Mój storunek do PZW i stylu rozmów forumowiczów - zdjęcia, foto - 1 zdjęć
Witam,
do napisania tego wpisu sprowokowały mnie rozmowy prowadzone ostatnio na forum. Być może niektórym osobom podpadłem nieco jako wyznawca kultu NO KILL, ale moje przemyślenia nie są spowodowane kilkoma nerwowymi wypowiedziami w moją stronę. Od jakiegoś czasu forum według mnie podupadło pod względem kultury wypowiedzi. Być może sam się do tego przyczyniłem, nie wiem. W każdym razie podwyższone napięcie towarzyszy dyskusjom na temat konkursu na poradę dla początkujących oraz rozmowom na forum.
Dotyczy to przede wszystkim tematów które dotykają ideologii użytkowników naszej społeczności. Być może jest to spowodowane rozdrażnieniem wywołanym oczekiwaniem na rozpoczęcie sezonu, może „kryzysem”, może sytuacją polskich wód. Chciałbym, żeby nasze forum było oazą spokoju i nauką dla ludzi jak ze sobą rozmawiać, nie wyciągając pochopnych wniosków i jak nie brać wszystkiego do siebie podczas rozmowy. Poglądy są bardzo różne i ja jako wyznawca NO KILL poczułem się ostatnio trochę średnio przyjemnie. Np. jeden z użytkowników pokusił się o przerobienie Roty na teks przeciw zagorzałym zwolennikom metody złów i wypuść. Jest to o tyle przykre, że nie zauważyłem, żeby ktokolwiek nazwał kogokolwiek mięsiarzem, co w tym przerobionym tekście zostało użyte.
Panowie i Panie, trochę rozwagi i powagi. Debata ideologiczna jest potrzebna, ale musi być prowadzona kulturalnie. Nie róbmy takiego „czegoś” jak w naszym sejmie. Nikt nie bierze wyjaśnień i argumentów drugiej strony pod uwagę. Nie rozważa ich i nie rozmawia na ich temat ale za to ma kilka swoich argumentów które powtarza jak gotowe formułki. Naprawdę, to nie w stylu prawdziwego wędkarza.
Zacząłem się zastanawiać nad powodami tego małego zamieszania i grania sobie na nosie ludzi z dwóch stron. Doszedłem do wniosku, że jest to spowodowane naszą wędkarską codziennością. Zarówno No Kill’ owcy jak i ludzie od czasu do czasu zjadający rybkę muszą gdzieś ulokować swoje emocje. I doszedłem do wniosku, że niełatwo będzie zlikwidować przyczynę różnic zdań i narastających złych emocji. W wodach kontrolowanych przez PZW ryb z roku na rok mniej, składki coraz większe, a kontroli jak nie było tak nie ma. Jest to też powód ataków na PZW. Też jak większość zawsze byłem i jestem przeciwny tej instytucji. Pomyślałem sobie jednak na przykładzie mojego koło co jest w stanie zrobić PZW.
Pierwszy raz zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać i doszedłem do wniosku, że nic. Nic co by pomogło i nie wzbudziło kontrowersji i słów krytyki. W moim kole nie ma rybaków, są rokroczne zarybienia (przynajmniej na papierze) ale dwa widziałem na własne oczy więc mogę zakładać, że władze są pod tym względem w porządku. Więc co się dzieje z rybą skoro wędkarze siedzą na łowisku po kilka godzin i podejdzie im krąpik lub dwa, albo karpik do 1,0 kg raz na kilka miesięcy i to jak się poszczęści? Przecież od kilki lat łowisko jest sukcesywnie zarybiane tym gatunkiem. Co z tego jeśli wędkarze wiosną wczesną polują jeden przy drugim na ryby z zarybienia. I nikt nie myśli o wypuszczaniu, bo przecież jak na początku się nie złapie karpia albo dwóch to potem przez cały rok nic. I co w takiej sytuacji poprawią zaostrzone limity? Nic.
