Latający leszcz
Zdzisław Izydor (CACY)
2012-05-28
W niedzielę pojechałem w większym towarzystwie z Lechem D. jego „Maniusiem”.
Ja wybrałem Zalew za wyspą ze stanowiskiem z betonowym cyplem, Lech z Bolkiem został na dopływie, Jurek D powędrował na najdalszy dopływ a Krzysiu na stanowisko przy ogrodzeniu. Szybko rozrobiłem zanętę, ustaliłem łowisko (~0,9 m) i do roboty. Rozpoczęły jak zwykle wzdrążki ale miedzy nimi co jakiś czas brały płotki i okonki oraz pińczowskie leszczyki. Około 7 pierwsze poważne branie nie bez walki linek 30-tak trafił do siatki, godzinę później poprawiłem wynik linkiem 37 cm . Ustały brania mimo kilkakrotnego donęcania, znalazłem przyczynę . W łowisku znalazł się szczupak na oko ~1 m, dostojnie kilkakrotnie przepływał w pobliżu mojego spławika by zaatakować pod samą wyspą. Ku mojemu zdziwieniu zaczęły się brania leszczyków z tego kilka zapiętych od zewnątrz które nie bez trudu (nie wszystkie) udało mi się wprowadzić do podbieraka. Na koniec wędkowania około 12-tej energiczne branie , zaciąłem i poczułem duży opór. Ryba jak strzała wyskoczyła ponad lustro wody, zanurkowała i powtórka. Myślałem że mam karasia lecz po kilku minutach walki wypłynęła na powierzchnię i pozwoliła się rozpoznać, był to Leszcz zapięty za tylną płetwę ogonową. Z niemałym trudem wyholowałem go do podbieraka, nie był duży miał 36 cm a haczyk tkwił 3-4 mm od brzegu płetwy i tylko tyle brakło mu do wolności. Z grupy, Krzysiu złapał 3 linki i kilka płoci i leszczy ( w tym największego z nas). Akumulatory naładowane , następne moje wędkowanie dopiero chyba za 2 tygodnie.