Letnie pstrągi z Podkarpacia.
Grzegorz Bałchan (kaban)
2016-07-27
Lipiec tego roku przyniósł więcej opadów (i dobrze) co wpłynęło na zdecydowanie mniejszą klarowność i poziom wody w rzece w której głównie łowię. Przerzuciłem się więc częściej niż zwykle na małe dopływy w których woda zdecydowanie szybciej się oczyszcza i opada. Łowienie letnich pstrągów na rzeczkach południa Podkarpacia łatwe nie jest, ale spróbuję coś podpowiedzieć miłośnikom kropków z mniejszym stażem.
Strome brzegi porośnięte wszelakim zielskiem z przewagą pokrzyw skutecznie odstraszają wielu mniej doświadczonych spinningistów. Znajomość danej rzeczułki z początku zimowego sezonu to podstawa ewentualnego sukcesu, który i tak nigdy nie jest pewny. Małe pocieszenie dla miłośników takiego poniekąd ekstremalnego łowienia to, to że prawdopodobnie nikogo przed nami tam nie było bo wielu spinningistów wybrało już jako cel inne gatunki.
Tu dylemat jak łowić : „z prądem czy pod prąd”. Wielu radzi tylko i wyłącznie wyprawy w górę rzeki i ściąganie wabika z nurtem rzeki. Ja mimo wszystko podzieliłbym to mniej więcej po połowie o ile znamy swoją rzeczkę. Tajne dojście znane tylko mi i spuszczenie z „wolnej ręki” nimfy bądź gumki czyni czasem cuda. Doradzam unikanie brodzenia o ile mamy zamiar schodzenia z nurtem rzeczki.
Co do przynęt do łowienia z nurtem czasem warto użyć na małych rzeczkach i strumieniach zapomnianych mikro wahadełek bo bywa, że po kilku godzinach woda się na otwiera i mamy branie za braniem.
Oczywiście mam zawsze ze sobą podstawowy zestaw woblerów, nimf, cykad, obrotówek, jigów i gum w razie W, ale często łowię na kilka sprawdzonych choć mam ich przy sobie kilkadziesiąt w zapasie. Jakoś nie potrafię odzwyczaić się od noszenia tylu przynęt bo kiedy słabo gryzą to wydaje mi się , że brakuje mi właśnie tej której nie mam przy sobie a która mogłaby być „kilerem” dnia. Zawsze zaczynam od woblerków bo mam co do nich chyba jakieś skrzywienie. Jeżeli brania są znikome bądź delikatne sięgam w drugiej kolejności po żelazo i wspomniane wcześniej wahadełka i obrotówki do nr 2. Następne wabiki w rankingu to oczywiście gumki a jeżeli i one nie dają rezultatu to kończę na nimfach, cykadach i jigach. Kilku moich dobrych i znacznie młodszych kolegów zaczyna w doborze przynęt zupełnie odwrotnie niż ja i nierzadko mają wyniki lepsze ode mnie.
Co do sprzętu to preferuję kije do 2,10 długości, choć czasami trzydzieści centymetrów więcej by się przydało, ale warunki dostępności danej miejscówki często niwelują moje zapędy co do użycia dłuższego kijaszka. Kołowrotek rozmiaru 2500 bo mniejsze moim zdaniem zbyt skręcają żyłkę i przy wielu rzutach na kilka max kilkanaście metrów zrobi nam się mała „broda” a to mnie wkurza zbyt mocno aby bawić w rozplątywanie żyłki kiedy w tym czasie mógłbym łowić. Piszę żyłki bo plecionek do łowienia pstrągów nie używam i po kilku próbach chyba nic tego nie zmieni.
Złowienie pstrąga w lecie na moich rzeczułkach w granicach czterdziestu centymetrów graniczy z cudem więc gramatura ciężaru wyrzutowego wędziska u mnie nie przekracza 15g bo i przynęty stosuję raczej niewielkie w porównaniu do początku sezonu, a średnica żyłki to zazwyczaj 0,18 mm lub 0,20 mm .
Pora dnia to zdecydowanie przedświt i godzina po, ale ja z wiekiem staję się leniwy i wolę popołudniowo-wieczorne polowania. Może i z tego powodu wyniki mam gorsze co do wielkości łowionych ryb, ale sprawdzać mi się już coraz mniej chce. Pomimo, że zdecydowana większość ryb rzadko przekracza wymiar ochronny (co dla mnie nie ma znaczenia bo nie mam sumienia ich zabierać) to wszystkie są niebywale waleczne i pięknie wybarwione.
Wszystkim miłośnikom ryby w czerwone kropki powodzenia życzę bo do końca sezonu już tylko miesiąc z kawałkiem a później jak dla mnie pięć miesięcy wyczekiwania… .