Leszcze ze starorzecza
Jakub W (Jakub Woś)
2018-02-21
Zapalony wędkarz łowi cały czas. Nie przestaje łowić nawet w drodze do pracy czy w drodze do domu z kończącej się wyprawy. Nawet jeśli nie może być na rybach to planuje już kolejne wyprawy, w głowie usprawnia metody czy dobiera sprzęt. Właśnie w drodze do domu z jednej zasiadki nad Bugiem przejeżdżaliśmy mostem nad rzeką Wieprz. Każdy kto widział Wieprz choćby na mapie wie jak kręta, meandrująca jest ta rzeka. Tuż za mostem ukazały się naszym oczom piękne starorzecza. Dzika, nieuregulowana przez człowieka rzeka ma to do siebie, że potrafi malowniczo zmieniać krajobraz zmieniając nieznacznie swój bieg i pozostawiając rybne starorzecza. Całą ekipą postanowiliśmy, że na kolejny wspólny wyjazd wybierzemy się nad rzekę Wieprz i jedno z jej starorzeczy.
Na wyprawę czekaliśmy niespełna rok ale zgodnie z postanowieniem dokładanie tym samym składem stawiliśmy się nad rzeką. Na miejscu byliśmy koło godziny 16. Po wyjściu z samochodu i szybkim rekonesansie wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że tym razem obstawiamy starorzecze a nie rzekę. Już po chwili obserwacji wody zauważyliśmy „ścieżki” z bąbli i piany pojawiające się na powierzchni. Znów jednogłośnie stwierdziliśmy – leszcze.
Nasze stwierdzenie, że to były leszcze było oparte bardziej na wiedzy teoretycznej aniżeli na praktyce. Dotychczasowe doświadczenia z leszczami wiązały się bardziej z rzekami niż niewielkimi starorzeczami o mulistym dnie. Początkowo na powierzchni wody pojawiały się bąble z pianą coś jak przy żerowaniu lina z tym ,że w tym wypadku połacie bąbli szybko zamieniało się w kilkumetrową ścieżkę. Te ścieżki raz po raz pojawiały się na powierzchni kierując się raz w jedną stronę to w drugą. Oczyma wyobraźni widzieliśmy wielkie żerujące leszcze ryjące w dnie.
W pierwszej kolejności wypakowaliśmy feedery i pickery i zestawy z koszyczkami polecały w miejsca gdzie widzieliśmy najintensywniejsze żerowanie ryb. Pełni nadziei a nawet pewni sukcesu oczekiwaliśmy na pierwsze brania. Po rozstawieniu zestawów około godz 17 powierzchniowe dowody żerowania powoli zanikały, tłumaczyliśmy to sobie tym, że mogliśmy przepłoszyć ryby pluskiem wpadających zestawów. Niestety nadeszła noc a brania się nie pojawiły. Bywało, że woda dosłownie gotowała się od żerowania w miejscu zestawu a szczytówki stały nieruchomo.
Trochę nas ta sytuacja wybiła z równowagi, zaczęliśmy powątpiewać w sukces. Podczas kolacji przy ognisku obmyślaliśmy plan działania na kolejny dzień i motywowaliśmy się wzajemnie. Pierwsze postanowienie. Mieszamy zanętę Robinson bream z kukurydzą i sypiemy do wody. Rano leszcze wejdą w zanętę i dopiero będzie się działo.
Rano znów naładowani pozytywnymi emocjami rozpoczęliśmy wędkowanie. Niestety z każdą godziną wraz z brakiem brań uchodził z nas zapał. Co dziwne nawet nie widzieliśmy oznak żerowania na powierzchni. Około godziny 10:30 zebraliśmy się na naradę. Stojąc nad wodą i radząc nad zaistniałą sytuacją zauważyliśmy pierwsze tego dnia oznaki żerowania leszcza. W tej samej chwili odezwał się dzwonek na jednej z wędek. Branie było bardzo agresywne, ryba złapała zestaw i jednostajnym tempem wlokła w kierunku grążeli. Zacięcie, szybki i pewny hol i naszym oczom ukazuje się półmetrowy leszcz. To było właśnie to na co czekaliśmy prawie dobę. To dodało nam nadziei. Nie minęło 5 minut jak szczytówka znów się nagięła. Zacięcie i po chwili kolejny niemal identycznej wielkości leszcz pojawia się w podbieraku. To utwierdziło nas w przekonaniu, że ten pierwszy to nie był jakiś przypadek, jakiś przyłów a zaplanowany połów.
Tego i kolejnego dnia łowiliśmy leszcze jak w zegarku. Wszystkie podobnej wielkości jakby z jednego tarła, wszystkie ponad 50cm. Co dla nas było dziwne, jakimś oderwaniem od reguł panujących na rzekach leszcze w ogóle nie brały rano, wieczorem czy w nocy. Brania były w godzinach przedpołudniowych 10-11 oraz popołudniowych 15-17. Poza tymi godzinami nie złowiliśmy żadnej sztuki. Mogliśmy w tym czasie oddać się spinningowaniu.
Jeśli chodzi o leszcze złowiliśmy w sumie kilkanaście równych sztuk w dwa dni. W 2017 na pewno wrócimy w te rejony, leszcze trochę podrosły a my znamy już ich zwyczaje.
Moje zestawy:
Robinson Dynacore Picker 3m cw. do 30g oraz Robinson Red Star Picker również 3m o cw. do 35g. Kołowrotki przy moich wędkach to Robinson Tracker oraz Robinson Long Cast. Na jednym z młynków mam nawiniętą żyłkę Tanaka natomiast na drugej VDE Robinson Pro Feeder. Stosuję zazwyczaj gotowe haki z przyponami Titanium Płoć 160-G rozmiar 8, Titanium Karaś 170 BN rozmiar 8 czy Titanium Karp 240BN również rozmiar 8.