło słonko. I zostaje niesmak po niedospaniu, jak już odczuł Arnold84. My zrezygnowani i wymęczeni przez upał, w ten najgorszy gorąc wsiadamy do auta i wracamy do domu, a nasz znajomy jedzie sobie po obiadku łowi fajne ryby i śmieje się z nas, bo dzień przesypiamy lub marudzimy aż padniemy wymęczeni - taka sprawiedliwość :D Bywa ;) Pozdrowionka [2016-06-05 20:31]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej