Łebskie płocie

/ 16 komentarzy / 3 zdjęć


Po kilkunastu dniach siedzenia w domu i 'biegania' po kanałach TV nadszedł czas aby ruszyć swoje cztery litery. W końcu trzeba pojechać na ryby. No, ale jakie? Jak na zażartego spinningistę nie wyobrażałem sobie innej wyprawy niż na szczupaki. Z drugiej jednak strony trochę wymiękłem i nie chciało mi się zbytnio brodzić w chłodnej już wodzie. Wiem, że odpowiedni ubiór oraz osprzęt i można czuć się komfortowo, ale? No właśnie, ale jak wspomniałem naprawdę nie miałem chęci „moczyć” się w wodzie. Kolega namówił mnie na wyjazd na płocie, na piękne jesienne płocie. Zapewnił, że o sprzęt mogę być spokojny, coś tam znajdzie. Przecież nie posiadam feederów tylko same spinningi. W piątek przed wyjazdem zakupił zanętę i przygotował sprzęt. Ja miałem tylko wziąć ze sobą krzesełko pod tyłek i wałówkę na cały prawie dzień.

Przyszła sobota i długo oczekiwany wypad na ryby. Prognozy nie były zachęcające, jednak to tylko prognozy i za oknem wyglądało, że jest całkiem przyzwoicie. Wypiłem kawę, przygotowałem wałówkę, zapakowałem się do samochodu i wyruszyłem w drogę. Po przyjeździe do kolegi zmiana pojazdu no i dalej w drogę. Najpierw po dwóch kolejnych uczestników wyprawy. Oczywiście pierwszy z nich do zabrania został obudzony dopiero po naszym telefonie. Strata kilkunastu minut. Cóż i tak bywa, ale następny czekał zwarty i gotowy przed swoim domem. Manele do auta i kierunek Łeba.

Po godzinie jazdy znaleźliśmy się w pobliżu łowiska na kanale rzeki Łeby. Trawa siwa od szronu i lekko zmarznięta ziemia. Trochę chłodno. Kilka podskoków w ramach lekkiej rozgrzewki i już było cieplej. Po rozpakowaniu się i rozłożeniu sprzętu oraz zabezpieczenia logistycznego wyprawy nadszedł czas na rozpoczęcie wędkowania. Do wody poszło kilka kul zanętowych, a za nimi nasze zestawy gruntowe. Teraz tylko czekanie na pierwsze brania.

Tymczasem łódź rybacka udaje się kanałem w stronę jeziora Łebsko ponad naszymi zestawami. Po chwili staje i prąd wody znosi ją w naszą stronę. Ludzie na łodzi kombinują jak mogą, aby uruchomić silnik. Niestety bezskutecznie.

- Zaraz nam rozpierdzielą kije!!! – mówi jeden z kolegów.

- Weźcie pagaje w łapy i fechtujcie, bo nam pozrywacie zestawy!!! – woła następny.

- Pięciu fachowców do silnika, a wiosłować nie ma komu??? – dodaje po chwili trzeci.

W ten oto sposób grono ekspertów na brzegu wyraziło swoje zdanie w tej nurtującej kwestii, a ja zwinąłem gruntówki, wziąłem spinning i poszedłem poszukać sandacza do czasu aż wyklaruje się sytuacja z łodzią. Niestety mętnookie drapieżniki nie chciały współpracować, więc po przejściu kilkuset metrów i oddaniu kilkunastu rzutów obrałem kierunek powrotny do grona zaprzyjaźnionych wędkarzy. Kiedy dotarłem do szanownych kolegów było już spokojnie i moje gruntówki powróciły w miejsce gdzie być powinny. Teraz tylko czekałem na efekty.