Dziś od sąsiada wędkarza z 40-letnim starzem słyszałem, że jak lód zejdzie trzeba na zalewową plażę na karpie ruszyć jak zawsze. Odpowiedziałem „po karpia” i wsiadłem do samochodu. Więc co dadzą limity zaostrzane przez PZW skoro taki emeryt może być nad wodą 7 razy w tygodniu? NIC. Za żadnym razem nie złamie regulaminu więc teoretycznie kłusownikiem nie jest. Kłusownicy prawdziwi? Tak to problem, z którym PZW powinno sobie radzić lepiej, ale nie cała wina leży po ich stronie. W opisywanym zalewie sieci nie zakładają a ryb i tak nie ma. Raz tylko spotkałem, żeby kłusownik łapał niewymiarowe ryby ( szczupaczki po zarybieniu brał jak leci).
Nie zareagowałem. Zresztą miałem wtedy 15 lat. Nad wodą bywałem dwa trzy razy w tygodniu i znam dużo wędkarzy więc nam sytuację „mojego” zalewu. I uważam, że za braki w rybostanie są odpowiedzialni wędkarze. Ci którzy nie łamią prawa i Ci co gdy są nad wodą biorą rybę na kolację, dla siebie, dla rodziny. Nie widać, żeby głodem przymierali, więc mogli do sklepu iść. Gdy mam ochotę na rybę złowioną przez siebie jadę na łowisko komercyjne. Więc postanowiłem, że od dziś ogłaszam bojkot PZW.
Instytucji niby składającej się z samych kolegów wędkarzy. Co to za koledzy którzy regulaminowo czyszczą mi łowisko, a ja za to płacę. Niech łowią sobie sami w swoim gronie, przy piwku, czy czym tam chcą. Ja wolę pojechać na pięknie zagospodarowane, czyste wody komercyjne. Są to miejsca, gdzie ryba jest przeciwnikiem, jest szanowana i nie muszę się martwić o pozostawione auto, czy sprzęt warty czasami kupę kasy tylko spokojnie iść do namiotu.
Jest to mój pogląd na „kryzys” polskich wód. Do Was wszystkich apeluję o mniej nerwowości i ciągle mam nadzieję, że coś się zmieni. Rozmawiajmy więcej merytorycznie, a nie przyswojonymi formułkami. Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia nad wodą!
Autor tekstu: Arkadiusz Wideński
guzzi | |
---|---|
Przeczytałem twój art. z zaciekawieniem. Częściowo się z toba zgodzę a częsciowo nie. 1. Jestem rybojadam (od czasu do czasu zjadam rybkę) - poprostu uważam, że nie ma smaczniejszej ryby jak ta z wód słodkowodnych i w dodatku świeża nie mrożona. 2. Moim zdaniem nawet jakbym za każdym razem zabierał co złowię - ( oczywiście tak nie jest) to za moją składkę było by więcej ryb do zarybienie niż to co wyciągnę. 3. Zgodzę się z tym e co niektórzy siedzą codziennie od rana do nocy i ciągną co się da - tak jak ktoś kiedyś powiedział dla kota. Sam kiedyś słyszałem jak sąsiedni wędkaż tak się wypowiedział. Może mnie ktoś skrytykuje ale ja naprawdę uważam świeżą słodkowodną rybę za rarytas smakowy. Nie ta z zamrażarki ze sklepu rybnego która w lodzie siedzi kilka miesięcy ale ta z naszych łowisk. Pychota. (2009-02-26 11:53) | |
Misiaczek | |
Jakiś czas temu, będzie ze dwa lata, była wiadomość w miejscowej prasie o nowych strażnikach społecznych. A prawda jest taka, że ani razu żadnego nie widziałem, a nad wodą byłem bardzo często w różnych porach i w celach nie tylko wędkarskich. Powinno się także podać kolegom związkowym ich telefony, żeby było do kogo dzwonić w razie zaobserwowania łamania przepisów. W takiej sytuacji ich powoływanie mija się z celem. Zbiornik jest nieduży, przy jednej z wylotówek z miasta więc tacy ludzie naprawdę często powinni tam bywać. Choćby w drodze do albo z pracy. Zajęłoby to z pół godziny. Ważne żeby zaznaczyć swoją obecność. (2009-02-26 12:34) | |
