Mój pierwszy raz na lodzie

/ 14 komentarzy / 6 zdjęć


Ostatnimi czasy nie miałam za bardzo czasu na wyprawy wędkarskie (czyt. miesiąc). Bardzo mi to ciążyło, bo już się przyzwyczaiłam do cotygodniowych wypadów. Jednakże zbliżający się koniec semestru kradł mi niezwykle wiele czasu jak i pisanie pracy inżynierskiej a i praca moich znajomych wędkarzy też nie pozostawiała im zbyt wielu chwil na to żeby wyskoczyć nad wodę i zregenerować siły. I tak właśnie miał wyglądać ostatni weekend (spędzony nad książkami lub w pracy). Jak możecie się domyślić na szczęście tak się nie stało. Ale od początku:

W sobotę dostałam wiadomość sms od Wozia żebym wyszła z nim do miasta jak tylko wróci z pracy. Okazało się, że chce iść do wędkarskiego żeby zaopatrzyć się w ochotkę. Oznajmił, że wybiera się na kanał do Waplewa. Mnie już też ogarnęła ogromna chęć posiedzenia ze spławikiem dlatego postanowiłam wykorzystać motto studenta "Nie ma spiny są drugie terminy" i pozostawić moją wiedzę na tym poziomie na jakim jest.
Wchodząc do sklepu zatrzymałam się jednak przed wędkami podlodowymi. Nigdy jeszcze nie łapałam w zimę a szczególnie jeszcze nigdy z lodu. Woziu zauważył moje zainteresowanie tymi krótkimi wędeczkami. Zapytał, która najbardziej mi się podoba i kiedy pokazałam mu Jaxona Ice Rod 53cm o średniej akcji nie zastanawiając się podał ją sprzedawcy ze słowami, że będzie to spóźniony prezent mikołajkowy jako, że nie mieliśmy okazji się spotkać, bo byłam w tym czasie na uczelni. Ucieszyłam się bardzo. [Była to moja druga wędka podlodowa. Pierwszą zakupiłam ze sklepu wędkarskiego BASS, w postaci wymiany bonu wygranego przeze mnie w jednym z ich konkursów (Kocham wędkarstwo za...). Zamówiłam wtedy wędkę Mikado Tele Ice 40cm z założeniem, że przeznaczę ją do połowów na spławik, do tego mały delikatny kołowrotek Robinsona {Dexter 101} i dwa pęczkowacze do ochotki. W wędkarskim już na miejscu dobrałam kiwok do nowej wędki.]

W drodze powrotnej zadzwonił Wozia telefon. To Stempel chciał zapytać czy nie wybierzemy się z nim na lód w niedzielę. Tym razem od razu porzuciłam plany nauki i podekscytowana zabrałam Stempla i Wozia do najbliższego wędkarskiego żeby dokupić żyłki, mormyszki i ochotkę.
Po skompletowaniu zestawów, odkurzeniu starego chińskiego kołowrotka nawinięciu żyłek na szpule, zawiązaniu mormyszki (zajęło mi to chwilę, bo robiłam to pierwszy raz), zestawy gotowe leżały już na stoliku i czekały niecierpliwiąc się. Ok to ja się niecierpliwiłam :P.

Kolejnego dnia o 7 rano wyjechaliśmy. Okazało się, że nawet Oskar postanowił z nami się wybrać mimo, że latem ciężko było go zmusić do rannego wstawania i bardzo rzadko gdziekolwiek z nami jeździł. A tym razem sam chyba chciał zobaczyć jak to jest pochodzić po wodzie.

