Liny na feedera
Damian Jóźwiak (Iktorn)
2012-01-05
Gdzie przyda się feeder?
Ano prawie wszędzie. Standardowy zestaw pozwoli nam łowić praktycznie wszędzie, gdzie jest dość czyste dno, albo chociaż jego niewielkie obszary. Może was zdziwię, ale na obszarach gęsto zarośniętego dna również da się łowić skutecznie. Wymaga to jednak kilku zmian w zestawie i sposobie łowienia (np. pasta zanętowa zamiast zanęty). To jednak temat na kolejny artykuł:))
Nie posiadam doświadczeń z łowienia linów w rzekach i kanałach więc poniższe spostrzeżenia proszę odnosić do jezior, stawów i starorzeczy.
Gdzie konkretnie szukać lina w wodzie?
Ryby są pragmatyczne. Nie dorabiają ideologii i teorii do rzeczywistości. Będą bywać tam, gdzie mają żarcie i schronienie. Względnie, święty spokój.
Co do głębokości, na której możemy łowić liny nie ma żadnych reguł. Wszystko zależy od specyfiki zbiornika. Czasami złowimy go na 40cm wody, czasami na 4-5metrach.
Pamiętam dobrze linowe wyprawy na jeziorko w samym Białym Borze dobrych kilka lat temu. Zbiornik dość mocno zarośnięty po brzegach ale głęboki. Liny pięknie brały na końcu stoku na 4,5m jakieś 5 metrów od brzegu! Warunkiem było zachowanie ciszy i łowienie z brzegu. Kto zajmował pomost, musiał zadowolić się jedynie krąpikami i płotkami. Lina nie zobaczył. Brania były dość gwałtowne a walka wręcz szalona. W tym jeziorku pływało sporo dużych szczupaków, więc liny były wygrzbiecone prawie jak karpie. Czterdziestak miał półtorej kilo! Łowiliśmy na ciasto z chleba i ziemniaka, kukurydzę i czerwone robaki. Najwięcej linów złowiliśmy na końcach bardzo stromych stoków (4-5m głębokości) i w sporej, dość płytkiej zatoczce (ok. 1,2-1,6m). Na płytkiej wodzie ryby były jednak bardziej płochliwe i nerwowe i lepsze efekty mieliśmy łowiąc na stokach.
Wszelkie zarośnięte zatoki jezior, wypłycenia, trzcinowiska i łagodne stoki z roślinnością, to miejsca, gdzie można spodziewać się linów w jeziorach. Jeżeli trafimy na czyste, najczęściej lobeliowe jezioro, gdzie roślinność zanurzona jest wręcz szczątkowa, możemy liny złowić nawet na piaszczystych stokach. Przecież muszą gdzieś jeść;)
Najbardziej obiecującymi i moimi ulubionymi łowiskami linowymi są płytkie, kilku bądź kilkunasto hektarowe wyrobiska po wapnie łąkowym, torfie bądź żwirze. Jeżeli zbiornik ma co najmniej 10 lat, to już możemy szukać tam niezłych linów. Jeżeli ma sporo zielska a szczupaki nie zostały zdziesiątkowane, to możemy spodziewać się tam nawet okazów powyżej 2kg. Pewnie się zaczynacie zastanawiać, co się tak czepiam tych szczupaków? Już wyjaśniam. Jeżeli w zbiorniku brak drapieżnika, to liny rozmnażają się nadmiernie i karłowacieją. Gdy w zbiorniku występuje szczupak w sporej obsadzie, to jest to czynnik, który zmusza ryby do szybszego wzrostu i wygrzbiecania się. Jest to naturalna ochrona przed pożarciem. Jeżeli lin szybciej urośnie i będzie po prostu grubszy, to jego szanse w spotkaniu z zębatym żarłokiem znacząco rosną. Choćby z tego względu nie zabieram złowionych szczupaków, bo jestem przekonany, że moje kochane liny będą rosły szybciej.
