Mail - wędkarskie no kill
WIESŁAW RYKALSKI (zubero62)
2010-05-03
Dzień dobry panu odwiedziłem pana blog ocenę zostawiłem, ale mam pytanie, co pan sądzi o zasadzie no kill i jak by pan mnie do niej przekonał. ryniu79(pisownia oryginalna)
Przyznam szczerze temat trudny i niewdzięczny, zawsze się komuś narażę. Ci z was, którzy prowadzą blog wiedzą, że jednym kliknięciem wpis można przenieś na stronę główną, ja tak zrobiłem, aby dać for do dyskusji.Na początek ustalmy, nie zwracajcie się do mnie per pan, po prostu kolego albo per Zubero. Myślę Ryniu, że w twojej ocenie zasłużyłem, chociaż na dwie gwiazdki, a co do tematu który poruszyłeś, wcale nie będę ciebie przekonywał do czegoś, do czego sam nie jestem przekonany. Wędkarze nazwijmy ich z grupy” no kill” w swoim założeniu, postępują szlachetnie, godni do naśladowania, kto chce, to może postępować tak samo, niema przymusu zabierania złowionych ryb. Na mój gust za dużo robią szumu wokół siebie, Aż się boję, aby tą zasadę „no kill” nie podchwycił ZG PZW wcielając ten pomysł w życie. Dlaczego nie stosuje tej zasady,(no kill) wędkarstwo jest rodzajem polowania, nasi, pra,pra,pra i pra zajmowali się zbieractwem(prawie każdy wędkarz to grzybiarz)polowaniem i łowieniem ryb? Będąc na łowisku czekamy na branie, nieraz kilka godzin, jak nastąpi branie to człowiekowi mało serce z ramy nie wyskoczy. Gdy złapiemy rybę „pod wymiar”, puszczamy z powrotem do wody( z takim tekstem- idź po dziadka), ryba wymiarowa lub piękny okaz napawa nas dumą, a jedzony szczupak czy sandacz na obiad w gronie rodzinnym to, ogromna satysfakcja i zadowolenie z siebie. Problem widzę gdzie indziej, są wędkarze którzy biorą jak leci, (jest ich wielu, zbyt wielu) nie przepuszczą, małej płoci, leszczykowi, nawet jazgarzowi (na kotlety).Właśnie to jest zagrożenie dla rybostanu, oni postępują z zasadą „zapłaciłem opłatę za kartę to się musi teraz zwrócić „ albo „mam wracać z pustymi rękami”, dla mnie jest to patologia którą trzeba zwalczyć.
Pozdrawiam Wiesław Rykalski.