Łowienie okoni na poppery
Okoniowy Bartuś (okoniowy_bartus)
2016-07-23
Początek przygody
Moja przygoda z popperami na dobre zaczęła się tego lata nieco z przypadku. Siedząc sobie na łódce w czerwcowym słońcu bez efektów przeczesywałem wodę spinningiem. Nic się nie działo, poza jednym odprowadzeniem ładnego okonia za białą gumą. W pewnej chwili z nudów na agrafkę powędrował popper znaleziony gdzieś na dnie pudełka. Zarzuciłem go w korytarz między wynurzonymi już o tej porze roku roślinami i nieregularnie pluskałem. Po widowiskowym ataku na powierzchniową przynętę woda ożyła. Dosłownie i w przenośni.
Po tym wydarzeniu z powodzeniem zacząłem łowić ładne okonie, a te powierzchniowe woblery stały się jednym z pierwszych wyborów na upalne dni. Im dalej w las, tym bardziej uczyłem się tej metody dostrzegając jej smaczki, jak też minusy. W poprzednich latach czytałem różne artykuły na temat tych woblerów, jednakże jakoś na moim poligonie ten rodzaj przynęt mi się nie sprawdzał. Zapewne w pewnym stopniu zaważył brak wiary (nie czarujmy się, ale sam popper dla wędkarza nie mającego wcześniej zbytnio styczności z tymi przynętami nie wygląda na apetyczny kąsek). Tak czy inaczej nie wszystko co wyczytałem w poradach mi się sprawdziło, a po własnych doświadczeniach nie ze wszystkim się zgadzam. I o tym właśnie chciałem opowiedzieć.
Zastosowanie
Chciałbym zacząć od tego, że poppery są przynętami typowo zadaniowymi. Po prostu nie wszędzie i zawsze pluskacze będą działać. Z mojego doświadczenia ryby raczej rzadko będą się podnosić do nich z większej głębokości. Oczywiście to, że jest głęboko nie oznacza, że ryby będą przesiadywać przy dnie. Np. spławiające się stado uklei przy powierzchni może być dziesiątkowane przez okonie, innym razem okonie będą żerować gdzieś w toni, a jeszcze w innym przypadku trzeba będzie się do nich dobrać łowiąc przy dnie. Tak czy inaczej do popperów będą wychodzić ryby agresywnie żerujące. Na głębszej wodzie niestety jest to warunek konieczny. W innym przypadku trzeba będzie łowić klasycznie na gumy. Oczywiście można wysnuć wniosek, że te przynęty będą najbardziej skuteczne latem, a nie o zimnych porach roku gdzie ryby są bardziej ospałe i stacjonują bliżej dna.
Miejscami, w których efektywniej będziemy łowić pluskaczami, będą płytsze miejsca. Łąki podwodne oraz różne odmiany roślinności wynurzonej będą naszymi sprzymierzeńcami. Szczególnie zachęcam do pluskania w miejscach, gdzie praktycznie żadnej innej przynęty tonącej nie poprowadzimy, bo od razu będziemy ciągnąć tuman zielska. Tutaj ryby będą atakować bez zbytniej podejrzliwości, a uaktywni się ich pierwotny instynkt łowcy. Latem takie miejsca, aż kipią od drobnicy i często drapieżniki przypływają tam na wyżerkę. Szczególnie wcześnie rano lub wieczorem warto odwiedzić wspomniane miejscówki, odpuszczając początkowo głębsze spadki czy też blaty.
Pluskamy
Branie z powierzchni to kwintesencja spinningu. Skok adrenaliny gwarantowany. Pobranie poppera przez okonia wygląda najczęściej tak, że ów po prostu znika lekko marszcząc powierzchnie wody. Jest to dużo dostojniejszy atak niż szczupaka (ten wygląda aż nad wyraz spektakularnie, głośno i gwałtownie). Co do kaczych drapieżników, w przeciwieństwie do pasiaków bardzo często nie trafiają i słabo się zapinają. Tutaj jest największa bolączka tej metody. Gdy szczupak nie trafi, nie róbmy gwałtownych ruchów tylko pluśnijmy jeszcze raz w miejscu ataku i dajmy kilka sekund postać woblerowi w bezruchu. Prawdopodobnie przywali po raz drugi, tym razem celniej.