Wracając do torfianek i płytkich zbiorników. Zazwyczaj takie wody są wręcz książkowymi ostojami linowymi. Ciepła woda, która zapewnia szybką wegetację ( w ciepłej wodzie ryba więcej je i szybciej trawi), roślin jest zazwyczaj dużo. A gdzie rośliny tam i jedzonko: ślimaczki, chruściki, ochotki, rureczniki, wszelkiego rodzaju larwy itp. Istny szwedzki stół! Lin ma gdzie się wytrzeć, narybek ma gdzie się schować i czym odżywiać, no i dorosłe osobniki mogą spokojnie i bezpiecznie paść brzuchy. Istna sielanka. Nawet, jeżeli zbiornik poddany jest dużej presji wędkarskiej, to liny mogą spokojnie i bezkarnie żerować 30-40m od brzegu, poza zasięgiem spławików. Dalej od brzegu mają równie dobre warunki a dobrać im się do skóry jest zdecydowanie trudniej niż przy brzegu. I właśnie tam wkracza do akcji feeder.
Wędzisko
Nie chcę opisywać konkretnych modeli, ponieważ dziś jest na rynku sporo bardzo dobrych wędek do łowienia z koszyczkiem. Wędzisko musi być jedynie wytrzymałe (radzę unikać wędzisk o wyśrubowanych parametrach wagowych i tych z wysokomodułowego grafitu). Osobiście używam kilku modeli o długościach od 3m (do 30-50g) do 3,60m do 60 - 120g. Przy długości 3,90cm trudno mi już zauważyć branie. Po prostu szczytówka jest ode mnie za daleko. Feeder nie musi być super lekki, w końcu głównie leży na podpórkach. To nie spining czy muchówka, którą pracujemy od rana do wieczora. Poza tym nie raz, nie dwa przyłożymy wędką po krzakach czy trzcinach. Musi wytrzymać takie traktowanie. Poza tym, podczas wyrzutu 20-60g koszyka przeciążenia są duże, a i liny do słabych ryb nie należą. Więc mocne. Marka nie istotna. Ważne, żeby miało co najmniej dwie szczytówki, jedną z włókna szklanego (taką ok. 1 – 1,5 uncji) i drugą sztywniejszą, może być węglowa (2-2,5 uncji). Na jeziora tyle wystarczy.
Kołowrotek
Jest ważnym elementem zestawu, a jego najważniejszą cechą powinien być precyzyjny hamulec. Wielkość od 2500 do 4000 jest najwygodniejsza. Przy dalekich rzutach warto mieć szybszy kręcioł.
Kwestia czy z przednim czy tylnym hamulcem zostawiam do wyboru, tak jak lubimy będzie ok.
Żyłka
To jeden z ważniejszych elementów zestawu. Jako linka główna powinna być mało rozciągliwa, bardzo odporna na ścieranie i mocna. Osobiście używam Asso Ultra Molecular Shield 0,14mm do 0,20mm. Jest pokrywa fluorocarbonem, niesamowicie mocna i bardzo, ale to bardzo odporna na ścieranie. Szybko tonie, co też jest istotne, szczególnie na płytkich wodach. Jeżeli mam łowić bardzo daleko (powyżej 40 metrów), to na szpulę nawijam drut. Drut!? Ktoś zapyta? No tak, drut, tyle że mono. Bo jak nazwać żyłkę, która rozciąga się tyle co drut? Wyprodukowali ją makaroniarze i przeznaczona jest do drop shot'a, bocznych troków na dorsza, przyponów na szczupaka i bóg wie czego jeszcze:)) Cieńsze da się używać do feedera i przyponów do nimfy. No i podobno do łowienia okoni na małe przynęty. (Tak przynajmniej twierdzi moich kilku kolegów, zapalonych łowców okoni. Może wypróbuję drut w celach spiningowych w tym sezonie). Co ciekawe, nie ma pamięci kształtu, więc się pięknie prostuje po wyrzuceniu zestawu. Używam 0,165mm Super Hard, co daje mi jakieś 2kg na węźle i tyle wystarczy. Nie polecam plecionek. Zbyt łatwo łapią wszystko co pływa na powierzchni, zazwyczaj pływają i nieprzyjemnie gwiżdżą na przelotkach a ja kocham ciszę nad wodą. Ale jeżeli ktoś się uprze, to proszę bardzo.
