Ławka - wehikuł czasu
użytkownik 9527
2009-03-29
Tak, Piękne Panie, Dostojni Panowie, są jeszcze na świecie takie mejsca, gdzie drzew jest więcej niż ludzi, ryb więcej niż wędek, a ciszy więcej niż natrętnego zgiełku. Nic dziwnego, że siedzenie na niewygodnej sosnowej ławie łatwo przechodzi w nieodparte poczucie zasiadania w komnacie tronowej, z której widać cały świat (jezioro, trzciny, mgła nad taflą) i spory kawałek wszechświata (gwiazdy na nocnym niebie.)
Rozumiecie już chyba, że wędkarstwo jest dla mnie nie tyle gorączkową pogonią za rybą, ile raczej byciem w miejscu, gdzie świat ukazuje swoje najpiękniejsze oblicze. W takim miejscu, które nadaje sens oczekiwaniu na chwilę, kiedy ruch bombki wyrysowuje w powietrzu wykres poziomu adrenaliny we krwi. W takiej chwili, w takich miejscach chyba wszyscy czujemy się jak nasi praszczurowie, którzy zasadzali się z różnymi narzędziami na wodne potwory z otchłani. Te, które przypadają nam w udziale, mówią, że spóźniliśmy się o wiele stuleci. Cóż, tym mocniej żałuję, że zacząłem wędkować tak późno. Mam nadzieję, że zostało mi jeszcze jakieś czterdzieści, może pięćdziesiąt lat, żeby odzyskać ten stracony czas.
Za którego odliczanie niniejszym znów się zabieram.