Majówka nad rzeką
Sebastian Kowalczyk (Sebastian Kowalczyk)
2014-04-08
Majowy szał
Do majówki zostało już tak na prawdę niewiele czasu. Jeśli lubicie rzeczne wędkowanie, warto wolne już teraz zaplanować. Jeśli myślicie, że jesteście jedynymi szczęśliwcami, którzy dostali urlop na majowy długi weekend, muszę Was niestety rozczarować. Co gorsza, w miesiącu kwitnących konwalii, nad wodę rusza tabun wyposzczonych po długim okresie wegetacji wędkarzy. Majówka nad rzeką
Ochronę po okresie miłosnych ekscesów tracą szczupaki i bolenie, co jeszcze bardziej podgrzewa sytuację. Jak pewnie zauważyliście w poprzednich latach, majówka wiąże się często z okresami pierwszych upałów. Sprzyjająca pogoda działa jak magnes, na wszystkich spragnionych wypoczynku nad wodą. Każda kałuża, bajoro, mniejsza lub większa woda, będzie w tym czasie eksploatowana do granic możliwości. Tak drodzy Panowie i Panie, zastanówcie się dobrze gdzie zaplanować swój wypoczynek z wędką. Jeśli chcecie przeżyć swoją wędkarską majową przygodę w ciszy i samotności, postaram się Wam odrobinę w tym pomóc pomóc.
Mapy w dłoń!
Najbezpieczniej wyruszyć nad większą lub mniejszą rzekę. Dlaczego? Po pierwsze rzeki są z reguły długie. Ciągną się kilometrami, meandrują, tworząc tym samym sprzyjającą scenerię dla majowego wypoczynku. Presja ma szansę rozłożyć się nad rzeką w sposób, dający możliwość uniknięcia większych zbiorowisk wczasowiczów, wypoczywających w akompaniamencie dudniącej z głośników muzyki. Nie obejdzie się bez przestudiowania mapy. Po namierzeniu interesującej Was rzeki, znajdźcie miejsce najdalej oddalone od miast i miasteczek. Najlepiej wyszukajcie parę takich miejscówek, leżących w niewielkiej odległości od siebie. Wiąże się to z faktem, że nie będziecie raczej jedynymi spryciarzami, którzy na to wpadli. Nawet samotna polanka w leśnych ostępach nad rzeką, może być już niestety zajęta.
Co serwuje rzeka
No właśnie, nie wiem jakie ryby lubicie łowić i jakie z reguły stosujecie metody. Co właściwie może zaserwować rzeka wędkarzowi w maju? Spinningiści najczęściej ramię w ramię z miłośnikami żywcówki ruszają za szczupakiem. Oczywiście nie wszyscy. Część z nich już dawno stwierdziła, że naprawdę duże szczupaki są w naszych wodach prawie na wymarciu i przerzucili się na bolenie. Korzystają faktu, że srebrne torpedy są słabo zjadliwe i nie każdy się jeszcze nauczył je łowić, jeszcze ich trochę w naszych rzekach ostało. Oprócz szczupaków i boleni, można spróbować delikatniejszym sprzętem podłubać okonie, jazie lub klenie. Wędkarze, którzy wolą zalec w wygodnych fotelach i obserwować w skupieniu spławik lub szczytówkę feedera, również nie będą zawiedzeni. Majowa rzeka daje nam szansę złowienia leszcza, płoci, lina, karasia, klenia, jazia, oraz innych występujących miejscowo ryb.
Zębata pokusa
Szczupaki będą jeszcze prawdopodobnie wszędzie tam, gdzie walczyły o przedłużenie gatunku. Należy ich szukać w płytkich rozlewiskach, starorzeczach, portach, dopływach mniejszych rzek, oraz między główkowych klatach. Szczupaki są głodne i każde miejsce w którym zbiera się spragniona słońca i pokarmu drobnica, jest dla nich atrakcyjne. Wędzisko którym przyjdzie się nam rozprawić z rzecznym drapieżnikiem, powinno mieć od 240cm do 300cm w zależności czy będziecie łowić z łodzi czy z brzegu, oraz od 10 do 30gr wyrzutu. Sprawdzony kręciołek z mocną żyłką lub plecionką (według upodobania) powinien dopełnić ten zestaw. Skoncentrujmy się nad skuszeniem pożądanej zdobyczy do brania. Pełen arsenał blach wahadłowych i wirówek jak najbardziej wskazany. Do tego tego zestaw woblerów i gum uzupełni nasze wyposażenie. Wielkość przynęt ma spore znaczenie. Warto w tej kwestii trochę poeksperymentować. Jeśli szczupaki nie reagują na mniejsze przynęty, należy im zaserwować duży, porządny kąsek. Do używania dużych, ciężkich przynęt, wypada zaopatrzyć się w mocniejszą wędkę lub zestaw do castingu. Wędzisko do 80gram wyrzutu powinno obgonić większość ciężkich wabików. Obecnie można już nabyć rozsądny multiplikator za całkiem niewielkie pieniądze. Potrzebna nam będzie jeszcze plecionka około 0.20 mm i zestaw długich sztywnych przyponów.
