Łowienie karpi po zarybieniu

/ 9 komentarzy / 4 zdjęć


13 października, prawie połowa miesiąca, a tutaj mamy 17*C. Zapowiada się ciepły dzień. Trzeba pójść się przygotować i jedziemy
na Bartoszów.
Po przyjeździe na łowisko, w gablotce widnieje informacja na temat zarybień. Zarybiono dzień wcześniej 300 kilogramami karpia i 150 kilogramami lina. A więc można połowić. Przy wypakowywaniu sprzętu byłem świadkiem holu dwóch karpi. Wybieram miejsce - zachodni brzeg łowiska. "Moje miejsce" czyli to przy trzcinach oczywiście jest zajęte. Idę na środek zachodniego brzegu. W czasie rozkładania sprzętu wyholowano trzy karpie. Widać, że dobrze biorą. Rozrabiam zanętę, wbijam podpórki, rozkładam wędki. Łowił będę na parzoną kukurydzę. Nęcę mieszanką: 1/3 zanęty to sklepowa zanęta karpiowa (z grubymi składnikami: ziarnem, kukurydzą, rozdrobnionymi kulkami i pelletem), następna 1/3 to bułka tarta oraz płatki owsiane, a reszta to kukurydza. Zaczynałem łowić bez "wstępnego nęcenia". Moim zdaniem nie powinno się teraz dużo nęcić. Wieje dość silny wiatr z południa. Swój zestaw zarzuciłem na odległość około 35 - 40 metrów. Mój zestaw składał się z haczyka nr. 9 (na który założyłem dwa ziarna kukurydzy), żyłki przyponowej 0,225 mm, małego krętliczka oraz sprężyny obciążonej 20 gramowym ołowiem. Zanętę, którą używałem już opisałem. Nęciłem, tylko tym co było we sprężynie - nie
nęciłem dodatkowo. Przez pierwszą godzinę na kukurydze nic się nie dzieje. Wyciągam zestaw z bardzo chłodnej tego dnia wody i zmieniam przynętę. Teraz zakładam dużego czerwonego robaka pochodzącego z mojej domowej hodowli. Robaczka założyłem "węgorzowym" sposobem - mniej więcej w połowie robaka przekułem go haczykiem, i zrobiłem tak, że hak wystawał tak jak wystaje ze sztucznej, gumowej przynęty. Robaczek mógł sie spokojnie poruszać pod wodą. I oczywiście wabić swoim ruchem ryby. I po pewnym czasie coś się zaczeło dziać. Sygnalizator powoli podnosił się w gorę. Zaciołem. Ryba nie sprawia żadnych problemów mojemu wyposarzeniu. Na brzegu ląduje mała certa. Ale wyszło na to, że chyba to nie ona podnosiła sygnalizator, ponieważ ta mała rybka została zaczepiona za brzuszek. Na szczęście miałem założony haczyk bez zadzioru, więc łatwo wyszedł, nie powiększając rany u ryby. Co ciekawe robak założony wcześniej na haczyku był podobnej wielkości co zaczepiona za brzuszek ryba. Teraz założyłem kilkanaście białych robaków - postanowiłem kombinować. A jeżeli chodzi o drugą wędkę to była ona przystosowana do łowienia spławikowego. Zestaw składał się z małego haczyka nr. 19 oraz własnoręcznie wykonanego przyponu z żyłki 0,10 mm - 1,5 kg (wszystkie przypony wyrabiam sobie sam). Do tego przypon z żyłką główną połączyłem miniaturkowym krętlikiem. Łowiłem za pomocą 1,5 gramowego, krótkiego spławika obciążonego jedną śruciną. Na haczyk zazwyczaj trafiały białe robaki, najczęściej jeden. Po pewnym czasie wyciągam z wody zestaw gruntowy z białymi robakami. Zmieniam przypon na przypon z włosem. Zakładam na niego dwie kukurydze. Zmieniam sprężynę na 40 gramowy ołow. Wykonuję daleki rzut. I przechodzę do spławika: na haczyk trafia jeden biały robak. Zarzucam zestaw około 5 metrów od brzegu. Według spławika jest tam na oko metr głębokości. Lepię trzy duże kule zanętowe (z tej samej zanęty co przy łowieniu gruntem) i rzucam nimi prosto w spławik. Po upływie około trzech, może czterech sekund spławik łagodnie zanurza się pod wodę i powoli odjeżdża. Przed zacięciem myślałem, że będzie to mała płoć lub ukleja, ponieważ branie było bardzo, bardzo delikatne. Ale tak jednak nie było. Ryba zaczęła tuż po wbiciu haczyka w wargę walczyć. Czuć było opór jaki stawia. Hol długo nie trwał. Po krótkim czasie ryba trafia do podbieraka. Odkładam wędkę na bok, a siatkę podbieraka wraz ze złowionym linem zostawiam w wodzie. Idę szybko zmoczyć matę. Po wykonaniu tej czynności otwieram kabłąk kołowrotka i wyjmuję lina, a następnie kładę go na macie. Ryba ma tylko 26 cm długości. Jego losy były już przesądzone - trafia do wody. Był ładnie zacięty, w dolnym rogu pyszczka ryby. Sądzę, że był to lin z zarybień, ponieważ zazwyczaj takimi rybami zostają zarybiane zbiorniki komercyjne. Ładnie ubarwiona ryba trafiła do wody. I pomyśleć, że taki linek wziął na jednego białego robaka.
Do końca dnia miałem jeszcze jedno branie "na spławik" - tym razem na trzy białe robaczki. Jednak po zacięciu ryba chwilkę poszalała i zerwała się. "Na grunt" nic już nie wzięło. Pomyślałem, że może źle przygotowałem kukurydzę i przez to nie ma brań. Następnym razem zrobię test - tak samo przygotowana kukurydza kontra kukurydza z puszki.
Koledzy bądźcie wytrwali, pogoda jest jaka jest - nie można narzekać, źle nie jest - wychodźcie jeszcze pomoczyć kija, bo jest warto. Z wędkarskimi pozdrowieniami - Kamil.