Po braniu nie należy od razu zacinać. Wiem, że trudno się powstrzymać (szczególnie będzie to dotyczyć "elektrycznych" sandaczowców), ale musimy poczekać, aż poczujemy opór na kiju. Po zakotłowaniu się koło naszego woblera, trochę potrwa zanim ryba go pobierze. Coś jak grzmot i błyskawica.
Co do prowadzenia, to moim zdaniem najlepiej przetestować je nad wodą. Po kilku rzutach, zauważymy jak popper zachowuje się podczas naszych podszarpywań. Warto przetrenować cichsze pluśnięcia i głębokie BLUUUM. Czasami ryby będę reagować na na same smużenie, które osiągniemy lekko podwijając samym kołowrotkiem. Musimy po prostu sami zauważyć co będzie podobać się danego dnia rybom. Kluczem do sukcesu są jednak według mnie przerwy miedzy pluśnięciami. To podczas nich miałem większość ataków. Nie ma się co spieszyć, a nawet wskazanym jest zostawiać nieruchomo wobler na jakiś czas.
Sprzęt
To zostawiłem na koniec. Uważam, że w dzisiejszych "internetach" jest za dużo o sprzęcie, a za mało o samym łowieniu. Wracając do tematu, z powodzeniem wystarczy nam kij o ciężarze wyrzutowym do ok. 20 gram. Dość szybki, o płynnym ugięciu. Oczywiście, można łowić na kijki delikatniejsze, ale mija się to z celem gdy będziemy musieli zatrzymać rybę w miejscu przed zielskiem. Tutaj ostatnio nawet postanowiłem wypróbować okazjonalnie żyłkę. Mój kij jest trochę za bardzo kołkowaty, a potrzebowałem lepszej amortyzacji przy zaciśniętym hamulcu. Tak to już jest, że mniej ryb spada nam z żyłki (przez jej rozciągliwość), jednakże dobrze dobrany zestaw z plecionką również będzie bardzo skuteczny. Sam docelowo będę próbował takim łowić. Dzięki nierozciągliwej plecionce będzie nam łatwiej odpowiednio pluskać, na pewno z mniejszym nakładem siły podczas szarpnięć. Zestaw proponuję dodatkowo usztywnić przyponem z fluorocarbonu bądź stalką jeśli spodziewamy się szczupaków.
Co do popperów, to nie używam tych najmniejszych. Stosuję modele 7-8 centymetrowe. Robią większe zamieszanie w wodzie, a nawet mniejsze okonie ochoczo jest atakują. Z modelów, które mi się sprawdziły mogę polecieć wyrobi firm Savage Gear czy Rapala. Ciekawą, lecz niestety drogą alternatywą są wyroby Megabass"a. Gdy nasz popper nie został wyposażony w chwost na kotwicy bądź też nam się popsuł, łatwo możemy go zawiązać. Wystarczą 2-3 jaskrawe piórka, trochę cristal flasha i mamy gotowy celownik na okonie ; )
Na koniec dodam, że fajnie zabrać płeć piękną na "popperowanie". Raz, że trudno jej będzie o zaczepy, a dwa że powierzchniowe ataki drapieżników mogą się jej na prawdę spodobać. Super alternatywa na lato dla spędzenia wspólnego czasu nad wodą.
Zapraszam na mojego drugiego bloga -> okoniowybartus.blogspot.com
Tutaj piszę regularniej i krócej, na bieżąco opisując moje wyprawy.
Pozdrawiam
Bartek
Artykuł zgłoszony do konkursu tekst tygodnia