Po kilkunastu minutach pierwsza szczytówka zaczęła niemrawo drgać. Zacięcie i pusto. Taka sama sytuacja miała miejsce u wszystkich wędkujących. Najwyraźniej drobnica zaczęła skubać, ale nic konkretnego jeszcze nie podeszło. Minęło parę minut i już bardziej zdecydowane drgania naszych szczytówek. Raz po raz jeden z nas wyciąga dość ładną płoć 25-27cm, ślicznie ubarwioną. Najlepsze brania zostały jednak zaprzepaszczone przez telefony od małżonek z pytaniami o efekty. No jak mogło być inaczej? Stoi sobie człowiek spokojnie i wpatruje się w szczytówki, kiedy niespodziewanie odzywa się dzwonek telefonu. Trzeba odebrać.

- I jak skarbie? Biorą? – pyta małżonka.

- Coś tam się dzieje – odpowiadam. Kolacja raczej powinna być – dodaję po chwili.

- Trochę zimno, nieprawdaż? – kontynuuje małżonka.

Wędka prawie skacze na podpórce, szczytówka uderza o lustro wody, aż krople smyrają mnie po twarzy, a ukochana dalej nawija. No przecież nie przerwiesz połączenia, bo się obrazi. Nie dość, że została sama w domu, to jeszcze rozmawiać nie chciałeś – będzie argumentować po powrocie. Leciutko wkurzony, ale w zgodzie z naturą kobiety dałem szansę mojej połowicy na wygadanie się i zaprzepaściłem piękne branie. Po zakończeniu miłej porannej rozmowy z pozostawionym przecież w samotności domownikiem płci pięknej, wyjąłem zestaw z wody z golutkim haczykiem na jego końcu. Założyłem świeże robaki, napełniłem koszyk i do wody.

Rybki brały całkiem nieźle, więc strata wspomnianego brania została nadrobiona z nawiązką. Kolejnych kilka, ponad 25-cio centymetrowych płoci trafiło do siatki. Niestety nie trafiła się żadna powyżej 30cm, ale i tak było dobrze. Od czasu do czasu jakiś leszcz zameldował się na zestawie, ale nic wielkiego. W końcu słońce pokazało się na sklepieniu i zaczęło troszkę przygrzewać. Zaraz zrobiło się przyjemniej. Zapowiadanego deszczu na szczęście nie uświadczyliśmy.

Po przejściu przez słońce jego zenitu zaczęliśmy powoli zwijać zestawy, porządkować łowisko i pakować się. Już po kilkunastu minutach siedzieliśmy w aucie i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Drogę prowadzącą z łona natury na łono rodziny. Oba bezcenne, nie zapłacisz za nie przecież kartą. Chyba kiedyś jeszcze wrócę z kolegami na łebskie płocie?

 


4.7
Oceń
(50 głosów)

 

Łebskie płocie - opinie i komentarze

chipsusmaximuschipsusmaximus
0
Fajny opis wyprawy. Trochę przeciwności losu było, ale i rybki dopisały łącznie z pogodą. Lubię również łowić płocie. Pozdrawiam i zostawiam 5*****. (2010-11-19 18:23)
mlotek2222mlotek2222
0
Fajny artykuł ,wypad na płocie sie udał ,oczywiscie nie brakowało przygód .Pozdrawiam i połamania kija.Zostawia, piąteczkie (2010-11-21 10:30)
zdrapekzdrapek
0
Coś o tych telefonach wiem hehee - fajne płocie *****
(2010-11-21 10:50)
u?ytkownik26041u?ytkownik26041
0
niestety drapieżniki słabo współpracują i dobrze zrobiłeś że wybrałeś się na płocie zabawe mieliście fajną płoć teraz dobrze bierze piona za wpis (2010-11-21 11:07)
kabankaban
0
Czytając tekst przypomniał mi się stary dobry hicior-Telefony (szkoda,że Grzesia Ciechowskiego niema już wśród nas).Mam to szczęście,że moja kochana małżonka dzwoni do mnie(kiedy jestem na rybkach) tylko w wyjątkowych wypadkach czyli prawie wcale.5* i pozdrawiam.
(2010-11-21 11:21)
780528780528
0
Dobry wypoczynek nad wodą jest bardzo potrzebny trzeba oddychnąć od codzienności.Jeszce lepiej jest gdy biorą rybki bo wtedy jest zabawa oraz miłe spędzenie czasu.I to jest to odpoczynek na łonie natury.Za opowiadanko piąteczka i połamania pozdrawiam!
(2010-11-21 13:01)
daabikdaabik
0
Gratuluje udanego połowy i pięknych płotek. Czasem tak bywa że żona dzwoni i się wszystkiego dopytuje. Dobry opis przeżyć. Gratuluje  i pozdrawiam.
(2010-11-21 16:30)
SlyderSlyder
0
No, no. Nie poznaję kolegi. Odłożył na jakiś czas spinning i wziął się za feedery. No i jeszcze połowił. Gratuluję rybek i udanie spędzonego czasu. Piąteczka. (2010-11-22 07:46)
baloonstylebaloonstyle
0
Fajny połów, miło się czyta :))
Piąteczka i pozdrawiam :))
(2010-11-22 08:23)
jurekjurek
0
Gratuluję Mariuszu dobrego opowiadanka z ekstra wyprawy na rybki . Teraz dobrze biorą płocie i to te duże , ale płoć 27 cm już trochę walczy -------- Spróbuj Mariuszu połowic te płocie  na wędkę spławikową ---- to dopiero jest frajda . Życzę Tobie i kolegom wspaniałych wypadów na rybki , może jeszcze w tym roku jeśli pogoda nie popsuje planów .
(2010-11-22 10:57)
u?ytkownik1117u?ytkownik1117
0