Niedługo po wyjeździe byliśmy na Myślicach. Woziu zabrał ze sobą także długie wędziska i z Oskarem poszli sprawdzić co dzieje się na kanale. My ze Stemplem poszliśmy sprawdzić lód. Wywierciliśmy przerębel niedaleko brzegu gdzie lód miał dobre 10cm. Okropnie się bałam widząc cienką warstwę lodu pode mną-otuchy dodawało mi dno widoczne pod stopami. Ale im dalej wchodziłam na lód tym bardziej ogarniał mnie strach. Niedługo po tym jak przyjechaliśmy przyjechało jeszcze dwóch wędkarzy z czego jeden łowił na lodzie na długą wędkę stojąc spory kawał od swojej dziury:) Fajnie to wyglądało.
Niedługo po tym jak się rozsiedliśmy a Stempel wywiercił kilka przerębli dołączyli do nas chłopacy ze stwierdzeniem, że w kanale panuje potworna cisza, ani jednej rybki, ani jednego brania. Całkowity zwrot o 180 stopni, bo ostatnio kiedy byliśmy woda się wręcz gotowała. Przyszli popatrzeć jak nam idzie ale i u nas było głucho. Stempel miał ze sobą sondę. Zapuścił i stwierdził, że pod lodem jest wręcz pusto. Zmienialiśmy często miejsca. Woziu wiercił dziury, Stempel włączał sondę. W jednym miejscu stwierdził, że widzi pojedynczą sztukę. Było to po drugiej stronie jeziora. Tam latem często udawało mi się złapać jakąś niedużą sztukę okonia a czasami i większy okaz. Woziu powalczył ze świdrem, pożyczyłam mu wędkę z mormyszką a ja łowiłam na spławiczek(bo nie zdążył skompletować zestawów przed wyjazdem-pojechał bardziej rekreacyjnie żeby popatrzeć). Stempel w swoim przeręblu złapał malutkiego niewymiarowego okonka na mormyszkę. Zanim jednak go wyciągnął poinformował nas o delikatnym braniu. Miał rację. Szybko wypuścił sztukę i jak się okazało sonda pokazała chyba tę jedną rybkę, która szybko uciekła i nie doświadczyliśmy już żadnego brania.

Dzień nie był dla nas łaskawy jeżeli chodzi o połowy ale na szczęście nie dręczył nas siarczystym mrozem. Nie odczuliśmy zimna a jedyna na co mogliśmy ponarzekać to przelotny deszczyk. Postanowiliśmy zmienić miejsce i pojechaliśmy nad płytkie jezioro-Piecki. Stempel łapał już na nim niejednokrotnie. Jednak dziś znów szczęście nam nie dopisało. Z nudów zainicjowałam bitwę na śnieżki. Później na odjazd ulepiliśmy jeszcze bałwana-wędkarza.

Kiedy już myślałam, że wracamy do domu Stempel zmienił kurs i zawiózł nas na Szkotowo. Tam, ku mojej wielkiej uciesze, dostrzegłam kilka morsów:D Biegali na boso po śniegu w samych majdach. Gdy wysiedliśmy z samochodu zapytali czy przyjechaliśmy się przyłączyć do kąpieli. No cóż różne ma się hobby ale ja wolę ryby. Wskoczyłam na lód tym razem bez strachu :D wiedziałam, że niedaleko są ludzie, którzy nie wystraszą się lodowatej wody. Tu też stwierdziłam o wiele większą warstwę lodu. Chłopacy zajęli się przygotowywaniem miejsc a ja doszłam do wniosku, że czegoś mi brakuje-zgubiłam podczas śnieżnych zabaw czerpak do lodu-został na Pieckach. No cóż zawsze są jakieś straty. Usiadłam nad przeręblem i łowiłam na mormyszkę a Woziowi tym razem oddałam wędkę na spławik. Po czasie przesiedzianym na jeziorze Szkotowskim również bez żadnych rezultatów wsiedliśmy w samochód i około 15 byliśmy w domku.

Reasumując mój pierwszy w życiu i pierwszy w tym sezonie wypad na ryby nie był owocny. Nie pozwolił mi ochrzcić żadnej z wędek. Mimo to miło spędziłam czas i na kilka dni zaspokoiłam swą rządzę łowienia, co nie oznaczało, że gdyby Ktoś mnie dziś zapytał czy pojadę, że bym odmówiła. A jeżeli chodzi o naukę, jeszcze tego samego dnia pojechałam do akademika, uczyłam się do późna żeby jeszcze z samego rana wstać i sobie przypomnieć a później dowiedzieć się, że z jednego kolokwium mam 5 i nie muszę go pisać, bo chodziłam na wykłady a z drugiego dostajemy każdy po 3 na wstępie z okazji świąt a jeżeli ktoś ma większe ambicje może odpowiadać. Dostałam 4 i zadowolona, że nie zrezygnowałam z wyjazdu na ryby wróciłam do domku na święta żeby planować kolejny wyjazd i dokupić niezbędnych drobiazgów.