Srebrne torpedy
Gdzie są te bolenie? Całe szczęście, że w maju są już prawie wszędzie tam, gdzie mogą coś przekąsić. Oprócz łowisk, które już opisałem powyżej przy okazji szczupaka, boleni możemy szukać na całej długości rzeki. Maj jest początkiem sezonu na te piękne i silne ryby, a zarazem okresem w którym najłatwiej je przechytrzyć. Jeśli woda w naszej rzece będzie podniesiona, warunki do łowienia można uznać za znakomite. Bolenie będą ścigać stada uklei blisko brzegów. Rewelacyjnym miejscem dla podchodów są napływy i zapływy główek, na całej ich długości. Warto poobserwować co dzieje się na ich szczycie. Atrakcyjne są wszelkiego rodzaju opaski oraz dzikie brzegi o podmytych burtach. Bolenie lubią zajmować stanowiska przy wszelkiego rodzaju przeszkodach i rzecznych rynnach. W namierzeniu ryb pomogą nam oznaki ich żerowania. Jeśli rapy nie będą jeszcze tłukły w drobnicę jak opętane, należy zwracać uwagę nawet na pojedyncze uciekające rybki. Świadczy to o pobieraniu pokarmu bardziej w toni niż przy powierzchni. Należy uwzględnić to podczas prowadzenia przynęty. Myślcie jak bolenie, których szukacie. Gdzie tu się najbezpieczniej zaczaić w pobliżu stołówki pełnej smacznych rybek, umiejscowionej w obszarze płytkiej, nagrzanej wody. Rapa z takiej kryjówki wyprowadzi atak i jeśli nie zostanie spłoszona, prawie na pewno do niej wróci. Jej ostoja może znajdować się zaledwie metr lub dwa od oczkujących uklejek. Do połowu boleni, można użyć klasycznego szczupakowego wędziska. Osobiście używam długich trzy metrowych wędek, pozwalających oddać bardzo dalekie rzuty. Kołowrotek powinien być wytrzymały o dużym przełożeniu. Kusząc bolenie oddaje się bardzo dużą ilość rzutów co szybko eksploatuje sprzęt. Wybór między żyłką a plecionką pozostawię Wam. Zwracam jak zawsze uwagę, aby nie łowić za cienkimi żyłkami. Fakt - bolenie mają świetny wzrok, ale chyba lepiej nie ryzykować utratę życiowej ryby i skazywać ją na pływanie z naszym ulubionym woblerem w pysku. Tajemnicą sukcesu są oczywiście przynęty. Każdy spinningista łowiący bolenie, ma w zanadrzu jakieś cudownie skuteczne rękodzieło. Również mam swoje małe tajemnice, lecz niech nie myśli ktoś, że nie złowi bolenia za pomocą ogólnodostępnych w sklepach wędkarskich gum i woblerów. Na pierwszy ogień idą białe twistery. Obciążone ołowianą główką przynęty, można posłać bardzo daleko, a ich kolor skutecznie wabi ryb,y w z reguły mętnej wiosennej wodzie. Wyposażając się w kultowe już Trille Salmo, Tendery Dorado, Hermesy Glooga i boleniowe Sieki, mamy właściwie pełen wachlarz niezwykle skutecznych pewniaków na rapy. Nie zawsze należy prowadzić wabiki w tempie rozpędzonej formuły jeden, jak to ogólnie jest przyjęte. Warto czasem zwolnić, zwłaszcza w silnym nurcie. Następnie znowu przyśpieszyć na spowolnieniu lub stojącej wodzie. Wiecie dlaczego woblery na bolenie są takie drogie? Bo rzadko je się zrywa. Na wszelki wypadek trzeba mieć przy sobie dobry wyczepiacz do przynęt spinningowych. Pozwoli to nam zaoszczędzić parę złotych.
okonie klenie i jazie
Do dłubania okoni warto wyposażyć się delikatną wklejankę. Kleniojazie łowię miękkim kluchowatym wędziskiem, pozwalającym na wykonanie dalekiego wyrzutu, nawet najlżejszym woblerkiem. Co ciekawe, bardzo często zdarzało mi się z powodzeniem łowić klenie lub jazie okoniową wklejanką, a okonie miękką kluchą. Tak jak szczupaki i bolenie, można od biedy opędzić wszystkie trzy gatunki jednym wędziskiem. Koniec końców i tak pewnie z czasem zakupicie pełen zestaw dedykowanych spinningów. Przyjdzie i na to odpowiednia pora, a na start nie musicie koniecznie ładować się w tak ogromne koszty. Jeśli skusicie się jednak na obie wędki, obsłużą je lekkie spinningowe kołowrotki o czułym, precyzyjnym, przednim hamulcu i szpuli 2500. Okoni będziemy szukać przede wszystkim we wszelkiego rodzaju wiosennych rozlewiskach. Dobierając przynęty nie ma co wyważać otwartych drzwi. Paprochy, niewielkie twisterki i ripperki, w pełnej gamie kolorystycznej, powinny załatwić sprawę. Należy pamiętać o ciągłym eksperymentowaniu z kolorami. Jeśli ryby nie reagują na nieśmiertelny fiolet lub motor oil, w cale nie oznacza to, że nie żerują. Prawdopodobnie w danej chwili, nie są zainteresowane tym co im proponujecie. Nie ma co łazić i marudzić. Gumy o odpowiednim kształcie i odcieniu, trzeba szukać do skutku. Obławiając skraje zalanych traw, oprócz okonia możemy spodziewać się brania pięknego jazia lub klenia. Jazie również lubią chapsnąć maleńką gumkę. Do ich skutecznego łowienia należy wyposażyć się też w zestaw maleńkich obrotówek, wahadłówek i woblerów. Pudełeczko wypełnione imitacjami małych rybek, oraz owadów, będzie również skutecznymi przynętami na klenie. Klenie zajmują swoje stanowiska wzdłuż opasek, na rafach, przelewach i szczytach ostróg. Nie zdziwcie się, jeśli po całym dniu poszukiwania kleni lub jazi, Waszym głównym połowem będą okonie lub odwrotnie.
