Łowienie boleni - podstawowe zasady
Sebastian Kowalczyk (Sebastian Kowalczyk)
2013-05-10
Łowienie boleni - podstawowe zasady
Nie trzeba rano się zrywać. Można spokojnie zjeść śniadanie, przejrzeć sprzęt i powoli pomaszerować nad wodę. Nie musi to być ranek, choć jest całkiem niezły. Nad rzeką można stawić się o ósmej, ale równie dobrze może to być godzina dziesiąta, pora obiadowa lub sam wieczór. O każdej porze dnia, gdzieś przy opasce, na szczycie główki lub w zatopionych konarach czeka na mnie boleń. Jak nie ten to inny. Nie spinam się jak kiedyś tymi rybami. Im bardziej lajtowo podchodzę do ich łowienia tym lepsze mam wyniki. Nie zawsze tak było. Kiedyś bolenie weszły mi na ambicję. Zrywałem się grubo przed świtem i zostawałem nad wodą do nocy. Pachniało to trochę loterią, bo co wyprawa to inne miejsce i inna pora dnia dawała mi rybę. I bądź tu mądry. Nie ma konkretnej recepty na te piękne i waleczne ryby. Często spotykam nad woda wytrawnych łowców boleni, którzy łowią dziesiątki rap na przynęty, które ja już dawno spisałem na straty. Z kolei na moje zabójczo skuteczne wabiki inni nie łowią nic. Im więcej nabiera się doświadczenia i rozmawia z boleniowymi spinningistami, tym człowiek staje się coraz bardziej skołowany. Boleń jest łatwą rybą do złowienia, czy raczej niesamowicie trudnym i wymagającym przeciwnikiem? I tak i nie. Wystarczy parę prostych zasad, aby właściwie w ciągu sezonu zacząć je łowić regularnie. Nie będę się rozwodził o sprzęcie, bo pisano już o tym setki razy i nie ma sensu tego w kółko powtarzać. Zresztą widziałem skutecznie łowione bolenie na takie zestawy, że byście nie uwierzyli.
Pierwszą zasadą jest systematyka. Wiadomo, że łowi się je przypadkowo ale chodzi o regularne powtarzanie sukcesu. I właśnie dla tego, od pierwszego maja trzeba być nad wodą regularnie. Jeśli jest taka możliwość, to nawet parę godzin dziennie. Choć wyniki prawdopodobnie nie przyjdą od razu, pierwsze wypady można poświęcić na obserwacje zachowania ryb. Zrozumienie schematu wyprowadzanych przez ryby ataków jest tu kluczem. Pomoże to również dobierać miejscówki w zależności od stanu wody. Po jakimś czasie sprawdzając poziom rzeki w internecie, wiadomo już które miejsca należy omijać, a które będą właśnie teraz rybodajne. Tak samo jest z porą roku. Gdzie indziej łowi się bolenie wiosną, gdzie indziej latem, gdy woda ogrzeje się we wszystkich partiach rzeki. Należy też pamiętać, że sezon na bolenia trwa do późnej jesieni.
Drugą zasadą jest częste zmienianie miejsc. Im szybciej poznamy rzekę tym lepiej. Odsłonią się dla nas tajemnice wiosennych wlotów do portów, starorzeczy, piaskarni, zastoisk między główkami i innych atrakcyjnych o tej porze roku miejscówek. W przyszłym sezonie będziemy już wiedzieli, że latem najatrakcyjniejsze będą miejsca z dobrze natlenione i szybką wodą. Nie będziemy marnować czasu na poszukiwanie raf, przelewów, rozmytych główek, rozbitych nurtem opasek czy rynien pod wysokimi, dzikimi brzegami.
Pamiętajcie, że to boleń jest najbardziej cwanym łowcą na łowisku. Nie wpadajcie na główki, opaski i inne miejscówki, jak na swoje podwórko. Nie trzeba się czołgać ani podchodzić ryb na kolanach. wystarczy zachowywać się cicho i korzystać z naturalnej osłony jaką dają np drzewa lub zarośla.
Kolejna sprawą są przynęty. Lepiej na początek zakupić różne wabiki, niż kilkanaście jednego rodzaju. Niektórzy skutecznie łowią bolenie cykadami, kopytami, twisterami i woblerami. Niezłe są też cienkie, ciężkie wahadłówki. Ważne aby to co im serwujemy, przypominało naturalny pokarm. Wszystko na ten temat jest zresztą na naszym forum i tam własnie znajdziecie polecane przynęty, wystarczy poszukać. Nie ma jednak recepty i konkretnego, super łownego wabika. Większość z nich jest łowna, ale sprawdzają się tylko w niektórych, określonych warunkach. Ważne aby w pudełku mieć przynęty o różnej wielkości, gramaturze i pracy. Do każdego łowiska i każdej ryby, da się coś dopasować metodą prób i błędów.
Nie wolno lekceważyć przeciwnika! Nie ma co używać zbyt delikatnego sprzętu. Łowiąc pajęczymi nićmi, z czasem traficie na rybsko, które w końcu przetrzepie Wam skórę. Nie tłumaczcie sobie, że zaczniecie od niewielkich ryb. Już pierwsza, która skusi się na Waszą przynętę, może być wściekle walczącym o życie, silnym i przebiegłym wielkim klocem.
Nie rozpraszajcie się innymi rybami, przynajmniej na początku. Łowca od wszystkiego, jest łowcą od niczego.
Kolejną zasadą jest częsta zmiana konta podania przynęty. Jeśli nie zareaguje na wabik, który śmignie mu z boku, to należy przeciągnąć mu go nad głową. Jeśli oddacie po kilkanaście rzutów z każdej strony, a ryba nie zareaguje, oznacza to, że jest spłoszona, lub nie podoba mu się przynęta. Można poszukać innej żerującego bolenia, a do tej ryby wrócić za kilkadziesiąt minut. Może się jej coś odmieni.
Nie warto sugerować się pogodą. To nie prawda, że bolenie żerują tylko w piękne słoneczne dni. Łowiłem je skutecznie przy całkowicie zachmurzonym niebie, a nawet w deszcz.
Nie załamujcie się porażkami. Nie raz okaże się, że niby już wszystko wiecie, na koncie macie pierwsze ryby, a nagle klops! Wracacie "o kiju", chociaż zachowujecie się nad woda i robicie wszystko jak zawsze. Zastanówcie się, czy coś się nie zmieniło. Może woda opadła i ryby odbiły od brzegów i trzeba poszukać ich gdzie indziej.
Z czasem łowienie boleni stanie się prawie dziecinnie proste, choć nieraz będzie zaskakiwać i przynosić nowe doświadczenia. Gdy będziecie już doświadczonymi łowcami z setkami ryb na rozkładzie, pamiętajcie, że bolenie też się kiedyś skończą w naszych rzekach. Nie traktujcie ich jedynie jako dopełniacz do mielonych, lub wkłady do weków. Niech cieszą nas i kolejne pokolenia widowiskowymi braniami, swa siłą i przebiegłością.