 


4.8
Oceń
(18 głosów)

 

Łowienie karpi po zarybieniu - opinie i komentarze

PanciOxDPanciOxD
0
To coś słabiutko :) Dookoła bierze a tu nie :D ***** (2013-10-21 16:17)
kamil11269kamil11269
0
W niedzielę jadę się zrehabilitować :) (2013-10-21 19:29)
wuranwuran
0
Niech ktoś mnie poprawi jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że po zarybieniu powinno dać się czas rybie aby "rozpłynęła się" po zbiorniku. Ale to już problem właściciela, że w krótkim czasie wyłowią mu całe zarybienie.
(2013-10-23 14:48)
Robson86Robson86
0
Dokladnie, po zarybieniu ryba trzyma się w miejscu gdzie była wpuszczana... bierze jak głupia.. (2013-10-24 19:10)
kamil11269kamil11269
-1
Ale właściciel nie wyznaczył dni, w których nie można łowić, więc.... to nie moja wina :) (2013-10-24 19:52)
matip52matip52
0
To tak ja u mnie na zawodach :) 30 kwietnia zarybienie, 1 maja zawody i wyniki po 9 kg ryby. Na szczęście są to zawody na żywej rybie :D (2013-10-27 19:19)
lukaszszwagierlukaszszwagier
0
nawet miesiąc to za mało żeby ryba równomiernie rozeszła się po zbiorniku i "zdziczała". (2013-10-28 15:00)
troctroc
0
     Znając życie- to, że wisiał komunikat o zarybieniu wcale nie musi oznaczać, że zarybienie planowane na ten dzień się odbyło i pewnie dlatego nie było komunikatu o czasowym zakazie połowów.
(2013-11-03 07:13)
kamil11269kamil11269
-1
Na tym łowisku zawsze po zarybieniu można łowić, nie robią przerw. Może dlatego, że przyjeżdża tam zawsze wielu wędkarzy, a wiadomo... co za tym idzie, właściciel więcej zarabia. (2013-11-03 12:40)

skomentuj ten artykuł