Przyponówka jest równie ważna co główna. To w końcu najsłabszy element naszego zestawu. Mi sprawdza się mój ulubiony „strecz”. Czasami, gdy liny bardzo grymaszą zakładam na przypon 0,10mm a „strecz” trzyma 2,10kg liniowej, więc prawie 2kg na węźle wystarczą, żeby wygrać nawet z dużym linem. Jeżeli oczywiście warunki łowiska nie ocierają się o ekstremum.
Zazwyczaj jednak łowię trochę grubiej i na przypon zakładam 0,14 – 0,16mm.
Haki
Rodzaj i wielkość haka determinuje oczywiście przynęta. Oczywiście haczyki w rozmiarach powyżej 14 lepiej zostawić dla płotek ale 8-14 to mój zakres. Do pojedynczego białego będzie odpowiednia 14-tka , do kilku 12-tka a do kilku ziaren kukurydzy czy kawałka ciasta dobra będzie 8-ka. Hak musi być najwyższej jakości. Liny rzadko się spinają ale to mocne i wytrzymałe ryby więc haczyk musi wytrzymać.
Rurki splątaniowe
Chyba antysplątaniowe! - ktoś mnie poprawi. Otóż nie. Praktyka podpowiada mi, że im mniej elementów tym lepiej. Rurki to zbędny element, który powoduje splątanie i znieczula zestaw. Najczęściej używam zestawu typu Pater Noster. Przypon wiążę do żyłki głównej poczwórnym węzłem chirurgicznym. Do krótszego troka z żyłki głównej wiążę agrafkę z krętkiem (długość 5-10cm) do dłuższego z przyponówki bezpośrednio haczyk. Przypony mają zazwyczaj od 40 do nawet 70cm długości. Taki zestaw ma same zalety. Jest bardzo mocny na węźle, zestaw baardzo rzadko ulega splątaniu i jest przy tym niesamowicie czuły. Branie od brzegu widać idealnie, jako przygięcie szczytówki. Brania do brzegu bądź z „uniesienia” objawiają się wyprostowaniem szczytówki lub wręcz luzem na żyłce. Nie ma żadnych zbędnych elementów. Proste i skuteczne.
Czasami, podczas łowienia w zielsku albo super daleko (powyżej 50m) używam w zestawach Power Gum ale opiszę to innym razem.
Koszyk zanętowy
Ważny element. Spełnia dwa zadania. Pierwsze, to podanie zanęty, drugie to tymczasowe zakotwiczenie zestawu. Do czasu zacięcia, oczywiście. Tak naprawdę nie znalazłem do dnia dzisiejszego koszyczka, który by mi pasował w 100% dlatego zazwyczaj robię je sam. Używam do tego pociętych w paski butelek typu Pet. Koszyczek ma średnicę od 2 do 4cm i długość od 3 do 10cm. Kilka dziurek wyciętych dziurkaczem biurowym i gotowe. Obciążenie stanowi pasek ołowiu o masie od 3g do 15g. Taki lekki? - ktoś zapyta. Tak, taki lekki. Nawet ten mały z 3 g ołowiu zapakowany zanętą waży ok. 15g. Używając żyłki 0,14mm mogę swobodnie posłać go na odległość 30m. Zaletą takiego koszyka jest fakt, iż po opróżnieniu z zanęty waży tylko kilka gram i bardzo łatwo wyrwać go z dna. Jeżeli wieje wiatr lub łowimy dalej , to zmieniamy koszyk na cięższy.