CEJN58 | |
Kiedyś będąc na rybach zauważyłem jak stawiają sieci w biały dzień oczywiście odważni bo nachlani,kiedy zadzwoniłem na telefon podany w kalendarzykach PZW usłyszałem odpowiedź ,że po pierwsze nie ma kto pojechać, a po drugie to w tej chwili nie mają pieniędzy na paliwo.To pytam się gdzie są nasze składki !!!!!! Jeżeli chodzi o zabierany połów to tylko wywody .Zauważyłem , że każdy zabiera ryby i nie patrzy na wymiary ochronne czy normy dziennego połowu. (2009-02-26 16:04) | |
prezes74 | |
Panowie są racje i racje ,podobnie jak koledzy po części zgoda po częsci nie,według mnie nie można zrażać się jednym telefonem , nie drzwiami to oknem, i z powrotem, zgadzam się że SSR powinna działąć prężniej ale , ludzie przecież my wszyscy płacimy składki ,więc jak nas jest kilku na rybach a widzimy że dzieje się niechalo to działamy . Taki przykładzik stoimy na przykosie łowimy sandacze widzimy że sto metrów poniżej na innej przykosie goście jest ich trzech podcina niewymiarowe sumki, nas jest dwóch ale powyżej na innych łódkach są znajomi , trelefon za chwilę są jest nas pięciu spływamy na dół nie myliliśmy się moją trzy sumi już w łódce, krótka wymiana zdań , rybki do wody kółko po ich łowisku , goście już wiedzą że u nas tak nie wolno , a takich ,, pseudo wędkarzy ,, u siebie nie chcemy. Pozdrawiam (2009-02-26 18:56) | |
Misiaczek | |
Ale to PSR i SSR powinny działać najbardziej widocznie, a wędkarze powinni tylko ich wspomagać. Mi nikt niczym oprócz nieróbstwem i brakiem odpowiedzialności nie wytłumaczy tego, że przez ostatnich 5 lat zostałem skontrolowany tylko dwa razy, a nad wodą bywałem często, w czasie wakacyjnym kilka razy w tygodniu, i to w taki sposób, że strażnik ustawia się swoim autkiem które wszyscy znają na tamie kilkunastohektarowego zalewu tak, że widać go z kilkuset metrów. Czysta głupota. I ja mam za na tych ludzi składki płacić??? Nie dzięki. Wolę wzbogacić właściciela prywatnego łowiska który zawsze będzie dbał o własną wodę bo to jego kasa. A prawda jest taka, że co nie nasze to nie szanujemy tylko doimy. (2009-02-26 19:17) | |
hubi | |
KOledzy nie jestem straznikiem odrazu pisze zeby nie było ze bronie tej profesji.Piszemy że nie widac nad wodą straznikówSSR iPSR,straznicy społeczni to ludzie którzy wykonują swą prace społecznie niekiedy kosztem wędkowania osobiscie znam kilku kolegów którzy wykonują tą prace i nieraz sie dziwie jak chce z którymś jechac na ryby to trudno jest ich złapac bo jak nie kontrol to jakas praca w kole pytam sie a gdzie jest PSR oni mają etaty biorą kase za robote według mnie to na pierwszy ogień powinna być PSR a potem SSR ajak widac jest odwrotnie. (2009-02-26 20:39) | |
Bop | |
bez obrazy ale ja Twój tekst odebrałem w ten sposób: "nie mogę! ja łowię i wypuszczam, a reszta łowi i zabiera. nie będę już wypuszczał tylko po to by inni mogli później je złowić i zjeść. odchodzę z PZW, będę łowił na komerchach". jakbym miał zrezygnować z opłacania składek i jeździć na komercyjne to moja ilość wyjazdów byłaby ograniczona. uzależniona nie tylko od wolnego czasu ale przede wszystkim od hajsu. może i wody PZW to w większości "bezrybia" ale za to oferują możliwość łowienia w miejscach "dzikich" jakich na wyczesanych, ulizanych łowiskach komercyjnych nie uświadczysz. i nie masz możliwości wędkowania nad rzeką (chyba że są już jakieś komercyjne rzeki, o których nie wiem). też mnie denerwują pseudowędkarze, śmieciarze, kusole, itd. ale z tego powodu miałbym zrezygnować z wędkowania na wodach PZW? jeśli o mnie chodzi to nie. emeryt swoje już przepracował i może sobie łowić 24h na dobę przez 7 dni w tygodniu. i na pewno nie wszyscy to mięsiarze. (2009-02-26 20:51) | |
