Zaloguj się do konta

Łowiska zachodniopomorskie cz.8. Szczupaki na macanego.

Szczupaki na „macanego”.
            W latach 70-tych XX w. łowiliśmy cały miesiąc najczęściej w czerwcu na jeziorach wokół Sępólna Wielkiego. Były to Przeradź, Małe, Średnie i Trokowe. Dziś po tych wodach prawie nie ma śladu. Zbyt mała ilość wody sprawiła, że prawie wyschły. Lecz wtedy były to solidne bogate łowiska. Łza się w oku kręci gdy się wspomni liny, okonie, węgorze, płocie czy szczupaki. I właśnie o łowieniu szczupaków będzie ten tekst.
            Kiedy nie miałem jeszcze spinningu, woderów i tak wielu przynęt jak dziś łowiło się szczupaki na tak zwanego „macanego”. Sposób jest prosty ale wymaga pewnego zachodu i determinacji. Jednak jest ciekawy i nie dla leniuchów. Po pierwsze trzeba ustalić na co biorą szczupaki w danym akwenie. W tych naszych były to małe okonki lub stare poczciwe karasie ( oczywiście nie „ japończyki”). Brało się więc podrywkę i łowiło okonki. Nie było to takie proste bo potrzeba ich było z kilkanaście. Okoń ma to do siebie , że szybko zdycha więc dziś radziłbym dotleniacz do wiaderka. Wtedy takich cudów nie było więc łowiło się więcej by nie zdechły. Oczywiście istnieje cała szkoła łowienia na trupka, ale co żywy „żywiec” to żywiec prawdziwy. Można oczywiście łowić okonki spławikówką , ale nie dość że może to troszkę potrwać to i rbka skłuta szybciej zdycha niestety. Lepiej było z karasiami bo żywotność ich jest znana w całej Polsce. Niestety są takie jeziora gdzie karaś działa słabo. Szczupak przyzwyczajony do swojego pokarmu poluje na bytujące obok niego rybki.  ( oczywiście karasie trzeba było w jkimś kaczym dołku złowić i przenieść do łowiska .) Jak już się miało napełnione wiaderko, to się ruszało na łowy. W tamtym czasie za sprzęt do połowu szczupaków służyły nam ruskie teleskopy bez kołowrotka. Żyłka „gorzowska” 0,30, duży obciążony ale smukły spławik ( by się żywiec mocno nie męczył) i duży pojedynczy hak nr 2 lub 1. Co do kotwic to mieliśmy wtedy przeświadczenie , że na nie bierze słabiej. Po przebiciu żywczyka za grzbiet pozostawało przemieszczać się wzdłuż brzegu obławiając okolice trzcinek, konarów i powalonych drzew. Zawsze się tego szczupaka gdzieś trafi. Zamiast czekać jak patafian aż podpłynie do ciebie ty szukasz jego. Brań było dużo, nie wszystkie kończyły się wyciągnięciem ryby, jednak trzeba troszkę poczekać. Czasem trafił się nie wymiar wtedy 40 cm. A czasem pękła żyłka itd. Jednego razu na jeziorze zwanym przez miejscowych Trokowym na 1,5 kg. Szczupaka ciągnionego na okonia rzucił się Ojcu większy. Zdarł mu skórę i łuski od połowy po czym się odhaczył. Ocenialiśmy go na 8-10 kg. Myślę, że i dziś podobne łowienie na niektórych wodach sprawiło by nam wielką frajdę. Przecież to piękne widzieć branie ryby na własne oczy, a nie zauważyć brak zarzuconego 5 minut wcześniej spławika. Może dlatego tak dziś lubię łowić na suchą muchę bo ma coś w sobie z tamtych szczupaczych łowów. Miło obserwować atakowanego chruścika przez pstrąga lub lipienia. Spróbujcie i dajcie znać jak wam idzie na „ macanego”. Wytrwałości.  
 

Opinie (0)

Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.

Czytaj więcej