Ku przestrodze i szacunku do dużej rzeki

/ 13 komentarzy

Sezon już niemal w pełni, wyprawy na weekendowe rybki coraz częściej planowane, nawet na wakacyjne dłuższe wypady nad ukochaną wodę. W tym przypadku będzie o dużej nizinnej rzece, właściwie królowej, czyli Wiśle.
Ale nie o samą wodę i miejscowości tu chodzi co o niebezpieczne sytuacje o których sam kilkanaście lat temu raczyłem przeżyć, nie mało z lekko traumatycznym skutkiem…
No ale była to Wisła w okolicach Puław dodam dla małej ścisłości.
Każda taka rzeka jak wiadomo jest bardzo zdradliwa i to co było gdy tu byliśmy przed powiedzmy tygodniem już kompletnie nie ma racji bytu…. była głęboka przykosa od brzegu…. już jej nie ma…. głębsza była strona napływowa na szczycie danej główki…. zapomnijmy…. wody po kolana… itd., itp…
To właśnie nazywa się czytaniem wody. Widać to gołym okiem, choć trzeba się tego nauczyć !
Ale nie dla ludzi, którzy mieli wtedy po 17-18 lat i jeździliśmy co roku pod namiot nad akurat tą kompletnie dziką wodę i okolicę.
Przyjeżdżaliśmy co roku i już co roku znajomi gospodarze jakby nas wypatrywali…. zawsze było miło jak odwiedzał Nas rano staruszek wyprowadzający krowy, czy ktoś idący na ryby i uczył gdzie lepiej łowić i na co….
No ale mniejsza z tym….
Co roku byliśmy mądrzejsi. No ba…. znamy tu każdą główkę, każdą klatkę, rady potrzebne nie były bo przecież my niemal jak miejscowi i to już też nasz spory kawałek tej ukochanej rzeki !

Epizod 1

Pchanie się na ulubioną główkę w wodzie po pas, przez 12-15 metrowej szerokości klatkę ze sprzętem na ulubioną ostrogę.
Nie ma kłopotu, woda po pas, dwa kursy i jesteśmy we 3 na najlepszej naszym zdaniem ostrodze. To, że woda przybiera bardzo szybko było widać już późnym wieczorem, ale ok., przyjechaliśmy tylko na jedną nockę wędkowania to damy radę….
Rybki brały cudownie, ale około 1 w nocy zmorzyło nas ciutkę tak piwko, jedzenie i po prostu sen…
Dzwonki na wędkach gruntowych każdego jakby co obudzą…..
Gdy się obudziłem pierwszy moje wędki, które były najbliżej szczytu główki miały już kołowrotki w wodzie i lekko brzdąkały dzwonki pod naporem spływającego i osadzającego się na żyłce zielska i patyków. Obudziłem szybko pozostałych, że chyba faktycznie dajemy już spokój i najwyżej pospiningujemy sobie później ale przejdźmy tą "płytką do pasa klatkę" z klamotami bo może być ciężko…
Pozbieraliśmy o wczesnym świcie klamoty… tyle, że po dojściu do owej "płytkiej" klatki okazało się jak kolega spróbował na ochotnika dokąd sięga woda, że nie ma gruntu pod nogami ! Płynąć ze sprzętem nawet nikt by nie próbował…..
Czyli idziemy dalej…
Udało się w drugim miejscu po przejściu dobrych 300 metrów, woda była tylko po "cycki", za to śliskie kamienie pod nogami. Udało się…. brakowało niewiele, był to rok 1997 gdy Wisła po prostu niesamowicie szalała….. jeszcze parę godzin i … w najlepszym razie bez sprzętu byśmy dopłynęli.

Epizod 2

Co roku każda nasza "dobrze znajoma" ostroga jest inna !
W miejscowości gdzie jeździmy jest 6 tzw. Główek. Co roku są kompletnie inne…. jednego najgłębsza jest 1 gdzie silny nurt wymyje piach na którąś z pozostałych, innego 6, ostatnia… taka magia tej rzeki po prostu…
Jeden z kolegów postanowił, że kończymy łowienie to on się wykąpie wskakując na szczycie jednej z nich do wody….
Nikt nie zdążył go powstrzymać…. i szczęście, że nie skoczył na główkę, skończyło się tylko na poobijanych i pokaleczonych kolanach…. czyli jodyna, bandaż i dwa dni przy namiocie jako robiący kawę.

Epizod 3

Dla Nas, którzy nie posiadali środka pływającego każda znaleziona i wychodzona przykosa, która miała połączenie z brzegiem była jak dar z niebios…
Wiadomo, żeby wystrzegać się wchodzenia pod jej brzeg, gdzie na samym kancie może czaić się naprawdę ładna głębia…
Tu na szczęście tylko lekko się ześlizgnąłem holując bolenia.. ale będąc w woderach przypiętych do paska spodni wolę nie myśleć co by było gdyby nie przyjaciel, który był pod ręką.

