
Łapanka na moście - zdjęcia, foto - 1 zdjęć
Był początek października., pogoda przepiękna, gdyby nie opadające liście, nikt by nie powiedział, że to już jesień. Podziwiałem, z okna podmiejskiego autobusu, widok przepływającej Świny. O piątej rano wyjechałem spod dworca w Świnoujściu, miałem dotrzeć do Karsiborza, a dalej piechotą do główek Kanału Piastowskiego. O tej porze roku podchodziły tam duże stada okoni i jak trafiło się na brania, to można było nałowić się do bólu. Autobus właśnie przejeżdżał przez wąski most na Świnie, a na nim łowiło około dziesięciu wędkarzy. Co niektórzy mieli wygięte wędziska i wyciągali z wody duże ryby. Tak mnie zafascynował ten widok, że szatan - wędkarz kazał mi zmienić plany i wysiąść na najbliższym przystanku. Cofnąłem się kilkaset metrów i poszedłem sprawdzić co tam się dzieje. Przy każdym filarze ktoś łowił i co chwilę na asfalcie podskakiwały okazałe sztuki okoni, leszczy, a czasami niezłych sandaczy. Szybko zająłem wolne miejsce przy jednym z filarów, choć doskonale wiedziałem, że z mostu łowić nie wolno i jakie sankcje za to grożą. Jednak widok łowionych ryb zaślepił mnie całkowicie, a w żyłach buzował nadmiar adrenaliny. Zarzuciłem ,swoim nowym japońskim teleskopem, zestaw, składający się z ciężarka przelotowego i rosówki założonej na spory hak. Uzbroiłem też spinning, jako zapasowy kij i postawiłem go przy barierkach. Postanowiłem pilnować jednej wędki, bo nie chciałem dopuścić do sytuacji, by spadła mi z poręczy, z dużej wysokości do wody. Zawiesiłem ją kołowrotkiem za balustradę, szczytówką w dół, a dłoń dla większego bezpieczeństwa oparłem na dolniku. Ryby pukały w wędkę co chwilę, a w plecaku pojawiały się pokaźne sztuki, przeważnie okoni. Wszystko grało do czasu, aż zrobiłem sobie przerwę na śniadanie. Brania chwilowo ustały, pomyślałem więc, że jak zjem parę kanapek, to z zarzuconą wędką nic stać się nie może. Byłem jednak w wielkim błędzie, coś mocno szarpnęło szczytówką i mój drogocenny kijek, który kosztował mnie pół wypłaty, spadł z poręczy i runął w otchłań rzeki. Ocknąłem się szybko, chwyciłem za zapasowy kij i zarzuciłem nim w kierunku utopionej wędki. Całe szczęście, że okazałem się refleksem i ta za daleko jeszcze nie odpłynęła, chociaż opadła już na samo dno. Prąd wody był dosyć silny, ale jakimś cudem, w drugim rzucie zestawem spinningowym udało mi się zaczepić szczytową przelotkę teleskopu i ten grzecznie powędrował na most razem z kilowym sandaczem. Miałem szczęście w nieszczęściu, ale później miało okazać się, że bardzo się myliłem. Postanowiłem więcej nie sprawdzać swojego limitu fartu na dziś, a może już się wyczerpał i zacząłem powoli pakować cały majdan. Kończyłem właśnie wkładanie ostatniej wędki do pokrowca, kiedy nagle zapanował straszliwy rozgardiasz wśród łowiących. Wszyscy nagle zaczęli zwijać sprzęt, a ryby chować do plecaków. Nie wiedziałem co się dzieje, ale za chwilę wszystko się wyjaśniło. Od strony Karsiborza na most wjechał radiowóz, a z przeciwległej strony, od Świnoujścia, następny. Wzięli nas w kleszcze i niestety nie obeszło się bez konsekwencji. Wszystkim łowiącym z mostu policja skonfiskowała złowione ryby i każdy musiał zapłacić mandat w wysokości stu złotych.
W rezultacie, jakbym przeliczał na złotówki, to te ryby kosztowały mnie dosyć sporo. Bilet tam i z powrotem na trasie Stargard – Świnoujście pociągiem pospiesznym, stuzłotowy mandat i prawie utopiona wędka. Ten rachunek to jednak nic, w porównaniu ze stresem i wstydem, jakiego się najadłem przed policjantami. Nie o pieniądze i wstyd tu jednak chodziło, najważniejsze, by umieć wyciągać wnioski na przyszłość i nie łamać przepisów. Od tamtej pory, z żadnego mostu już nie łowiłem i nie będę, choćby ktoś z niego ciągnął same dziesięciokilowe sandacze i to raz za razem.
Autor tekstu: Jan Stanisz
![]() | CEJN58 |
---|---|
Fajnie , że się potrafisz przyznać z popełnionej gafy.Każdemu się może trafić taka przygoda.Do Karsiboru wybieram się już parę lat i nigdy nie mogę dojechać.Zawsze coś wypadnie.Ponoć najlepiej na kanale bierze wczesną wiosną.Prawda ?Artykuł fajny no i piąteczka !!. (2009-04-28 21:11) | |
![]() | jurek |
To i tak potraktowali Was pobłażliwie , bo za to wykroczenie jest 200 złotych, ale teraz będziesz wiedział , że Polak zawsze uczy się na błędach...................mam pytanie ---- gdy policjanci zarekwirowali Wam ryby ---- , to czy dostaliście jakieś papiery wyszczególniające , ile było ryb , gatunki , i przybliżona ich waga-------------PODEJRZEWAM , ŻE NA PEWNO NIE !!!!!!!!!!!! (2009-04-29 11:16) | |
![]() | Figaro |
Znając życie, ryby które zostały Wam skonfiskowane zasiliły stół konfiskujących. Ale bracie dostałeś nauczkę, ciesz się że nie skonfiskowali "narzędzia zbrodni" - wtedy pół wypłaty w plecy. Piąteczka (2009-04-30 10:52) | |
![]() | jarcyk18 |
polak mądry po szkodzie. 4+ (2009-04-30 11:45) | |
![]() | Jaś |
Ciekawy artykół,ale nauczka na przyszłość żeby nie łamać przepisów.Trochę szczęścia z tą wędką,i jak napisał kol.Figaro , nie zabrali sprzętu,bo straty byłyby o wiele poważniejsze.Pozdro..............i piąteczka za szczerość. (2009-05-03 23:14) | |
![]() | u?ytkownik70140 |
5 (2013-06-04 11:11) | |