Mój rekordowy kleń
marcin drubkowski (drupek)
2009-01-05
W czwartek 18 października 2oo7 wybrałem się na ryby tuż przed 6 rano. Dzień był chłodny, ale zapowiadał się słonecznie i bezwietrznie. Na początku nie miałem dużo szczęścia, ponieważ przygotowałem się na waleczne gatunki, a w łowisku pojawiły się płocie, które radziły sobie nawet z dużymi przynętami.
Przez kilka godzin nie było porządnego brania i już miałem zrezygnować z dalszego wędkowania, gdy szczytówka mocno się wygięła. Sprawczynią zamieszania była nieduża brzana. Od razu poprawił mi się humor. Przerzuciłem zestaw z kukurydzą poniżej nęconego miejsca i po kilku minutach spławik znów pogrążył się w wodzie. Zaciąłem i zdumiała mnie reakcja ryby, która z impetem ruszyła na środek rzeki, wybierając z kołowrotka mnóstwo żyłki. Wszystko wskazywało na to, że mam dorodną brzanę, bo walka się przedłużała i z trudem ją zatrzymałem. Pozwalała się holować, ale nawet pod samym brzegiem mocno trzymała się dna. Wtedy, ku mojemu zdziwieniu, zamajaczyło w wodzie wrzecionowate cielsko ogromnego klenia. Ale ten nie zamierzał opadać z sił i zacząłem wątpić, że wyciągnę go bez podbieraka.
W końcu kleń dał za wygraną i mogłem ręką podjąć go z wody. Był ogromny, największy, jakiego dotąd widziałem. Nie sądziłem jednak, że ten niespodziewany sukces okaże się nowym rekordem Polski... Kleń mierzył 59,03 cm i ważył 3,64 kg!