Epizod 4]

Stroma skarpa podmywająca brzeg, która dochodzi do ostrogi…
No tu już niestety pojechałem na całego, oczywiście w woderach prawie do pasa…
Nie wiadomo kiedy osunął się piasek.
I nie wiadomo jak wbijając w niego dłonie zatrzymałem się na dole mając tylko stopy woderów zanurzone w wodzie, gdzie była co najmniej 2 metrowa głębokość, myślę, że większa.
Wspinaczka była okrutna, moja woda pochłonęła tylko pudełko z przynętami….
Trauma w połączeniu ze strachem lekko mówiąc była duża.
Reasumując. Zawsze należy się wielki szacunek dla tak wielkiej rzeki. Nawet gdy jesteśmy tu co dzień to zawsze jesteśmy jej gośćmi….
Zawsze szanujmy gospodarza, może on też czasem nas uszanuje i to uchroni nas od…. głupoty!
A z wiekiem i doświadczeniem już oczywiście tych głupot nie popełnimy.
Pozdrawiam, jeśli ktoś dotrwał do końca tego wywodu !
Paweł

 


5
Oceń
(52 głosów)

 

Ku przestrodze i szacunku do dużej rzeki - opinie i komentarze

luki1006luki1006
0
Jest dotrwałem do końca :) Ja chodzę na Wieprz rzeka mniejsza, ale nurt silny. W jeziorze niby potrafię pływać a w rzece to nie wiem... (2013-05-21 23:10)
grisza-78grisza-78
0
Kurcze.. aż dreszcze przechodzą. Każdy, kto ma styczność z takimi dużymi rzekami powinien wziąć sobie do serca to, o czym piszesz. Z wodą nigdy nie ma żartów. Pozdro! (2013-05-22 08:44)
ferozaferoza
0
Bardzo cenne uwagi. Należy, koniecznie, zakodować je na trwałe w naszej wędkarskiej świadomości. Dołożę do nich tylko jeszcze jedno zagrożenie. Wchodząc na piaszczyste łachy, przy niskim stanie wody, należy pamiętać o tym, że ich brzegowe krawędzie są, z reguły (bardzo często), suche po wierzchu, a nasiąknięte pod powierzchnią i bardzo często stanowią groźną pułapkę. Zbliżając się w pobliże wody ryzykujemy "zassaniem", jak na bagnie; szczególnie tuż po obniżeniu się stanu tejże, lecz nie tylko. Jest to kolejna, niewidoczna pułapka. Za felieton, szczególnie jego "wagę" dla życia i zdrowia:*****! Pozdrawiam (2013-05-22 10:48)
kabankaban
0
Przerobiłem kilka wpadek na mniejszych rzekach i kiedy łowiłem w tych dużych to zawsze nie znając wody nie zapuszczałem się głębiej niż "w pół uda" mając możliwość obserwacji dna. Ryby rybami ale życie ma wartość nadrzędną. Pozdrawiam. (2013-05-22 20:39)
JKarpJKarp
0
Dzięki za pozdrowienia :-) Każda woda uczy pokory i szacunku. Dobrze, że opisałeś swoje przeżycia w dosłownym znaczeniu tego słowa PRZEŻYCIA - może choć jednego uchroni od złożenia w Rzece w ofierze swojego zdrowia ... (2013-05-24 09:33)
piotrumpiotrum
0
Hej. No to niezłe miał Kolega przygody... Ja parę razy też miałem okazję (niestety) walczyć na rybach nie o rybę .... Cóż, staje się człowiek straszy, bardziej doświadczony i wielu ryzykownych decyzji już nie podejmie.. Nie tylko w wędkarstwie.. Pozdrawiam (2013-05-26 09:38)
u?ytkownik70140u?ytkownik70140
0
5 (2013-06-04 11:35)
Grzegorz WedkujeGrzegorz Wedkuje
0
Z życia wzięte ;) piąteczka. (2013-06-18 18:33)
LABEOLABEO
0
Z życia wzięte ;) piąteczka Święta racja,***** :-) (2013-06-18 22:25)
janek1985janek1985
0
Powiem tak woda zawsze uczy pokory , kto myśli ,że wygra z wodą dostanie w najlepszym przypadku nauczke. Dla Ciebie 5 ***** (2013-06-19 11:37)
BoolekBoolek
0
Bez kitu, z nie których rzeczy nad wodą teraz się możemy pośmiać, ale wtedy nie było wesoło, Pamiętajcie o bezpieczeństwie bo ono jest najważniejsze. (2013-07-04 10:33)
TomekooTomekoo
0
I dla czego czasem tak ryzykujemy ... aż absurdalnie się poddajemy czasem własnemu umysłowi , sam kilka razy wpadłem w taką "pułapkę" brodząc na wystający cypelek ;-) Pozdrawiam, wpis świetny i życzę mniej takich zdarzeń ;) ***** (2014-03-28 20:26)
marciin 2424marciin 2424
0
Dla takich wpisów cieszę się ,że mogę być na tym forum i czytać tak ważne nie tylko dla nas wędkarzy informacje ,bo co tu dużo mówić o zagrożeniach ze strony dużych rzek trzeba jak najczęściej przypominać. Dla mnie wpis na ******************:) (2014-03-28 21:07)

skomentuj ten artykuł