Marcowa zasiadka Carp Planet Team w Rybniku
Paweł Szewc (Paweł Szewc)
2009-04-06
Mimo wszystko wierzyliśmy w trafność wyboru najdalszych stanowisk. Wzięliśmy się, więc ostro do pracy. Porządnie zanęciliśmy stanowiska i zarzuciliśmy wędki. Już pierwszego dnia na brzegu znalazł się piękny karp pełnołuski wyholowany przez Darka ponad 13kg. Niestety zaraz po tej rybie pogoda zaczęła się mocno zmieniać. Zaczęła się ulewa i nasze namioty zostały prawie zalane. Brzegiem płynął strumień wody. Po obkopaniu się i zrobieniu rowów melioracyjnych sytuacja się ustabilizowała i nurt nie szedł już przy namiotach. Niestety to nie był koniec pogodowych niespodzianek.
W nocy i przez kolejnych kilka dni wiał silny porywisty wiatr, który chciał porwać nasze namioty, ale na szczęście nie udało mu się to. Walka, więc z wiatrem, wodą i ulewnym deszczem trwała. W sumie można powiedzieć, że jakieś 3 dni w ogóle nie dało się łowić. Po tych wszystkich niespodziankach pogodowych całość smaku zasiadki nadał śnieg, który przez noc zasypał cały brzeg. Mimo tego dzięki świetnej atmosferze kolegów z Lotnej Brygady Karpiowej pogoda nie popsuła nam całkiem humorów, choć już mięliśmy prawie tego wszystkiego dość. Była to dobra szkoła przetrwania, ale przecież karpiarze radzą sobie w takich sytuacjach. Mimo tej złej pogody mieliśmy regularne brania. Średnio wyszło 2-3 brania na dobę. Po 3 dniach walki z żywiołami i 4 porami roku wreszcie nadszedł dzień spokoju. Jednak nie na długo. Potem jak i do końca zasiadki wiał dość silny wiatr na szczęście w naszym kierunku. Łowiliśmy na najdalszych stanowiskach, więc nie dało się uniknąć zaczepów.
W sumie jest tam las zaczepów zwłaszcza, kiedy wędki zarzucaliśmy nieco dalej. Sytuacja wyglądała tak, że kiedy zestawy były uzbrojone w worki PVA to zaczepów było znacznie mniej, jednak te bez worków, które wędrowały dalej narażone były na ciągłe zaczepy. W zasadzie ciężko było zwinąć wędkę i wyjąć cały zestaw. Pod koniec zasiadki zaczęło brakować nam ciężarków, bo co zwinięcie to zaczep. Mimo to w zaczepach były brania. Co prawda mnóstwo ryb w ogóle nie udało się wyciągnąć bo tuż po braniu wchodziły w zaczepy i tyle je widzieliśmy. No cóż tak bywa w wodach, gdzie nie wolno używać pontonów. Gdyby można było pływać z pewnością więcej ryb znalazłoby się na brzegu.
Nasze nęcenie było dość obfite. Na zasiadkę poszło ok. 30 kilogramów kulek, nie licząc pelletu. Kulki, którymi nęciłem oraz łowiłem były wykonane z własnego miksu na bazie mączki rybnej. Nęciłem dwoma mieszankami, jedna z nich to połączenie truskawki z rybą a druga to mieszanka rybno ziołowa. Na przynętę wędrowały kulki, które zostały użyte do nęcenia i dodatkowo zostały wzmocnione poprzez moczenie w dipie. Najczęściej używałem do tego celu dipu krewetka-truskawka oraz o zapachu małży. Zestawy z workami PVA wypełnione pelletem zalewałem boosterem o smaku krewetka-truskawka lub też krewetka-ryba. Największą rybę zasiadki, którym był piękny pełnołuski grubas udało mi się wyholować na dwie kulki 20mm o smaku truskawka-ryba moczone w dipie krewetka-truskawka.
W sumie podczas zasiadki zanotowaliśmy 18 brań, z czego udało się wyholować zaledwie kilka ryb z przedziału 10-17kg. Takich krótkich wyjazdów ze szpuli w sumie nie liczyliśmy jako branie, ale za taki stan odpowiadały zaczepy. Karpie po prostu już przy lekkim pociągnięciu zestawu parkowały w zaczepach. Większość wyholowanych ryb to karpie pełnołuskie. Zasiadka została uznana za bardzo udaną zwłaszcza, że na początkowych stanowiskach 1-4 właściwie brań było jak na lekarstwo a przez kilka dni nawet nie było ich wcale. Także zakończyliśmy zasiadkę na Rybniku a teraz zostaje rozpocząć sezon już na zimnych wodach. Rybnik z Carp Planet Team z pewnością odwiedzimy, gdy tylko zrobi się zimno.