Wszystkim życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego bardziej łownego!!

 


5
Oceń
(38 głosów)

 

Mój pierwszy raz na lodzie - opinie i komentarze

u?ytkownik139802u?ytkownik139802
+1
Dobrze się to czytało , jednak mogliście się wykąpać,a wtedy dołączylibyście do grona morsów :))) Piąteczka***** (2012-12-20 10:53)
piotr-strzalkowpiotr-strzalkow
+1
Ból studenta wędkarza jest mi doskonale znany. Zjazd na uczelni, czy wyjazd na ryby? Hmmm, trudna decyzja! W tym semestrze ryby wzięły górę nad nauką. W ten weekend będę miał podobny dylemat, ale znając mnie, na pewno się urwę z jakiś zajęć. Niedługo sesja, mam nadzieję, że jakoś pójdzie :) Co do wyników, to nie łam się. Sezon dopiero się zaczął! Sprzęt jest, chęci są, to i rybki będą. (2012-12-20 12:35)
Szpulka28Szpulka28
+1
No dokładnie:) Wieczorem siup na uczelnię i jutro o 10 do domku żeby przygotować się na weekendowe wędkowanie... Już się nie mogę doczekać:D (2012-12-20 12:54)
ekciakekciak
+1
5***** (2012-12-20 17:06)
ZanderHunterZanderHunter
+1
Najważniejsze miło spędzony czas...a ryby to jest tylko dodatek do całości...:) P:) (2012-12-20 18:36)
mechanik samochodowy wedkarzmechanik samochodowy wedkarz
+1
pozazdrośćić tylko,ja póki co mam opory przed lodem choć,często ostatnio czytam o tym.Może się przełamie 5***** (2012-12-21 18:04)
Szpulka28Szpulka28
+1
Oj też miałam ogromne opory =D Ale zawsze musi być ten pierwszy raz ;) (2012-12-21 21:10)
Lin1992Lin1992
+1
Ciekawy wpis. Ale na lodzie zawsze trzeba mieć oczy dookoła głowy i być bardzo ostrożnym. (2012-12-22 08:03)
grisza-78grisza-78
+1
***** ;) (2012-12-22 14:40)
ArcymisiekArcymisiek
+1
Przyjemnie się czytało z mojej strony 5 (2012-12-26 18:00)
niutek40niutek40
+1
Magdaleno, to pierwsze koty za płoty. Tak to już jest z wędkarstwem pod lodowym, kto raz spróbuje, ten nie pożałuje. Ja osobiście przepadam, za łowieniem pod lodowym, to jest u mnie nr. I. Z drugiej strony dla chcącego, nic trudnego. Można pogodzić naukę z wędkarstwem, pozostawiam po sobie piąteczkę i życzę kolejnych fajnych wypadów wędkarskich i nie tylko, z przyjaciółmi. (2013-01-08 19:56)
niutek40niutek40
0
Magdaleno, to pierwsze koty za płoty. Tak to już jest z wędkarstwem pod lodowym, kto raz spróbuje, ten nie pożałuje. Ja osobiście przepadam, za łowieniem pod lodowym, to jest u mnie nr. I. Z drugiej strony dla chcącego, nic trudnego. Można pogodzić naukę z wędkarstwem, pozostawiam po sobie piąteczkę i życzę kolejnych fajnych wypadów wędkarskich i nie tylko, z przyjaciółmi. (2013-01-08 19:57)
adamek199973adamek199973
+1
oczywiście ***** :D (2013-01-19 22:40)
TomekooTomekoo
+1
Wpis super jak każdy , wesoło mieliście to się chwali ;) Ja trzymam się z daleka od lody nie lubię strzelania pod nogami :P ***** (2013-02-09 20:00)

skomentuj ten artykuł