Łowienie ryb spod lodu - okoń spod lodu
Michał Pandel (nixon)
2009-02-01
Dużego wyboru nie miałem, bo 'lodziarzem' nie jestem - padło na cztery pary skarpetek, ciepłe spodnie, grube rękawiczki, kominiarkę i dwie czapki :). Do tego solidna kurtka i jestem gotowy. Czy oby na pewno ... ? Noooo tak, zapomniałem o Tomku!
Ja: Mamo, mogę pożyczyć telefonu bo w moim bateria zaraz padnie? :)
Mama: Yhymmm
Jestem uratowany.
Dzwonię do Tomaszka - to jest szybki chłopak, od wstania z łóżka do wyjścia max 20 minut. Przedstawiam mu sytuację rybno-kryzysową. Jak się mogłem spodziewać Tomek długo się nie zastanawiał. Usłyszałem jedynie, że za 20 minut mam się zjawić samochodem koło jego bloku.
Zwarty i gotowy zacząłem się troszeczkę pocić w całym majdanie jaki miałem na sobie. Nie pozostało mi nic innego jak zanieść wszystko do samochodu i ruszać. Ostatni rzut okiem czy wszystko mam: świder, wędka, przynęty, zapasowe ubranie, karta wędkarska - no to w drogę. Zajeżdżam przed umówioną godziną po Tomka. Spod jego bloku wyłania się znajoma sylwetka. To jest koleś! Ze stoperem dałbym mu jakieś 12-13 minut, myślę sobie: poszedł na rekord. Jak się okazało nie ostatni dzisiejszego dnia.
Szybki uścisk ręki i ruszamy. Komentujemy wczorajsze targi - jakby było nam mało wczorajszego chodzenia przez pół dania po Torwarze. Bez wątpienia przypadły nam nowinki karpiowe. Nie nagadaliśmy się za nad to, gdyż dzieliło nas od łowiska jakieś 5-6km.
Zajechaliśmy nareszcie! Rzuciłem okiem po samochodach, może jakiś znajomy siedzi. Niestety. Nie przejmując się tym zbytnio ruszyliśmy z Tomkiem na tafle. Lepiej być nie mogło: trochę ludzi, ciepło, lód gruby i niewielka warstewka śniegu. Jedynym minusem był cholerny wiatr. Oczywiście ciął od Ruskich więc schowaliśmy się za wyspę, za którą było cicho.
Rozkładam się. Najpierw kilka dziurek na rozgrzewkę, następnie wybieram śnieżek z przerębla - nie spieszę się, baaa wręcz delektuję się tym widokiem. Coś w tym jest :). Teraz kijek - dużo roboty nie było, bo wszystko zrobiłem już w domu. Węzeł 'Rapali' + mikrołącznik agrafkowy mustada, przepiękny zestaw.
Zaczynam na miedziano-srebrną blaszkę z czerwonym chwostem na kotwicy. Szarpie jak wściekły kompletnie nie mając pojęcia co robię, ale pod ręką jak zawsze Tomek z dobrą radą. Pokazał mi co i jak, gdyż na blachę łowiłem pierwszy raz. Ledwie mija 5 minut i już siedzi. Ooooo mamo co to było. Tak długa przerwa w łowieniu wyzwoliła zwierza :D. Okoń, okonek, okoneczek - na oko może 5cm a sama blacha miała 3,5cm. Byłem w siódmym niebie. Z zapałem zabrałem się do dłubania, wiercenia i zabawy cedzaczkiem. Pełen czad. Tomek poszedł w siną dal na drugi koniec wyspy. Około dziesiątej sztuki chwalę mu się połowem. Tomek na mormyszkę ledwie dwa lub trzy wyhaczył. Coś nie tak myślę sobie. Tomek zawsze odstawiał mnie na rybach z palcem w d***. Siedzę jeszcze z godzinkę bez brania, latam jak wściekły między dziurami i nic. Zdenerwowałem się. Muszę się przejść - oczywiście do Tomka. Pytam o wynik, on na to że 15. No nieee!
Zabrałem się do roboty. Przez 2 godziny 'studnia'. Z ledwością dobiłem do 13 sztuk. Katastrofa.
Biegnę do Tomka poprzeszkadzać mu trochę i podenerwować. Okazał się lepszy i w tej dziedzinie sportu. Krzyknął, że ma ponad 30. Kur** soczyście pod nosem spłynęło. Kolejne 30 min i jeden okoń. Spoglądam na Tomka, a ten mruczy coś pod nosem. Pytam co jest, na co słyszę 47, 48, 49. Opanowałem mały wytrzeszcz ze zdumienia. No cóż, mormyszka zawsze była skuteczniejsza od blachy na naszym zalewie w Sochaczewie.
Telefon z domu oznajmił, że mam wracać na obiad. Niech to ... jeszcze jeden, bo nie mam nawet fotki, aby wkleić pod tekstem. Branie, trzepocze się ... spada. Ciśnienie rośnie. Zmiana dziury i bachhhh! jest piętnasta sztuka dzisiejszej wyprawy. Tomek zmęczony podchodzi i wymieniamy uwagi po całym dniu. Ile masz? 15 mówię, a Ty? 56! Tak ... pięćdziesiąt sześć. Jeden z lepszych wyników na tym akwenie łowienie ryb spod lodu .
Na zakończenie musi być jakiś morał jak to z wędkarskiej opowieści. A morał z tej będzie taki:
Załóż ciepłe buty bo nawet przy +1 jest cholernie zimno w nogi.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że ktokolwiek to przeczyta :)
Poniżej kilka fotek z dzisiejszego wyjazdu - jakość słaba, bo z telefonu.