u?ytkownik7463 | |
"Chciałbym, żeby nasze forum było oazą spokoju i nauką dla ludzi jak ze sobą rozmawiać, nie wyciągając pochopnych wniosków i jak nie brać wszystkiego do siebie podczas rozmowy." Piszesz takie wielkie słowa, potem atakujesz wszystkich wędkarzy głównie tych z pzw, jaki to ma sens? Wędkuje już kilka lat i jeszcze żadnej kontroli nie widziałem to fakt ale skoro piszesz że wędkarze więcej szkody wyrządzają niż kłusownicy to bardzo mało w życiu widziałeś. (2009-02-26 20:57) | |
joker | |
A to ciekawe. Spotkałem się osobiście i ze społecznością, która twierdzi na niejednym łowisku, że albo nie ma ryb albo są zaklęte jakieś bo nic nie mogą złowić. Nie wierzyłem skoro raz na jakiś czas szczytówka czy spławik jak tytanic pod niezłym balastem idzie w dół po czym okazuje się że jest z czym powalczyć. Hmmmm...... Ochronę wód też spotkałem i sami dziwili się na zbiornikach znając widocznie te same mity o zaklętej wodzie lub może coś o czym wędkarze niekoniecznie wiedzą że cyt. "to coś tu bierze?" . Mniejsza o większość ja mimo to zawsze próbuję sił bo gdzie jest woda tam jest ryba, mniejsza czy większa ale waleczna wszystkich raczej się nie da wyłowić. Czasami wystarczy zmienić technikę lub powrócić do "raczkowania" gdyż miejscowi wędkarze nie zawsze rozpieszczają rybę sklepowymi zanętami pamiętajmy o tym a częstotliwość osiągnięć będzie większa. (2009-02-26 22:59) | |
Misiaczek | |
Jeżeli miałbym czas jeździć na ryby kilka razy w miesiącu to nie byłbym w stanie finansowo odejść z PZW. Ale i tak łowię ze dwa razy na miesiąc, albo i rzadziej tylko w wakacje częściej, to te 20 zł jeszcze stać mnie i niemalże każdego zapłacić. Niektórych stać codziennie na pczkę papierosów to ja wolę za to na ryby pojechać w dobre miejsce i nie "ulizane" ale naprawdę sprawiające wrażenie dzikiej glinianki albo na wydzierżawione prywatnie kilkunastohektarowe jeziorko. Bo faktycznie dużo łowisk komercyjnych mi nie odpowiada. A to że nad wodę mogę dojechać autem a nie grząść w bagnie albo przedzierać się przez zasieki dla bydła nad rzekami to chyba coś oczywistego. Nie będę dawał kasy ludziom którzy za tą kasę nic nie robią. Wolę zapłacić więcej i mieć kulturalny dojazd, zarybiane łowisko i brak kłusoli i mięsiarzy nad wodą. (2009-02-28 14:37) | |
u?ytkownik908 | |
Chciałbym porozmawiać merytorycznie Po przeczytaniu tekstu, zastanawiam się jaka przyczyna zmusza autora do rezygnacji z wędkowania na wodach PZW.Z mojego punktu widzenia w napisanym tekście poruszonych jest kilka wątków ,nie będę wypowiadać się na temat kultury na forum i pięknych autora słow. oaza spokoju, czując niedosyt skupie się tylko na dalszej części wypowiedzi autora w której wypowiada się o zwolennikach złów i wypuść oraz tych co zabierają złowioną rybę. Następnie autor próbuje łagodzić zwolenników No kilL z tymi co od czasu do czasu zjadają rybę i przerzuca ciężar niezadowolenia na struktury PZW. Ja mam pytanie jakich zmian autor oczekiwał by od władz PZW byśmy byli wszyscy szczęśliwi. Po kilkakrotnym