Organizacja stanowiska.
To wbrew pozorom bardzo ważny element przygotowań, często lekceważony. Ważne jest wszystko: gdzie ustawimy fotel, czy siatka będzie w zasięgu ręki, podbierak, zanęta, dipy, zapasowe zestawy itd. osobiście cały czas łowię siedząc. Siedząc zakładam przynętę, napełniam koszyk, zarzucam, zacinam i holuję rybę (oczywiście, jeżeli sytuacja tego wymaga wstaję w czasie holu a nawet chodzę wzdłuż brzegu). Precyzja i powtarzalność czynności jest bardzo ważna. Łowiąc feederem zużywam bardzo mało zanęty. Zazwyczaj 1-1,5kg suchej mieszanki wystarczy. Łowimy precyzyjnie, nawet bardzo. Punktowo. Pytanie, jak łowić punktowo na 40 metrach?
Mam na to swój sposób. Gdy już zdecyduję w którym miejscu będę umieszczał zestaw przygotowuję się, aby łowić dokładnie w tym miejscu. Jeżeli wieje wiatr, to szczytówkę mam skierowaną pod wiatr (wędka ustawiona równolegle do brzegu). Prąd wsteczny wybrzusza żyłkę w łuk i muszę ustawić wędkę tak, aby sygnalizacja brania i zacięcie odbywały się po łuku żyłki a nie w przeciwnym kierunku. Na 40 metrach taki łuk może być całkiem spory. Jeżeli to spieprzymy, to możemy w ogóle nie widzieć brań, albo nie będziemy w stanie skutecznie zaciąć. A to frustruje, a my pragniemy adrenaliny a nie nerwów.
Gdy już ustawimy wędzisko w odpowiednim kierunku, to zarzucamy zestaw z pełnym koszykiem w miejsce, w którym będziemy łowić. Dopiero po rzucie i naprężeniu żyłki wbijamy podpórki. Kąt jaki żyłka ma tworzyć z wędziskiem musi być ROZWARTY. Im dalej łowimy, tym zwiększamy rozwarcie. Takie ustawienie wędziska pozwoli nam na skuteczne zacięcie. Podpórki ustawiamy na takiej wysokości, aby szczytówka była nisko nad wodą (5-20cm) a rękojeść z kołowrotkiem na takiej wysokości, aby siedząc na krześle i trzymając prawą rękę (bądź lewą, jeżeli ktoś zacina lewą) tuż pod rękojeścią (wręcz ją dotykając) opartą na łokciu o udo. W ten sposób możemy siedzieć godzinami, mięśnie ręki są rozluźnione i możemy zaciąć w każdym momencie. A to bardzo ważne.
Gdy już wszystko co opisałem mamy gotowe, to otwieramy kabłąk kołowrotka i odwijamy ok. 2m żyłki. Następnie zakładamy na szpulę szeroką na 3-4cm gumkę (ja ucinam szeroki pasek z palca od rękawiczki do mycia naczyń:)). Dzięki tej gumce na szpuli wyznaczamy odległość rzutu. Pozostaje nam tylko obrać sobie punkt na drugim brzegu (słup telegraficzny, drzewo, budynek itp.). Zarzucamy siedząc i celując na ten właśnie punkt. Pod koniec rzutu unosimy wędzisko wysoko pionowo. Dzięki temu manewrowi miękka szczytówka zamortyzuje uderzenie spowodowane zatrzymaniem żyłki przez gumkę na szpuli, koszyczek cicho wpadnie do wody a przypon rozprostuje się przed wpadnięciem zestawu do wody. Zaraz po wpadnięciu koszyczka do wody luzujemy żyłkę kierując wędzisko szczytówką w kierunki łowiska. Koszyk ma opadać na luźniej żyłce. Opadając po łuku na napiętej żyłce (szczególnie w głębszym łowisku) opadnie na dno kilka metrów przed łowiskiem. Ponadto, podczas uderzenie o wodę z koszyka wysypuje się cześć zanęty, która powoli opada na dno. A mamy łowić precyzyjnie, prawda? Co nam da taka precyzja? Otóż zgromadzi zanętę na małej powierzchni (np. 2-3 m2). Skoro smakowita zanęta będzie zaściełać dno tylko na powierzchni wielkości stołu, to liny również będą poruszać się w tym obszarze. Jak bardzo wzrośnie prawdopodobieństwo waszego brania chyba nie muszę tłumaczyć?!
