Zaloguj się do konta

Łowiska zachodniopomorskie cz. 32. Sidłowo (podlodowe reminescencje).

Sidłowo (podlodowe reminescencje).
Na łowisko to trafiłem z 15 lat temu. Głównie mówiono o dużym karpiu. Ja pojechałem tam jednak na rekonesans w lipcu. Zaopatrzony w spinning i spławikówkę postanowiłem spróbować swoich sił w nowym łowisku. Wcześnie rano zameldowałem się na jeziorze. Właściwie jest to mały zalew na małej rzece, ale i tak uchodzi za jezioro. Na spławik połowiłem tam troszkę płotek, małych okonków i usłyszałem, że ładne liny to Panie tu „bierom” czasem. Po kilku godzinach spróbowałem spinningu i nie powiem wielu brań nie było, ale często ciągniętego okonia ( 18-25 cm.) odprowadzało stado okoni po 40-50 sztuk. To nasunęło mi pomysł przyjazdu tu zimą. Lato na Sidłowie jednak mnie nie ciągnęło. Dość słabe dojście, łowisko niewielkie wręcz klaustrofobiczne no i dość często odwiedzane przez wędkarzy co powoduje , że tracę do takiego akwenu sentyment.
Przyszła zima. Postanowiłem jechać. Sprawdzić jak to jest z tymi okoniami na Sidłowie. Był zimny luty. Lód 15 cm. Wchodzę na taflę. Na początek błystka podlodowa złoto-ołów z ruchomą kotwiczką. Niestety po około 2 godzinach bez brań. Zmieniam taktykę. Przechodzę na mormyszkę. Ochotka wisi po kolei na żuczkach, lusterkach i innych roryjskich wynalazkach. Niestety nic. Zmieniam grunt, otwory , częstotliwość drgań. Nic jak kamień w wodę. Żadnych nawet najmniejszych oznak bytności ryb. Powoli się zniechęcam. Myślę, trudno dziś nie bierze, może nie umiem znaleźć recepty. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Może to jest właśnie piękne w naszym hobby, że często stajemy bezradni. Najdociekliwsi z nas usprawniają wtedy swoje metody i znajdują nowe sposoby inni odjeżdżają o kiju. Życie wiadomo!
Już miałem się pakować kiedy zauważyłem podjeżdżający samochód. Wysiadło z niego dwóch wędkarzy i ruszyli na lód. Zaczęli łowienie nieopodal mnie więc postanowiłem podejść pogadać zasięgnąć języka jak to się kiedyś mówiło popularnie. Już jak byłem blisko zaczęło ogarniać mnie zdumienie. Na lodzie koło pierwszego gościa leżały już dwa ładne okonie. Kurczę pomyślałem przecież on łowi może z 5 minut. Przywitałem się zaciekawiony. Okazało się , że faceci są z Białogardu i łowią tu od paru lat. Oczywiście okazało się, że okoni to tu już nie ma tyle co dawniej. Opowiadali, że jak były początki zalewu to była eksplozja najpierw szczupaka (bo szybciej rośnie) a potem okonia. Facet podczas rozmowy ze mną (25 minut) wyłowił z 30 okoni od 20 do 30 cm. No miną to musiałem mieć nietęgą. Najciekawsze było to, że łowił na małą rosyjską bałałajkę, żyłkę 0.10 i tak małą mormyszkę jak ziarenko ryżu. I to był hit. Drobno, cienko , mini. Niestety ja nawet nie miałem przy sobie takiego filigranowego sprzętu. Facet zabił mnie stwierdzeniem. Dziś to są słabe brania. Kilka lat temu tośmy z kolegą całą zimę rywalizowali kto złowi więcej ryb w sezonie. Wiec pytam kto wygrał. A człowiek do mnie mówi że kolega bo razem miał 720 kg okoni przez sezon Podlodowy, a on tylko 690 kg (???????). Może przesadzali, ale sądząc ile złowili ryb przy mnie to nie dał bym za to głowy. Wniosek z tego zdarzenia jest prosty. Dobry wędkarz też potrafi przetrzebić łowisko, a co dopiero 100 dobrych wędkarzy. Oczywiście jeśli zabierają ryby. Czy oni te prawie 1,5 tony wzięli do domu to nie wiem, ale wiem że niektórzy biorą……….!!!!!!!!!!!

Opinie (2)

majap

To nie byli wędkarze tylko tzw.mięsiarze.I co teraz łowią. [2018-02-27 08:24]

patagonia

Masz rację, ja tylko opisuję co widziałem i słyszałem. Dziś żyją gadką "Panie kiedyś to były ryby"!!! [2018-02-27 13:19]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Retrospekcja

   Nie ma już dziś takiej wsi… Zniknęły stare, skrzypi�…