przeczytaniu tekstu zrozumiałem, że całe niezadowolenie autora skierowane jest do kolegów wędkarzy począwszy po starych którzy idą na karpie wczesna wiosna po tych którzy po zarybieniu siedzą i wyłapują ryby a winę za to według autora ponosi straż i władze związku., dalej autor piesze „Co z tego jeśli wędkarze wiosną wczesną polują jeden przy drugim na ryby z zarybienia. i nikt nie myśli o wypuszczaniu.. i tu się zastanawiam co to ma wspólnego i dlaczego te niezadowolenie do władz PZW czyżby autor miał na myśli wprowadzenia innej formy połowu ryb. Autor pisze o bojkocie PZW o kryzysie polskich wód o instytucji składającej się z kolegów czyszczących mu łowisko. Autor pisze o żalu rozgoryczeniu lecz dalej nic nie wspomina jakich zmian dokonać by było lepiej. Czy komercyjne łowisko jest darmowe, czy wszyscy wypuszczają ryby, przecież autor pisze ze idzie tam złowić by zjeść. (2009-03-09 01:14) | |
Misiaczek | |
Polepszyć stan wód można w bardzo prosty sposób. Zagonić PSR i SSR do roboty, zaciągnąć większe szeregi, wywalić starą ekipę i znajomości, wprowadzić drastycznie małe roczne limity. Niech co najmniej 5 na 10 wypadów na ryby kończy się kontrolą a nie 1 na kilka lat, kłusole po prostu zaczną się bać. Takie trudne??? Jeśli dzięki temu wody mogłyby zapełnić się rybkami to jestem wstanie nawet więcej płacić za utrzymanie strażników, za sprzątanie brzegów, nawet można zrobić w kole jakąś minimalną zrzutkę na poprawienie drogi dojazdowej do łowiska. Niech po prostu szanowni działacze PZW się zaczną pokazywać. Tym bardziej, że to są emeryci więc niech tyrają jak na etacie bo to ich hobby. (2009-03-18 20:16) | |
u?ytkownik8030 | |
No z tą Rotą to myślałeś o mnie. Ale jestem Ci winien Misiaczku wyjaśnienie. Z tym No Kill, to sami jesteście sobie winni. Wy, czyli stosujący tę zasadę. Nie Ty spowodowałeś fakt napisania tej roty, ale kilku innych Niekilających. W znakomitej większości te osoby nie dopuszczają do siebie istnienia innych metod walki o poprawę stanu wód PZW. Dodatkowo za wszelką cenę udowadniają, że tylko no killowiec jest osobą godną szacunku, a wszyscy inni to mordercy. Na dodatek zazwyczaj są to karpiarze, bo karpiarzowi wystarczy świniak 20 kilo do szczęścia. A pomówienia o mięsiarstwo, to już norma. Moja rada jest taka: No kill ma się urodzić w świadomości ludzi, jeśli bedziecie ją narzucać w u pier dli wy sposób, wtedy większość ludzi wykształci przeciwciała na całe C&R i inne takie. Dlatego walczę o obalenie mylnego twierdzenia że No kill to jedyna droga. A ztymi karpiarzami, to nie uogólniam, są wyjątki. (2009-04-16 20:56) | |
u?ytkownik28853 | |
Również przeczytałem twój artykuł z ciekawością i również mam mieszane zdanie na ten temat. Likwidacja PZW tak w 100%!!! Ale sam czasami, podkreślam czasami, lubię zjeśc sobie złowioną rybkę bo tak jak wspomniał kolega wyżej nie ma smaczniejszej rybki od tej naszej z rzeki. Nie każdego stac jest, żeby jechac na łowisko komercyjne i łowic tam ryby do jedzenia. Taki wędkarz z 40-letnim stażem, często mający kilkaset złoty renty czy emerytury jest ograniczony i finansowo i technicznie do łowienia na komercach. Więc co mu pozostaje, jego rodzima rzeka, gdzie od zawsze łowił on, jego dziadek, pradziadek itd. Problem z kłusownictwem jest jedynie wtedy, kiedy ktoś zastawia sieci, łapie ryby "prądem", zastawia sznury itp. Gdyż wówczas w grę