Złoty rzeczny lin
Powiem Wam w tajemnicy, że ja też lubię usiąść, odsapnąć i rozmoczyć w ciszy i spokoju robala. Oczywiście jeśli mi na to akurat pozwoli moje wędkarskie ADHD. Nad majową rzeką większość atrakcyjnych miejscówek zajętych jest przez łowców białorybu. W ruch idą baty, tyczki, bolonki, feedery i pikery, wszystko w zależności od warunków łowiska. O tej porze roku możemy liczyć właściwie na połów każdej ryby. Wspaniale żerują płocie, trafiają się leszcze i grube krąpie. Można sobie jednak podnieść odrobinę poprzeczkę i korzystając z paru dni urlopu, zapolować na wiele ciekawsze ryby, które również bardzo dobrze czują się w mniejszych i większych rzekach. Osobiście szukam miejsc, w których mam szansę zmierzyć się ze złotym linem. Te czujne i nie najłatwiejsze do przechytrzenia ryby, trzeba najpierw zlokalizować. Lina nie znajdziemy w pierwszym lepszym dołku lub przybrzeżnej rynience. Tu przyda się znajomość rzeki, nad którą mamy zamiar się wybrać. Przypomnijcie sobie wszystkie mocno zarośnięte w sezonie roślinnością wodną porty, starorzecza i zatoki. Mogą to być nawet niewielkie obszary stojącej wody, o zamulonym dnie, porośnięte grążelami lub strzałką wodną. O tej porze roku jest dużo łatwiej łowić w takich miejscach. Prawdopodobnie jeszcze nie zarosły na tyle, aby uniemożliwić nam przygotowanie łowiska. Tu należy wykorzystać fakt, że długi weekend trochę trwa i mamy szansę zwabić liny odpowiednio zanęcając wytypowane do łowienia miejsce. Mieszanka kukurydzy, i innych grubszych kąsków, skutecznie ściągnie żerujące ryby. Jako selektywnych przynęt używamy gnojaków, kukurydzy, białych robaków i ich kombinacji w postaci kanapek. Liny są rybami niezwykle ostrożnymi. Biorąc jednak pod uwagę ich niezwykłą siłę, nie należy ich łowić sprzętem zbyt delikatnym. Dobrym rozwiązaniem będzie feeder do 100gr wyrzutu i długości do czterech metrów. Koszyczek zanętowy dobieramy odpowiednio do głębokości łowiska i uciągu wody. Nie należy używać zbyt cienkich żyłek. Lin to nie płotka i nie wolno go lekceważyć. Mocne, kute haki dobieramy wielkością do rozmiaru używanej przynęty. Zestaw spławikowy również nie może być zbyt finezyjny. Jeśli nawet nie wstrzelimy się z miejscówką i finalnie okaże się, że linów nie ma na wybranym odcinku rzeki, systematyczne nęcenie zwabi nam inne ryby spokojnego żeru, których łowieniem miło zabijemy czas.
Gdy urlop nie wypalił
No tak, zdarza się nie raz, że szef nie doceni naszych cołorocznych starań i usadzi nas na miejscu, nie dając upragnionego urlopu. Nawet jeśli przez miasto lub miasteczko przepływa jakaś rzeka, zapewne będzie oblężona przez wczasującą gawiedź od rana do wieczora. Nie należy się tym zrażać. Nad rzekę warto wyskoczyć nawet na dwie, trzy godziny. Krótki okres przed lub po pracy, najczęściej wypadnie na świt lub zmrok. O tych porach prawdopodobnie będzie panował względny spokój, co da możliwość relaksu, odpoczynku i spotkania się z rzecznymi rybami. Z reguły miejskie odcinki są zazwyczaj bardzo ciekawymi łowiskami. Kamienne opaski, betonowe umocnienia i regulujące rzekę ostrogi, są potencjalnie rewelacyjnymi miejscami. Nie ma co się obrażać na wrednego przełożonego, wędki w dłoń i do dzieła! Majówka nad rzeką