Ładny karaś i piękna ... łyska
Wiesław Penczyński (wiechu1603)
2014-04-13
Dzień 13 kwietnia, pogodę zapowiadali raczej niezachęcającą do wyprawy na ryby. Fakt że dzień wcześnie byłem zrobić sobie porządek na stanowisku i zanęciłem to może wogule bym się nie zdecydował.
Pobutka godzina 4:40, wyjrzenie przez okno co się dzieje i decyzja, idę !
Szybkie spakowanie potrzebnych rzeczy, buzi dla żonki i już jestem w drodze nad wodę.
Jak doszedłem na miejsce zaczęło kropić ale tylko chwilę, było ciepło, bez wietrznie, pogoda marzenie.
Lekkie donęcenie łowiska, rozłożenie sprzętu i łowię. Z faktu że zaopatrzyłem się ostatnio w nową wędkę i kołowrotek chciałem koniecznie wypróbować nowy nabytek.
Z początku brały same płotki, ale dość zgrabne i bardzo grube z powodu zbliżającego się tarła.
Po dwóch godzinach jeden ze spławików lekko się uniósł i zaczął „jechać” w bok. Nie zastanawiając się zacinam i … nareszcie jest, ten dźwięk jęczącego hamulca kołowrotka, a że kołowrotek nowy to dźwięk też był wysokiej jakości. Piękne bycie w dno, czuć siłę ryby, pewny byłem że to duży leszcz, ale im bliżej rybę miałem tym mniej byłem pewny co złowiłem. Doholowanie ryby do brzegu nie trwalo długo, podbierak w gotowości i na powierzchni pokazuje się … piękny karaś. Pyłem pewny że już jest mój, ale gdy tylko podbierak dotknął wody ryba wbiła się w bok w trzciny. Nadzieja że rybę uda mi się wyholować prysła, ale ze względu że nie dałem rybie za głęboko wejść w nią udało się powoli ją z nich wyciągnąć.
Rybka piękna, mierzyła 43 cm, waga około 1,5 kg. Piękny pierwszy karaś w tym sezonie.
No nic, łowię dalej plotki z nadzieja na kolejne wyzwanie.
Za pasem trzcin zauważyłem jak łyska nurkuje i szuka pożywienia, byłem pewny że jest w bezpiecznej odległości od mojego łowiska. Obserwując raz ptaka, raz spławiki zauważyłem że jeden z nich wyłożył się na wodzie i ucieka w bok. Błyskawicznie zacinam myśląc że to kolejny karaś, mocne przytrzymanie i … widzę jak mój zestaw „biegnie” w trzciny. Niestety to właśnie ta nurkująca łyska skusiła się na moją kukurydzę i sprowokowała takie branie. Nie chcąc urwać całego zestawu delikatnie próbowałem dociągnąć ptaka do brzegu w celu wyhaczenia ale im mocniej ciągłem tym bardziej ptak chował się w trzcinach. Pomyślałem że może jak dam trochę luzu to łyska wyjdzie na wodę. I tak powoli i mozolnie dociągnąłem ją do brzegu. Niestety odhaczenie nie było możliwe. Ptak miał strasznie ostre pazury i bałem się że mnie pokaleczy. Ostatecznie urwałem przypon i uwolniłem ją. Myślę że pozbędzie się haczyka bez problemu sama i krzywda się jej nie stanie, tym bardziej że haczyk był wbity na samym początku dziubka.
Także na brak wrażeń jak na pierwszy wypad nie mogłem narzekać, ryby dopisały, ptaki dopisały i sprzęt się sprawdził.
Kolejna wyprawa w następny weekend.
Pozdrawiam.
Wiechu1603.