wchodzi nie kilogram czy czy dwa ryby tylko czasami kilkadziesiąt a przez cały rok może i kilkaset kilogramów wytarganych tymi właśnie sposobami. I co może ta "straż"? Gucio. Bo incydenty takie dzieją się z reguły nocą. Ale to wszystko nie przekreśla sprawy, że zarybiania i tak jest za mało. W dalszym ciągu twierdzę, że to my wędkarze jesteśmy w stanie sami dopilnowac naszych łowisk w dzień i w nocy, bo my tam ciągle przebywamy. Więc: 1. Likwidacja PZW. 2. Składki w całości na rzecz KOŁA. 3. Zarybianie w zakresie Koła za zebrane składki. 4. Dbanie o czystośc łowisk i o legalnośc połowów wówczas w zakresie należących do Koła wędkarzy. I PO PROBLEMACH!!! (2010-01-11 09:28) | |
Misiaczek | |
PZW w swojej aktualnej formie jest organizacją bezużyteczną. Należy to wszystko zamknąć, przeorać i zacząć od nowa. Nie bójmy się tego bo już nic nie pozostało do zniszczenia. Gorzej być nie może. To co się dzieje nad wodą to czysta samowolka. Niestety wiem tylko z opowiadań ostatnio. Cały 2009 r. nie byłem na rybach na wodach PZW. Nie żałuję, studia, praca, obowiązki skutecznie odgrodziły mnie od ukochanej pasji. Jeśli mogę na wodzie być gościem to na pewno pojadę na komercyjne łowisko, gdzie przynajmniej w wypadku niezłowienia niczego będę mógł mieć pretensje do siebie. A czy to drogie???Absolutnie w większości nie, jeśli zależy nam na łowieniu a nie na żarciu. Ale brak opłat na PZW jest dla nich pstryczkiem w nos, przestaną funkcjonować jak nie dostaną gotówki. I do tego namawiam:D Czemu nie wspomóc własności prywatnej:D Pozdro. (2010-01-17 00:34) | |
u?ytkownik28853 | |
Popieram likwidację PZW w 100%. Ale pamiętajmy, że tylko nieliczni wędkarze łowią na łowiskach komercyjnych. Reszta chciałby korzystać z rodzimych zbiorników, dlatego trzeba by było odebrać władzę tym betoniarzom. Tylko jak? I tu pojawia się problem. Pomysłów jest duuużo. Ale jak zacząć je realizować? Wydaje mi się, że coś kiedyś pęknie i jakaś rewolucja rozwali ten beton, z którym mamy do czynienia nie tylko w świecie wędkarskim ale i dużo wyżej. Ale dopóki ludzie będą na to wszystko pozwalać, będą się bać mówić o tym co ich boli, idąc do głosowania będą głosować na starego kandydata bo nowy może być jeszcze gorszy to o czym my tu rozmawiamy!!! Dlatego apeluję nie bujmy się mówić co nas boli, zacznijmy się bardziej organizować. Nawet na takim portalu to już coś. Wiem zawsze znajdzie się jakaś wsza, której dzisiejsze czasy odpowiadają w 100% bo ma wszystko i żeruje na takich jak my, która będzie motać, ale nie zwracajmy uwagi róbmy swoje. Jeszcze raz powtarzam: JESTEM ZA ZLIKWIDOWANIEM PZW. W przyszłym roku nie opłacam składek!!! To moja cegiełka w sprawie likwidacji tego gówna!!! (2010-01-18 21:43) | |
pstrag222 | |
Najlepiej jest zacząć od wytykania swoich błędów , a dopiero innych.... Narzekasz na brak kontroli ,a co w tym kierunku robisz?? SSR to taki sam człowiek jak każdy inny tylko że poświeca własny czas i chęci na kontrole. Trochę więcej współpracy i są efekty....nALEZY SAMEMU COS ROBIĆ , A NIE TYLKO NARZEKAĆ Bez rybne łowiska Pzw?? Komercja jest lepsza? pożyjesz trochę na tym świecie to zobaczysz czy 20 zł Ci wystarczy na takim łowisku Bo przy braku Pzw jak tego sie domagasz ceny takich łowisk idą do góry. Dla mnie noklil czy kill to nie ważne liczy się człowiek a nie durne ideologie i uważanie się za lepszych. (2012-06-11 09:53) | |