jak widzę to mieliście wspaniałą przygodę, wazne że rybka brała,

też wybieram się z Elą na spining, porzucamy parę godzin póżniej łodż do brzegu , wyjmujemy baty i do roboty , mówię wam wspaniała zabawa ...............

(2010-11-22 19:26)
piotr 0206piotr 0206
0
Przyłączm się do gratulacji.Kol.Jurek ma rację na spławik jest frajda,ale na bacika jeszcze wieksza.Pozdawiam. (2010-11-22 22:29)
spokojnyspokojny
0
No i czasem łowisz jak większość z nas :) i widzisz też frajda.
Ładny opis Mariuszu masz odemnie piątaka z gratulacjami.
Pozdrawiam (2010-11-23 19:25)
łysy wążłysy wąż
0
hehehe, czasem się zdarza, że zagorzały spiningista zdradzi na chwilę woblery i blaszki na rzecz robactwa ;-) Ale i takie chwile są potrzebne - posiedzieć, pogadać, połowić płotek, leszczyków i krąpików. Mi też się to czasem zdarza ;-)
Fajne opowiadanko, miło spędzony dzień. Ale i tak musiałem choć chwilę porzucać za drapieżnikiem ;-) hehehe, skąd ja to znam...? ;-)
oczywiście *****

pozdr.

(2010-11-23 20:58)
mohamedmohamed
0
Udana wyprawa,pomimo przeciwności.Co do telefonów to nie jest odosobniony przypadek ha ha-też to czasami przechodzę.Piątka za artykuł.Pozdrawiam.
(2011-04-23 17:52)
mateuszwosmateuszwos
0
"Wędka prawie skacze na podpórce, szczytówka uderza o lustro wody, aż krople smyrają mnie po twarzy, a ukochana dalej nawija. No przecież nie przerwiesz połączenia, bo się obrazi. Nie dość, że została sama w domu, to jeszcze rozmawiać nie chciałeś – będzie argumentować po powrocie. Leciutko wkurzony, ale w zgodzie z naturą kobiety dałem szansę mojej połowicy na wygadanie się i zaprzepaściłem piękne branie."

Nie no to jest klasyka! Nie dość że napisane w niesamowity sposób to jeszcze odzwierciedla w stu procentach wyczucie naszych małżonek. Miałem podobne rozmowy telefoniczne a raz nawet zanurzyłem telefon w wiślanym nurcie. Otóż branie było tak energiczne, że mimo rozmowy postanowiłem podjąć się holu. Efektem było przymusowe suszenie telefony, brak ryby i spowiedź po powrocie do domu.

Pozdrawiam.
(2011-07-12 11:13)

skomentuj ten artykuł