Liny często wałęsają się po zbiorniku małych grupach po kilka sztuk, często w tych samych obszarach. Jeżeli czegoś nie spartolimy i ryby będą choć trochę żerować, to możemy w ciągu kilku godzin złowić nawet kilka sztuk.
Nie zapomnę majowego wypadu na płytkie leśne jeziorko na Pomorzu z moim kolegą Karolem.
Dziwił się, że tyle czasu poświęcam na „usadowienie się na dupie” - jak to pięknie określił. Jednak już po kilku godzinach mogłem obserwować na jego twarzy cały wachlarz min i emocji. Od zdziwienia i niedowierzania, przez ekscytację i frustrację na stanie przedzawałowym i bliskości depresji kończąc. Zdziwienie pojawiło się przy pierwszej zaciętej rybie. Trwało do trzeciego lina w siatce, szybko przeskoczyło do niedowierzania, żeby sięgnąć szczytu, gdy podebrał mi ponad 50cm Panią Linową...
Zanęta i przynęty
Zanęta jest bardzo ważna. Z uwagi na to, że nęcimy tylko za pomocą koszyczka, zużyjemy jej z ciągu dnia tylko 1-2kg. Musi być najwyższej jakości! Moja ulubiona to Select Allround Moselli i karmelowy Red Bream. Chociaż przeznaczony na leszcze, liny bardzo dobrze na niego reagują. Polecam wszelkiego rodzaju stymulatory apetytu. Zazwyczaj łowimy krótko więc jeżeli liny słabo reagują w danym dniu na zanętę, to mimo iż wejdą w łowisko, to brać nie chcą.
Pewnego razu pojechałem z kolegą na liny. Zbiornik po torfie. Było sporo wędkarzy a my zaspaliśmy i byliśmy nad wodą dopiero ok. 10. Wszystkie fajne miejsca zajęte a i słońce zaczęło już przypiekać. Nie mając wyjścia siedliśmy w jedynym wolnym miejscu zaraz przy wjeździe. Jednak, już po ok. 3 godzinach od zanęcenia liny zaczęły spławiać się w łowisku. Kolega złowił 2 piękne prosiaczki, a kilka brań zmarnował. Ja miałem jedno delikatne branko ale bez efektu. Łowiliśmy jakieś 12-15m od siebie. Przyczyna mojego niepowodzenia wyszła na jaw podczas pakowania sprzętu. Zabierając torbę ze śmieciami zauważyłem w niej pudełko po Amiromie. Mirek dodał do zanęty stymulatora apetytu! Dlatego on złowił parkę a ja obszedłem się smakiem;> Ciekawe, czy zamierzał mi o tym powiedzieć:)))
Do zanęty dodaję czasami (dopiero na dwukrotnym namoczeniu i przetarciu przez sito) białych robaczków, kukurydzy, czasami płynny booster.
Obojętnie czego użyjemy jako przynęty warto spróbować dipów, szczególnie, jeżeli nie mamy brań a widać, że ryby kręcą się w zanęcie. Próbujemy tak długo zmieniając aromaty aż trafimy na ten, który linom akurat odpowiada najbardziej. Czasami będzie to scopex, czasami truskawka a czasami jakieś cuchnący specyfik z małży czy ochotek.
Jedno jest pewne, warto planować łowienie linów i kombinować. Efekty przyjdą wraz z wytrwałością, czego wszystkim w tym Nowym sezonie życzę.
Wasz Iktorn