Maciej Damięcki - nie umiem łowić



W rodzinie nikt nie zaszczepił mnie wędkarską pasją, ale już jako dziecko wspólnie z bratem łowiłem brzany nad górskiej rzece Jasiołce. Pamiętam, że za przynęty służyły nam wtedy wiśnie i było to dla nas fantastyczne przeżycie. Robiliśmy sobie żarty, ja np. podchodziłem do stanowiska brata i chwytałem za przynętę. Brat się nabierał, co czasami kończyło się dla mnie niezbyt szczęśliwie. Pamiątkę po pierwszych łowieniach ryb w postaci blizny mam do dziś.

W późniejszych latach nie kontynuowałem wędkarskiej pasji. Przyznam się szczerze, że do tej pory nie potrafię łowić ryb, chociaż bardzo lubię to robić. Do wędkarstwa wróciłem przypadkowo, kiedy otrzymałem zaproszenie na zawody aktorów w Zawiesiuchach. Postanowiłem spróbować swoich sił i pojechałem. Podczas jednej z edycji poszło mi całkiem nieźle i w nagrodę dostałem wędkę. Zamiłowanie pozostało i w zawodach uczestniczę co rok.

W wędkarstwie najbardziej urzekają mnie, wydawałoby się czysto prozaiczne rzeczy – to, że można spokojnie usiąść nad wodą, popatrzeć na spławik i o niczym nie myśleć. Właśnie spławik to moja ulubiona metoda. Zwłaszcza w niej widać to, że każda ryba bierze inaczej, gdy spławik zaczyna pracować, wiem mniej więcej jaka ryba jest w wodzie i mam niesamowitą satysfakcję, jeśli moje przewidywania się sprawdzą.

Kiedyś miałem taką wędkarską przygodę, że przed 2,5 godziny walczyłem z rybą w nocy. Po długiej i wyczerpującej walce ryba uciekła, a ja byłem zrozpaczony. To była największa tragedia w moim życiu - nie zobaczyć tego, co mnie targało po wodzie przez 2,5 godziny!

Nie mogę powiedzieć, że mam swoje ulubione łowiska, po prostu staram się łowić tam, gdzie aktualnie przebywam. Niektórzy uwielbiają łowić dorsze z kutra, ale dla mnie nie ma w tym żadnej sztuki, podchodów. A chodzi w końcu o to, aby rybę przechytrzyć i to jest najwspanialsze…

 


3
Oceń
(5 głosów)

 

Maciej Damięcki - nie umiem łowić - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł