Zaloguj się do konta

Majówka i po majówce

Planowanie majowego wyjazdu zaczęło się już gdzieś około Sylwestra. Wszystkie te sprawy związane z załatwieniem urlopu, sprawdzeniu, czy przypadkiem nie wypada zjazd na uczelni, no i oczywiście miejscówka oraz ekipa. Z ostatnim nie było problemu. Jak zwykle mogłem liczyć na Tomka i Sebastiana. Tym razem postanowiłem zabrać ze sobą też syna. Jest na tyle duży, że bez większych problemów mógłby spędzić kilka dni od matczynej sukienki. Jak się okazało, nieco później znalazło się jeszcze kilka chętnych osób. Nie było z tym większych problemów. Domek, który znalazłem bez problemu mógł pomieścić 8-9 osób. Do składu dołączyli jeszcze Waldek i Jacek z Asią.

Domek zlokalizowany we wsi Szczybały Orłowskie, tuż nad jeziorem Gawlik. Byłem tam w ubiegłym roku z okazji wieczoru kawalerskiego Szwagra. Ogólnie jezioro zrobiło na mnie całkiem dobre wrażenie. Biorąc pod uwagę, że wędkowanie nie było głównym celem, to mimo to udało nam się złapać trzy całkiem ładne okonie i nieco ciekawych płoci. Pomyślałem, że na majówce, gdzie nieco lepiej przyłożymy się do ryb, wyniki będą dużo bardziej zadowalające. Jakże się pomyliłem.

Finalne przygotowania do upragnionego wyjazdu też zajęły nico czasu. Kilka wizyt w sklepach wędkarskich. Zakup przynęt, zanęt i uzupełnienie braków w akcesoriach. Przygotowanie sprzętu, w tym łodzi, silników elektrycznych, itp. Właściwie byliśmy gotowi do drogi jakieś dwa tygodnie przed dniem ZERO.

Zbiórka 7:00 w środę (01.05.2013) u Tomka. Na miejscu byli już wszyscy. Większość rzeczy zapakowaliśmy do łódki, bo przy 7 osobach, w moim Sharanie robi się już nieco ciasno. Tak, czy inaczej udało się i wystartowaliśmy. Trzy i pół godziny później byliśmy. Jak wiadomo, z każdym kilometrem nasz nastrój stawał się coraz lepszy. Jednym z powodów była poprawiająca się pogoda.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, świeciło słońce, wiał delikatny wiaterek a przed naszymi oczami rozciągał się tylko widok na spore, spokojne jezioro z kilkoma wyspami. Nic, tylko piać z zachwytu. Szybkie zakwaterowanie i w drogę na brzeg. Wędki, ognisko i grill.

Jako, że przed nami były jeszcze 4 dni, postanowiłem delikatnie spróbować z feederem. Sebastian z Waldkiem i Tomek z Jackiem nie wytrzymali i już po paru minutach byli na łódkach. Jak się okazało, łódka, która była przy domku i mogliśmy z niej korzystać, okazała się być małą skorupką, która ledwo unosi dwie osoby. Jacek z Tomkiem wrócili po kilku minutach bojąc się utopienia sprzętu. Sebastian z Waldkiem na własnej łodzi zostali na wodzie nieco dłużej. Kiedy, po ok. 1 godzinie wrócili na brzeg, nie mieli się czym pochwalić. Pierwsza rysa na diamencie. Jednak wciąż pozostawaliśmy w dobrych nastrojach. Wróciliśmy do zabawy przy domku.

Na koszyk postawiliśmy w sumie 4 feedery. Na brania nie mogliśmy narzekać, ale to co czepiało się haczyków, nie można było nazwać czymś, co może cieszyć. Głównie średnie ukleje i małe płocie. Tak było do późnego wieczora. Nie tego się spodziewaliśmy.

Rankiem następnego dnia pobudka o 4 i chłopaki ponownie ruszyli spróbować szczęścia. Miałem nadzieję, że po ich powrocie na karcie wyników pojawią się jakieś szczupłe lub chociaż okonki. Gdy zbliżyli się do brzegu, ich miny mówiły wszystko. ZERO kontaktu z rybą. Mimo wszystko postanowiłem po obiedzie wyskoczyć z synem zawstydzić kolegów. Przyłączył się do nas Tomek. Miałem nadzieję, że popołudniowe słońce zachęci ryby do żerowania. Jakże płonnymi one okazały się być. Znowu ZERO na koncie. Z brzegu podobna sytuacja. Niczego powyżej 30 dkg.

Braki w lodówce, zmusiły nas do uzupełnienia zapasów. W tym celu wybraliśmy się do Wydmin. Kręciliśmy się nieco po centrum i po rozmowie z miejscowymi, szybko okazało się, że na jeziorze Gawlik można katar, co najwyżej złapać. Wróciliśmy do domku nieco zdołowani.

Po powrocie zaczęliśmy kombinować, gdzie by można było ruszyć, żeby jednak coś zaliczyć. W zasięgu kilkunastu kilometrów znaleźliśmy kilka mniejszych jezior. Ruszyliśmy na jedno z najbliższych. Spędziliśmy tam ok. 2 godzin. Nie zabieraliśmy ze sobą łodzi, bo nie wiadomo było czy będzie nawet ją jak zwodować. Po ok. 2 godzinach…nic, ale spotkany miejscowy opowiadał o 2-3kg zębatych złapanych dzień wcześniej. Poza tym, jezioro nie było trzebione przez rybaków przez ostatnich pięć lat. Brzmiało ciekawie. Postanowiliśmy wrócić popołudniem z łodzią.

W trakcie pakowania łodzi z Gawlika postanowiłem, że razem z synem spróbujemy szczęścia na bombkę z pomostu. Tomek przyłączył się do nas. Sebastian i Waldek wypłynęli. Skierowali się na wskazaną przez miejscowego górkę. Poza nimi były już tam trzy inne załogi. Zaczęli biczowanie.

Na pomoście szybko postaraliśmy się o żywca i już po kilku minutach, bombki poleciały w dal. Po ok. 30 minutach, jeden ze spławików zniknął pod wodą. Odczekałem ok. 10-15 sek. i zaciąłem. Pusto. Szybko zwinąłem zestaw i założyłem nową płotkę na hak. Już po ok. 10 minutach, zniknął kolejny spławik. Postanowiłem odczekać nieco dłuższą chwilę. Minęło tym razem ok. 25-30 sekund i … spławik wypłynął. Zaciąłem bez przekonania i po raz kolejny wyciągnąłem pusty zestaw. Nowy żywiec i rzut. Niestety, na tym się skończyło.

Po 2 godzinach zobaczyliśmy, że koledzy z łódki zaczęli się zwijać. Gdy zbliżyliśmy się do nich, naszym oczom ukazał się piękny widok. Cztery, jak dla mnie WIELKIE szczupłe. Dwa prawdziwe konie i dwa nieco mniejsze kaczodziobe. Jak się okazało największy mierzył 85cm i ważył 4.5kg. Kolejny odpowiednio 80cm i 4.2kg. Dwa kolejne ok. 70cm i 3kg. Radość chłopaków była ogromna, ale nie ma się co dziwić. Szybko zapadła decyzja, że w niedzielę, przed wyjazdem spróbują szczęścia jeszcze raz. Ze względu na wczesną porę, odpuściłem wędkowanie. Na łowy ruszyli Sebastian, Waldek, Tomek i Jacek. Kiedy wrócili ok., 10:00, na koncie mieli tylko dwa wymiarowe szczupłe. Szybko doszliśmy do wniosku, że zębacze pojawiały się na górce nieco później, w czasie, kiedy woda już nieco nagrzała się na górce. Nie mogliśmy jednak czekać do popołudnia. Z mocnym postanowieniem o tym, że na 100% wrócimy na nowo poznane łowisko, zaczęliśmy się pakować. Po ciężkiej, usłanej korkami drodze, wróciliśmy popołudniem do Ząbek i normalnego trybu życia.

Pomimo początkowego bezrybia, uszkodzonej przy załadunku łódki, połamanych wędek i pękniętego żebra Tomka, muszę zaliczyć wyjazd do udanych. Spędziłem świetny czas z synem i znajomymi. Pogoda też dopisała. Czego chcieć więcej?

Już za miesiąc w podobnym składzie ruszamy na pierwsza wycieczkę wędkarską organizowaną przez ząbkowskie Koło Wędkarskie. Będzie się działo!

Opinie (21)

roberto

Kolejny raz okazuje się, że ryb trzeba poszukać. Wędkowanie to nie zarzucenie wędki obojętnie gdzie i ryba na haczyku. Majówka na 5. [2013-05-08 07:42]

marek200657

udana majówka gratulacje z pogodą gorzej [2013-05-08 07:42]

wiekla42

Fajnie opisane. Gratuluję świetnej zabawy i pozdrawiam. ***** [2013-05-08 08:52]

Lin1992

Super opisane aż miło się czytało i piąteczkę zostawiało :) [2013-05-08 09:45]

Fesiek

Spoko opisane :-) Majówka na piątkę [2013-05-08 09:55]

pawlo698

I jest pięknie ! Piąteczka ! :D [2013-05-08 11:15]

Zibi60

Gratuluję udanego wypadu. 5* [2013-05-08 11:26]

użytkownik

Fajny artykuł, fajna woda, fajne szczupaki 5 ***** :) [2013-05-08 12:45]

gravediggie

pozazdrościć szczupaków! 5* [2013-05-08 13:01]

kuba7128

Super.***** [2013-05-08 13:52]

karateka994

Fajny wpis. Piękne szczupaki. [2013-05-08 14:05]

użytkownik

Szkoda że już po majówce a tak fajnie było za wpis 5 [2013-05-08 14:48]

w-marcin-59

Bardzo ciekawie opisany wypad ***** [2013-05-08 15:46]

damiangrzeskowiak

no no ładne bestyjki 5 [2013-05-08 16:02]

pawel75

Gratulacje świetnego artykułu i równie udanego majowego wypadu ! Pozdrawiam ! [2013-05-08 19:36]

andrzej3023

Cieakawy artykuł [2013-05-08 22:06]

maverick314

Bardzo fajny wpis jak i udana majówka,szkoda tylko że pogoda nie dopisała tak jak wszyscy chcieliśmy :-). Za wpis zostawiam 5 pozdrawiam [2013-05-08 22:13]

okoniowaty

hehe ale w tym roku mamy 2 majówki:) wiec ta z Bożym Ciałem jeszcze przed nami:) [2013-05-09 08:54]

PiernikTorunski

Fajnie oposałes mojówkę ale szkoda ze nie napisałes cos o tych przygodach : "Pomimo początkowego bezrybia, uszkodzonej przy załadunku łódki, połamanych wędek i pękniętego żebra Tomka, muszę zaliczyć wyjazd do udanych" ale i tak dam *****pzdr. [2013-05-09 21:48]

game30355

Fajny artykuł, dałem 5. Wszystkich wędkarzy zapraszam na mojego fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/ZyjemyBoWedkujemy, oraz do wysyłania zdjęć swojch zdobyczy na maila: zyjemybowedkujemy@interia.pl a napewno zamieszczę je na stronie:D Połamania! [2013-05-09 21:56]

piotras1237

Super ładne szczupaki odemnie ***** [2013-05-10 21:31]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…