Magia nocnego wędkowania
Kamil Lukasczyk (zorro)
2010-05-25
Coś co łączy pokolenia - bo i mój dziadek wędkował, ojciec też nie odstawał, teraz i ja wędkuje. Ile minęło lat? Ile upłyneło godzin? Nikt tego nie zliczy, bo i po co? Niby nic w przeciągu wieczności - a jednak tak dużo... Często i ja kładąc sie spać, z glową naszpikowaną życiem codziennym, myśle - czy nie lepiej było by teraz być nad wodą. A taaam...
Zmierzch nadchodzi dużymi krokami. Milkną tłumy spacerowiczów, milkną odgłosy turystów z ośrodków wczasowych, milknie wszystko... z małym wyjątkiem. Na tafli wody coraz częściej pojawiają sie bąbelki, okręgi, czasami nawet coś ponad taflę wody wyskoczy... Mowa oczywiście o rybkach, które często dopiero teraz mogą sie wyszaleć... Latarka zamontowana na czole - oczywiście na czapce przykrywającej uszy. Ten wie jak w nocy potrafi być zimno, kto już nie raz wymarzł przy porannej rosie. Stanowisko niby zorganizowane świetnie, wszystko leży tam - gdzie powinno. W nocy nie ma miejsca na tzw.'nie ład'. Robi sie coraz to ciemniej... Pora założyć przynęty, zarzucić wędki i rozpalić grila, lub ognisko - jeżeli jest to dozwolone. Patrząc na promyki migoczące dziesiątkami barw, zapomnijmy o wszystkim co nas martwi. Przez chwilę popatrzmy na nie, by móc wyobrazić sobie ich siłę, bo nie jeden z nich uczynil wiele złego. Pilnujmy więc, aby żadna z iskierek, nie wydostala sie poza teren dla nich wyznaczony.
Leciutko szumi, delikatnie głaska, wiatr przeszywający listki w koronach. Przebiegnie myszka gdzieś tam w zaroślach, a to ślimaczek wpełznie wolnym - ale stanowczym krokiem - do naszego plecaka. Na tafli jeziora nie widać za wiele, lecz za to słychać. Może to sandacz, podczas nocnej gonitwy za narybkiem, za galopowal sie na plycizny sięgające do kolan? I tak mijają minuty, godziny, nasz słuch i wzrok staje sie jakby bardziej wyczulony. Każdy bzzzzyk komara słyszymy niczym nalot wielkiego, zabójczego myśliwca. Zbliża sie północ... Nie bójmy sie zjaw czy wampirów. Zaręczam,ze w codziennym życiu, przy świetle dziennym potkamy ich o wiele więcej... Nasza czujność siega zenitu. Nagle piiiiiiiiiiiii o mało nie spadliśmy z krzesła! To nasz sygnalizator na jednej z wędek przygrywa wspaniałą dla ucha melodie. Czym prędzej podbiegamy do wędki aby palcami zsuwać żylkę ze szpuli... byle tylko nie popelnić żadnego błedu.
W końcu zacinamy - JEST!!! Coś tarmosi sie na końcu zestawu. Opór jest przyjemny. Podczas holu demolujemy wszystko co jest w okolicy, zachaczając o krzeslo, plecak, pudełka z robalami, z żywcowym wiaderkiem łącznie... A przecież wszystko wcześniej poustawialem...ahh Mijają minuty holu. Latarka na glowie delikatnie rozjaśnia szarą odchłań widniejąca przed naszymi oczyma. W końcu coś sie pokazuje. To piękny węgorz. W tym momencie nie liczy sie nic, nie liczy sie stres, nie liczy sie zmęczenie, liczy sie tylko 'On' i 'My'. Teraz, gdy ciśnienie nie co opadlo, siadamy na foteliku i przypominamy sobie minuty holu. Nie ważne ze mial on miejsce chwilę temu... Pora posłuchać melodii kropel tłuszczu spadających z kielbasy na żar. Każdy moment jest niezapomniany, każda chwila jest nie zwykła.
Noc rozeszla sie na dobre po calej okolicy. Nawet księżyc utulil sie do snu w satynowej pościeli z chmurek. Nastała całkowita ciemność. Co jakiś czas zapalamy latarkę by rozejrzeć sie po okolicy - lecz i tak nigdy tam nikogo niema. W końcu ogarnia nas sen, sen piękny, i choć na przymaławym krzesełku, wydaje sie być lepszy niż ten - w domowym łożu... Nagle kolejne piiiipanie wybudza nas abyśmy wzieli kij w swoje ręce. Opór na kiju jest wyraźny, lecz tym razem niewielki... Mały sandałek połakomił sie na uklejkę podaną w taki sposób, że nie można sobie jej było odmówić:) Odcinamy przypon, a z hakiem - sam sobie poradzi. Plyń rybko, plyń daleko z tąd... by żaden kłusol cie nie dopadł...
Kolejne godziny mijają w przyjemnej drzemce. Śpi sie tak dobrze... żeee... aż nie chce sie budzić. Jednak nagle wstajemy o świcie, przenikliwy chłód przeszywa cale nasze cialo. Mały łyk kawy i zabieramy sie do pakowania tego wszystkiego - co wcześniej rozkładaliśmy. I mimo tego ze spaliśmy może zaledwie z 2 godziny - czujemy sie dobrze, lepiej niż po nocy spędzonej w szarej, zabieganej codzienności... Wracając do domu pozostaje w nas wspomnienie, i nieodparta chęć przygody, która i tym razem pozostanie długo w naszej pamięci,,,
Mam nadzieję,że tekst przypadnie wam do gustu:)
Korzystając z okazji chcialem zaproponować wspólne, nocne wędkowanie Portalowiczom wędkuje.pl nad zbiornikiem Pławniowice male. Szczegóły (termin, miejsce itp.) dogadamy na forum łowieckie.
Pozdrawiam serdecznie
kamil