Zaloguj się do konta

Mój rekord - szczupak

Dzień 7 listopada 2009 roku. Pogoda idealna na drapieżnika, mglisto, prawie bezwietrznie i w miarę ciepło jak na ta porę roku.

Razem z ojcem i znajomym jesteśmy nad jeziorem „Leśnym” jak jeszcze jest szaro. Szybkie zajęcie stanowisk, rozłożenie sprzętu i pierwsze żywce już pływają. Niestety od rana nie było widać aby gdzieś zagonił szczupak, a i brań jak na lekarstwo. Jak już coś wzięło to albo mały „pistolet” albo okoń. Po jakiś dwóch godzinach „żywcówki” zmieniam na spinning i małym spacerkiem od pomostu do pomostu obrzucam to ciekawsze miejsca. I rezultaty nic lepsze niż wcześniej. Wróciłem na swój pomost, odłożyłem spinning i znowu zarzuciłem żywce. Siedząc wygodnie na krzesełku podziwiałem piękno przyrody popijając chłodnego browarka, zerkając czasami na spławiki. Jeden z nich zbliżył się do grążeli ( kapelonów ), przez chwilę przeszła mi myśl aby zwinąć i rzucić w inne miejsce ale dałem jeszcze „żywcowi” tam popływać. I to okazało się najbardziej trafną decyzją w tym dniu.

W pewnym momencie spławik lekko się przytopił i stał cały czas w jednym miejscu, pomyślałem że pewnie żywiec zaplątał się w kapelonach i odkładając browarka na bok złapałem wędkę i chcąc delikatnie wyplątać zestaw podciągłem lekko. Jakie było moje zdziwienie gdy nagle mało co kija mi nie wyrwało z ręki. Zupełnie nieprzygotowany na walkę z tak potężnym przeciwnikiem na razie próbowałem odpierać mocne odjazdy ryby i nie dać jej wjechać w kapelony. Stary spinning trzeszczał gnąc się do samej rękojeści, kołowrotek także wył pod naporem ryby, jedynie czego mogłem być pewny to żyłki którą nawinąłem tydzień wcześniej ( 0,26, nawet nie wiem jaka wytrzymałość ).

Próbując powoli podciągać rybę dokręciłem z wyczuciem hamulec kołowrotka, ale niestety bestia nic z tego sobie nie robiła, dokręciłem mocniej, i mocniej i w końcu już był dokręcony do końca, ale ryba wciąż dawała radę robić dojazdy. Po jakiś 10 minutach moja zdobycz była już na tyle zmęczona że dała się podprowadzić bliżej. Mając ją w odległości może 4 – 5 metrów ukazało mi się wielkie cielsko szczupaka, podciągłem go jeszcze trochę i słysząc pytanie ojca który siedział na drugim pomoście czy mam podbierak twardo odpowiedziałem że mam nie biorąc pod uwagę wielkości ryby. Udało mi się wprowadzić do podbieraka tyle szczupaka na ile było to możliwe, reszta to znaczy większa połowa wystawała. Sprawnym ruchem i pod wpływem adrenaliny szybko zawinąłem rybę w podbierak i ucieczka na brzeg. Dopiero teraz mogłem podziwiać piękno i wielkość mojego przeciwnika. Szczupak mierzył 93 cm i warzył 5,450 kg.

Jak na razie jest to moje największe osiągnięcie w łowieniu szczupaka i dostarczyło mi niezwykłych emocji. Mam nadzieje się z nim spotkać w tym lub innym sezonie, może skusi się tym razem na spinning, to by była walka na delikatnym sprzęcie.

Pozdrawiam wszystkich i dziękuje za przeczytanie Mojej przygody.
Wiechu.

Opinie (10)

użytkownik

nieżle nieżle moj rekordowy szczupak mial 82 cm 1,1 kg

apeluje do wedkarzy aby wypuszczali ryby!!!!!!!!!!!!!

połamania kija!!!!!!!!!! 

[2010-03-11 21:07]

pluszowy

Piękna ikrzyca.Popieram apel przedmówcy.Mam nadzieję, że kiedyś w końcu doczekamy się górnych wymiarów ochronnych, według których taki szczupak byłby już chroniony. [2010-03-12 08:54]

FanAtyk

Piękny szczupak, gratuluję. Na przyszłość polecam robić zdjęcia na tle wody - wychodzą nieco ładniejsze niż z samochodem w tle :) [2010-03-12 11:28]

klos

Piękna ryba:), również miałem okazję powlaczyć z takim zębatym, artykuł fajnie sie czyta, także ode mnie *****gwiazdek i w tym roku życze tobie dwucyfrówki, nie ukrywam że również sobie to życzę, także powodzenia i pozdrawiam. [2010-03-12 13:26]

ponikwoda

Dobrze że zrezygnowałeś w odpowiednim momencie  ze spiningu, ładny szczupak. Zazdroszcze i pozdrawiam. [2010-03-12 18:43]

Waldi Fish

Piękna przygoda ze szczupakiem w roli głównej, która może pobudzić wyobraźnię każdego wędkarza.  Pewnie co bardziej pobudliwi chwycili za spinning, aby oczyma wyobraźni poczuć to drżenia kija w ręku dające nadzieję na ujrzenie wspaniałego okazu szarpiącego się ze wszystkich sił i  to uczucie, gdy poziom adrenaliny podskoczy do niebotycznych wymiarów zarówno u wędkarza jak i broniącej się przed stratą wolności ryby. Ta atawistyczna cecha pierwotnego łowcy powoduje, że wciąż wyruszamy nad wodę, aby poczuć nieskrępowaną wolność i ten przypływ emocji, który zawsze mam towarzyszy, gdy mamy nadzieję, że to już ten wielki okaz, który śnił się nam po nocach a który będzie dla nas godnym przeciwnikiem. Autor artykułu już miał to wspaniałe przeżycie wynikające ze złowienia wspaniałego szczupaka a innym, którzy jeszcze tego nie doznali, życzę aby się to spełniło w bieżącym roku. Pozdrawiam! [2010-03-13 11:30]

zegar

Piękny okaz. Moje gratulacje, myślę tak sobie że może kiedyś taka sztuka też mi się przytrafi. No ,ale na razie to pobożne życzenie. Życzę dalszych sukcesów i pozdrawiam... [2010-03-13 15:22]

michal9009

Witam.       Gratuluję pięknej sztuki super przygoda oby takich więcej sukcesów. Jak na razie łowiłem tylko takie do 2 kg. daję 5 ***** Pozdrawiam...   [2010-03-14 13:57]

użytkownik

Świetne opowiadanie czyta się rewelacyjnie i te emocje, aż chciało by się znaleźć na twoim miejscu, ode mnie 5 gwiazdek. Pozdrawiam i życzę podobnych wyników w tym sezonie.     [2010-03-14 17:24]

użytkownik

Tak !!!Artykuł świetny, gratuluję i składam szczere ukłony daję***** bo jest za co .Szczupak prześliczny i zarazem godny przeciwnik dla kolegi.Pozdrawiam. [2010-04-22 09:07]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Wyjazd na szczupaka

26 październik 2009, piękna pogoda, słońce mocno grzeje jak na tą por�…